Iga Świątek pewnie ruszyła po to, czego nie zdobył jej tata

Niezły serwis, piękne returny, siła i szeroki wachlarz zagrań technicznych - Iga Świątek pokazała to wszystko w pierwszym meczu na igrzyskach Tokio 2020. Najlepsza polska tenisistka szybko pokonała Niemkę Monę Barthel 6:2, 6:2. Teraz szybko trzeba się oswoić z myślą o bardzo trudnej drodze do marzenia.

Iga Świątek jest ósmą zawodniczką światowego rankingu WTA. W Tokio jest rozstawiona z numerem szóstym. Mistrzyni Roland Garros 2020 chciałaby tu zdobyć medal. Dla niej igrzyska są może nawet ważniejsze od turniejów wielkoszlemowych. Może najważniejsze.

Zobacz wideo Redaktorzy Sport.pl już w Tokio! Zaczynamy Igrzyska Olimpijskie

Papa Świątek chciał dla córek innego losu

Iga to córka Tomasza Świątka, olimpijczyka z Seulu z 1988 roku. Papa Świątek był wioślarzem. Podobno na jego igrzyskach rozchorował się jeden z kolegów z czwórki podwójnej i dlatego zamiast medalu był tylko wygrany finał B oznaczający siódme miejsce. Podobno to dlatego tata Igi postanowił, że jego córki będą trenowały sport indywidualny (starsza Agata też grała w tenisa, ale kariery nie zrobiła).

Na pewno Iga dorastała w domu, który jest ozdobiony kilkoma olimpijskimi pamiątkami taty. Na pewno czekała na to, co teraz przeżywa.

Stara znajoma Radwańskiej nie miała szans

W Tokio Świątek zagra w singlu i w mikście z Łukaszem Kubotem. Turniej indywidualny zaczęła imponująco. Mona Barthel to stara znajoma Agnieszki Radwańskiej. Niemka grała trzy mecze z Agnieszką, przegrała wszystkie, ale wszystkie po trzech zaciętych setach. Kilka lat temu Barthel potrafiła postawić się najlepszym. W 2013 roku była 23. zawodniczką światowego rankingu. W 2017 doszła do IV rundy Australian Open.

Ale dziś 31-letnia Barthel jest dopiero 210. rakietą świata. Dziś musi grać w kwalifikacjach wielkoszlemowych imprez i nie zawsze udaje jej się awansować do turniejów głównych. Na tle Igi Świątek Niemka wyglądała po prostu jak tenisistka z niższej półki. Zwycięstwo Igi 6:2, 6:2 mówi wszystko.

Na horyzoncie największa nadzieja Japonii. Ale najpierw pewnie groźna Badosa

Świątek udanie weszła w turniej i zaoszczędziła sporo sił, nie tylko swoich. Jej sztab smażył się w tokijskim upale tylko 67 minut.

Teraz przed całym teamem Świątek większe wyzwania. Już prawdopodobny mecz z Paulą Badosą w drugiej rundzie może być batalią na trzy długie sety. A na supermecz wygląda ewentualny ćwierćfinał Igi z Naomi Osaką, która igrzyska zaczęła od zapalenia olimpijskiego znicza. Ale tak daleko jeszcze nie wybiegajmy. Doceńmy, że Iga weszła na igrzyska pewnym krokiem. I teraz dajmy jej iść dalej krok po kroku.

Więcej o: