Związek odpowiada na oskarżenia Karasiewicz. "Ktoś chce skorzystać na zamieszaniu u pływaków"

- W tamtym czasie w ogóle nie było mowy o tym, by Karolina Karasiewicz znalazła się nawet w szerokim składzie - mówi szef wyszkolenia w Polskim Związku Kolarskim (PZKoL) Marek Leśniewski, odpowiadając na oskarżenia ze strony Karasiewicz o braku zgłoszenia na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Jak pisała we wtorek "Gazeta Pomorska", Karolina Karasiewicz była pierwszą rezerwową w kolarskiej kadrze kobiet na igrzyska olimpijskie w Tokio. Ale gdy Polska dostała dodatkowe miejsce, PZKol wysłał inną zawodniczkę, bo Karasiewicz nie została w ogóle zgłoszona do kadry olimpijskiej. - Jest mi bardzo przykro, że tak mnie potraktowano. O wyborze trzeciej zawodniczki dowiedziałam się z jej zdjęcia na Facebooku. Nikt ze mną nie porozmawiał, nawet nie wiem, na jakiej podstawie dokonano takich wyborów - powiedziała zawodniczka.

Zobacz wideo Ile medali przywiozą Polacy z igrzysk olimpijskich w Tokio?

Za to wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Mieczysław Nowicki powiedział: - To oczywiste niedopatrzenie. Związek kajakowy zgłosił szeroką kadrę, która liczyła około 50 nazwisk, dlaczego tego nie zrobił Polski Związek Kolarski? Nie przypominam sobie sytuacji, aby mistrz Polski w ogóle nie pretendował do startu w igrzyskach. Wielka szkoda, bo wiem od lekarza kadry, że parametry fizyczne Karoliny Karasiewicz są na bardzo wysokim poziomie. Żal dziewczyny, która z pewnością zasługiwała na olimpijską szansę.

PZKol odpowiada i tłumaczy sytuację: Ktoś próbuje skorzystać na zamieszaniu

Na te zarzuty odpowiedzieli przedstawiciele PZKol w rozmowie z eurosport.pl.Prezes Krzysztof Golwiej mówi, że "ta sprawa to jakieś kuriozum", a szef wyszkolenia Marek Leśniewski dodaje: 

Termin zgłoszenia tzw. szerokiej kadry na igrzyska w Tokio upływał 7 kwietnia. W tamtym czasie w ogóle nie było mowy o tym, by Karolina Karasiewicz znalazła się nawet w szerokim składzie. Między innymi z tego powodu, że górzysty profil trasy olimpijskiego wyścigu w ogóle nie pasuje do charakterystyki tej kolarki, ścigającej się przecież głównie w średnich dystansach na torze. 

Dodatkowo Karasiewicz została mistrzynią Polski w czerwcu, gdy kadry były już zamknięte. Pierwotnie kadrę miały tworzyć Katarzyna Niewiadoma oraz Anna Plichta. Polska dostała dodatkowe miejsce, na które powołano Martę Lach, która od razu poleciała do Tokio. - Lach była gotowa i miała olimpijską akredytację, bo od początku była zgłoszona w PKOl jako zawodniczka rezerwowa - tłumaczy Leśniewski. 

- Wygląda na to, że ktoś próbuje skorzystać na zamieszaniu u pływaków i zdyskredytować związek - dodaje Golwiej, prezes PZKol. Przypomnijmy: podczas obozu w Katasaki okazało się, że z 23 polskich pływaków powołanych do olimpijskiej kadry na oficjalnych listach startowych znalazło się 17. Z Japonii do Polski musieli wrócić Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Dominika Kossakowska, Mateusz Chowaniec, Jan Hołub i Bartosz Piszczorowicz, a wszystko przez błąd w zgłoszeniach ze strony Polskiego Związku Pływackiego >>

Wyścig kobiet ze startu wspólnego na igrzyskach w Tokio jest zaplanowany na niedzielę 25 lipca na 6:00 czasu polskiego.

Więcej o: