Becca Meyers to trzykrotna złota medalistka igrzysk paraolimpijskich z Rio sprzed pięciu lat. Nie słyszy i częściowo nie widzi, bo choruje na syndrom Ushera, przez co potrzebuje mieć przy sobie nawigatora lub osobę, która pomaga jej w codziennym życiu. Tak miało być także podczas najbliższych igrzysk, które już za miesiąc odbędą się w Tokio. Amerykanka musiała się jednak z nich wycofać.
Jej decyzja ma związek z zarządzeniem organizatorów igrzysk i Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego i Paraolimpijskiego. Według nich paraolimpijczycy nie mogą wziąć do Tokio dodatkowych osób, a zatem także nawigatorów przez epidemię koronawirusa.
Amerykańska federacja zapewnia zawodnikom jednego nawigatora i 10 osób w sztabie trenerskim, ale muszą się zajmować aż 34 pływakami i pływaczkami. Meyers miała pomagać jej mama, ale nie dostała pozwolenia na przylot do Japonii, więc pływaczka zdecydowała, że nie wystąpi podczas igrzysk.
- W Rio pozostawałam bez dodatkowej opieki, przez co miałam ogromne kłopoty. Wiem, co stałoby się, gdyby tej zabrakło także w Tokio, więc nie chcę tam lecieć bez niej - mówiła Meyers cytowana przez telewizję CNN. - Byłabym tam tylko po to, by ją pokierować. Powiedzieć: idź w lewo, idź w prawo. Nie miałabym nic wspólnego z pływaniem i obecnością na basenie, gdzie zajmują się nią trenerzy i sztab. Ale poza areną potrzebowałaby dodatkowej opieki - dodawała mama pływaczki.
- Pięć lat treningów poszło na nic. Przez ostatnie noce nie mogłam spać i jeść, bo myślałam o tej decyzji - wskazała Meyers. - Nie mogę znaleźć słów, które opisałyby, jak się czuję. Pływanie to część mnie, coś, bez czego nie mogę żyć. Wszyscy znali mnie jako Beccę pływaczkę, a nie Beccę głuchą, czy niewidomą. Teraz czuję się bezwartościową osobą - mówiła CNN.
Publikujamerykański komitet wprowadził brak możliwości odrzucenia akredytacji dla osób, które towarzyszą paraolimpijczykom i pomagają im w codziennym życiu.