Brak Kubiaka to zagrywka Heynena? Przed meczem było widać, że coś się dzieje

Fabian Drzyzga nie rozgrywał, tylko wystawiał. I to niedokładnie. Paweł Zatorski ruszał się jak mucha w smole. Prawie wszyscy z pola zagrywki serwowali, ale darmowe punkty dla Iranu. Niestety, polscy siatkarze przegrali 2:3 (25:18, 22:25, 22:25, 25:22, 21:23) na otwarcie igrzysk olimpijskich Tokio 2020.

Prawie dwa lata minęły od momentu, w którym Polska wywalczyła kwalifikację na igrzyska w Tokio do jej pierwszego meczu w tym olimpijskim turnieju. To taki przedział czasowy, w którym w sporcie mogło zmienić się mnóstwo rzeczy.

Zobacz wideo "Polska mogłaby wysłać dwie drużyny na igrzyska do Tokio"

Chcemy wierzyć, że w naszej siatkarskiej kadrze nie zmeniło się wiele. Bo na pewno nie zmieniły się nasze oczekiwania. Wszystkich nas - zespołu, sztabu, kibiców, dziennikarzy. W trakcie tych igrzysk, 30 lipca, minie 45 lat od olimpijskiego złota zdobytego w Montrealu przez legendarną drużynę Huberta Wagnera. W 1976 roku Vital Heynen był siedmioletnim chłopcem i pewnie nawet nie pamięta czy już wiedział, co to jest siatkówka. A 12 graczy, których zabrał do Tokio nie było nawet w planach ich rodziców.

Czy te gwiazdy nadal świecą?

Na tych wyczekiwanych igrzyskach reprezentują nas siatkarze, którym marzy się nawet przebicie osiągnięć sław sprzed lat. Kapitan Michał Kubiak ma dwa złote medale mistrzostw świata, tak samo Fabian Drzyzga i Paweł Zatorski, a Piotr Nowakowski oprócz tych dwóch złot ma jeszcze tytuł mistrza Europy. Dodajmy MVP ostatnich MŚ Bartosza Kurka, dodajmy obwoływanego po prostu najlepszym siatkarzem globu Wilfredo Leona. Na papierze mamy wszystko, żeby w Tokio wygrać wszystko.

Ale już na starcie igrzysk przyszło nam się zastanawiać czy za zbiorem nazwisk i trofeów wciąż stoi taka jakość, jakiej trzeba, żeby spełnić największe marzenie.

Kubiak z urazem czy zagrywka Heynena?

Na mecz z Iranem trener Heynen wystawił skład, którym prawie wcale nie zaskoczył. Na rozegraniu Fabian Drzyzga, na ataku Bartosz Kurek, na przyjęciu Wilfredo Leon i Aleksander Śliwka, na środku Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek oraz jako libero Paweł Zatorski. Mocna szóstka, właście siódemka, a zaskakiwać może tylko to, że w kwadracie dla rezerwowych stał kapitan Kubiak, a nie Śliwka.

Z czego to wynikało? Na przedmeczowej rozgrzewce Kubiak nie atakował, możliwe, że ma jakiś uraz. Ale też Heynen nie ukrywał, że nie chce, żeby spotkanie z Iranem stało się meczem podwyższonego ryzyka. Historii konfliktów Kubiaka z Persami przytaczać chyba nikomu nie trzeba, znamy je na pamięć.

Pora na wnioski

W każdym razie brak Kubiaka nie powinien być problemem. Mamy tak wiele atutów, jesteśmy tak wszechstronni, że takie mecze powinniśmy pewnie wygrywać.

Pierwszy set zdawał się potwierdzać, że tak będzie. 25:18, 6/9 w ataku Leona, 4/8 Kurka - solidnie, zwłaszcza jak na czasami średniej jakości rozegranie Drzyzgi. Ale w drugim secie było zadziwiająco dużo nerwowych zagrań, co w połączeniu ze słabą zagrywką wpędziło nas w duże kłopoty. I już z nich wyszliśmy. Aż do końca meczu. My już przez cały czas tylko goniliśmy Iran, który zobaczył swoją szansę i grał coraz odważniej. Było 1:2 w setach i doprowadziliśmy do tie-breaka. W nim obroniliśmy sześć piłek meczowych, a sami zmarnowaliśmy dwie. Przegraliśmy i to jest duży zawód. Teraz pora na wyciągnięcie wniosków.

A może nie trzeba bić na alarm?

Brak czucia na zagrywce, widoczna choćby po Pawle Zatorskim ociężałość w obronie, irytujące niedokładności Drzyzgi - czy to wszystko duży problem czy efekt planu Vitala Heynena? On na pewno, żeby zespół był najmocniejszy 3 sierpnia. Polska jest zdecydowanym faworytem grupy A i powinna ją wygrać, nawet jeśli w niej nie pokaże jeszcze najlepszej siatkówki.

Wielkim wyzwaniem dla tej drużyny powinien być dopiero ćwierćfinał, a nie awans do niego z grupy z - całym szacunkiem do przeciwników - Wenezuelą, Kanadą czy nawet Japonią. Pewnie, że po drodze dobrze byłoby wygrywać wszystko, najlepiej wszystko efektownie. To by nas budowało, także mentalnie. Ale naprawdę wszystkie siły trzeba będzie rzucić na ten dzień, gdy wszyscy będziemy powtarzali słowa "klątwa" i "ćwierćfinał". I może Heynen wie, co robi, nawet jeśli zaraz po meczu z Iranem trudno nie ulec pesymizmowi.

Ateny 2004: 0:3 z Brazylią. Pekin 2008: 2:3 z Włochami. Londyn 2012: 0:3 z Rosją. Rio de Janeiro 2016: 0:3 z USA. Tak wygląda nasza lista olimpijskich ćwierćfinałów rozegranych w XXI wieku. Cztery mecze o strefę medalową i cztery bolesne porażki.

Trzeciego sierpnia w Tokio o zwycięstwo i awans do półfinału przyjdzie nam zagrać zapewne z którąś z czterech potęg z grupy B: Brazylią, Rosją, USA albo Francją. Gdybyśmy mieli grać z kimś z tego grona jutro, trzeba byłoby się bardzo martwić, bo z Iranem wypadliśmy bardzo słabo, a przecież z dnia na dzień forma na pewno by nie przyszła. Ale odkąd Heynen prowadzi Polskę, zdobywa z nami medale wszystkich turniejów. Może w takim razie jest za wcześnie, żeby bić na alarm?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.