Stokowski nie awansował do półfinału. Niewiele brakowało, by w ogóle nie startował

Kacper Stokowski z czasem 53.99 wygrał swój wyścig eliminacyjny na 100 metrów stylem grzbietowym. W ogólnym rozrachunku Polak osiągnął jednak dopiero 23. wynik i nie awansował do półfinału.

Kacper Stokowski był tym zawodnikiem, który w całym zamieszaniu ze zgłoszeniem polskich pływaków  otrzymał zaproszenie z minimum B do występu w rywalizacji indywidualnej od międzynarodowej federacji pływackiej FINA. 

Zobacz wideo Ile medali przywiozą Polacy z igrzysk olimpijskich w Tokio?

Polak, który w 2018 roku pobił rekord Polski na 100 metrów stylem grzbietowym - 53,82 sekundy, popłynął w drugim wyścigu eliminacyjnym i wygrał swój bieg z czasem niewiele gorszym - 53,99 sekundy.

Jak się jednak później okazało, na awans do półfinału było to zdecydowanie za mało. Stokowski osiągnął zaledwie 23. wynik. Do 16. pozycji, która dawała awans, zabrakło mu 0,22 sekundy, co oznacza, że 22-letni zawodnik musiałby pobić rekord kraju, aby w ogóle marzyć o kwalifikacji do półfinału igrzysk w Tokio.

Najlepszy wynik osiągnął Rosjanin Kliment Kolesnikow, który przepłynął ten dystans w czasie 52,15 sekundy. Rekord świata w tej konkurencji wynosi 51,85 sekundy i należy do Amerykanina Ryana Murphy'ego. 

Inni nie mieli tyle szczęścia

Stokowski, który otrzymał zaproszenie od światowej federacji, miał więcej szczęścia niż szóstka innych polskich pływaków. Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Dominika Kossakowska, Mateusz Chowaniec, Jan Hołub i Bartosz Piszczorowicz polecieli na igrzyska w Tokio, ale nie wystartowali w nich i jeszcze przed ceremonią otwarcia wrócili do kraju. Podczas obozu w Takasaki okazało się, że z 23 polskich pływaków powołanych do olimpijskiej kadry na oficjalnych listach startowych znalazło się 17.

W ocenie zawodników skandaliczny błąd w zgłoszeniach popełnił Polski Związek Pływacki kierowany przez Pawła Słomińskiego, w przeszłości wybitnego trenera, który m.in. doprowadził Otylię Jędrzejczak do złotego medalu igrzysk olimpijskich Ateny 2004. Pływacy wzywają prezesa do dymisji. 

- To jest bezwzględne minimum. Tymczasem prezes Polskiego Związku Pływackiego wydał oświadczenie, w którym stara się wybielić. To jest absolutnie nie na miejscu. Człowiek z odrobiną honoru powinien uderzyć się w pierś, przyznać do zaniechań i zrezygnować ze stanowiska - grzmiała Alicja Tchórz w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem.

- Na pewno do uratowania były trzy osoby z naszej szóstki, która z igrzysk musiała wrócić. A to bardzo dużo. Ale do tego PZP musiałby się choć odrobinę pokajać. Niestety, prezes PZP wolał wytykać błędy Światowej Federacji Pływackiej i ją atakować. Na miejscu FINA też bym takiego odwołania nie rozpatrzyła pozytywnie - podsumowała pływaczka. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.