Kolejne zawodniczki spotkał los Caster Semenyi. Były absolutnie zaskoczone

- Byłoby dobrze, gdyby wprowadzono kategorię dla sportowców z wysokim testosteronem. Dziś powstrzymuje się ludzi przed korzystaniem z ich talentu - mówią sportowcy, którym przepisy MKOl odbierają marzenia o igrzyskach. Niepewne startu w Tokio są dwie nastoletnie sprinterki z Namibii.

Jeśli Christine Mboma i Beatrice Masilingi chciałyby pobiec na igrzyskach w swojej koronnej konkurencji na 400 metrów, mogłyby wystartować, ale tylko z mężczyznami. Występy w żeńskich kategoriach uniemożliwił im wysoki poziom testosteronu. Nie chodzi jednak o doping, a naturalnie występujący w ich ciele hormon.

Zobacz wideo

To właśnie ten parametr mierzy MKOl i stosuje jako rozstrzygający spór w przypadkach takich jak Caster Semenyi. Chodzi o sportsmenki, których organizmy wykazują cechy bądź czynniki charakterystyczne dla mężczyzn, a także osoby po zmianie płci. Jak się jednak okazuje, obowiązujące przepisy wzbudzają coraz więcej kontrowersji.

Kolejne zawodniczki wykluczone z 400 metrów

18-letnia Mboma i jej rówieśniczka Masilingi były dwiema z trzech najszybszych w tym roku kobiet na 400 m. Mboma dała popis formy na czerwcowym Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy. Jedno okrążenie pokonała w czasie 48,54 i pobiła rekord świata juniorek z 1991 r., należący do biegaczki z NRD Grit Breuer.

Namibijskie sprinterki szykowały się do startu w Tokio do ostatniej chwili, ale MKOl po ich ostatnich startach zlecił serię badań w Namibii i we Włoszech. Wyniki były zaskakujące. Jak poinformował Namibijski Komitet Olimpijski, obie nie były absolutnie świadome swojego stanu, nie spodziewał się tego także ich trener. Co prawda nie podano, jak wysoki był poziom ich testosteronu, ale wszystko wskazuje na to, że musiał wchodzić w zakres odpowiadający normom dla mężczyzn.

MKOl pod koniec 2015 r., w reakcji na pytania związków i konieczność wyznaczenia reguł dla sportowców transpłciowych oraz kobiet wykazujących męskie cechy, zaczął wdrażać nowe - dość proste w teorii - przepisy. W rywalizacji mężczyzn ograniczeń właściwie nie ma. Tam mogą startować wszyscy. U kobiet oprócz deklaracji, że dana osoba czuje się kobietą, wymagany jest też odpowiedni poziom testosteronu. Wynosi on poniżej 10 nanomoli na litr krwi przez co najmniej 12 miesięcy przed zawodami. Dla kobiet takie stężenie zwykle wynosi do 3 nanomoli. U mężczyzn waha się w przedziale od 10 do 35. Poziom testosteronu to właściwie jedyne kryterium przy dopuszczaniu sportowców do kobiecych kategorii.

Bez sukcesów w innych kategoriach

W historii sportu to rewolucja. Wcześniej próbowano badań kariotypu i szukania dwóch chromosomów X, charakterystycznych dla kobiet, było też określanie cech fizycznych właściwych dla obu płci, a przypadek Caster Semenyi sprowokował debatę o klasyfikacji sportowców z zaburzeniami rozwoju płci (DSD), czyli cierpiących na hiperandrogenizm. Do tego dochodzili też sportowcy po zmianie płci. Być może dlatego postawiono na rozwiązanie, które nie kierowało sportowych paragrafów na delikatne ścieżki i sprawdzanie, czy doszło do np. operacji bądź modyfikacji narządów płciowych (np. usunięcia jąder). W kategorii pań ma się tylko zgadzać poziom testosteronu, który - jak wykazały badania forsowane przez Światową Lekkoatletykę - szczególnie istotny jest na dystansach od 400 do 1600 metrów. Skutkuje on bowiem większą masą mięśniową i wyższym poziomem hemoglobiny, co daje nieuczciwą wg Światowej Lekkoatletyki przewagę i dużo lepsze wyniki. Oczywiście: panie mogą wysoki poziom testosteronu do wymaganych norm zbijać farmakologicznie, ale na razie się na to nie decydują.

Nie chciała tego robić Semenya, która dystansowała konkurencję na 800 m i długo walczyła ze sportowymi władzami i nie zgadzała się z przepisami, ale po bataliach sądowych w końcu sprawę przegrała. I zamiast obniżać testosteron, wolała przenieść się na krótszy dystans, gdzie przepisy są bardziej liberalne. Teraz biega na 200 metrów, choć bez wielkich osiągnięć.

Na krótszy dystans przeniosą się też młode Namibijki. Christine i Beatrice nie zrezygnują z igrzysk w Japonii i będą mogły rywalizować w Tokio na 100 i 200 metrów. W podobną stronę musiały pójść też inne panie, które w ostatnich latach dominowały na 400 czy 800 metrów: Margaret Wambui z Kenii, Aminatou Seyni z Nigru czy Francine Niyonsaba z Burundi. Ta ostatnia postawiła na biegi dłuższe i w czerwcu rzutem na taśmę uzyskała minimum olimpijskie na 5000 metrów, ale jej wynik raczej nie czyni ja kandydatką do medalu. Wambui, Seyni i Semenya w nowych konkurencjach wypadają przeciętnie i do tej pory nie zakwalifikowały się na igrzyska.

- Byłoby dobrze, gdyby oprócz rywalizacji mężczyzn i kobiet wprowadzono trzecią kategorię dla sportowców z wysokim testosteronem. Błędem jest powstrzymywanie ludzi przed wykorzystywaniem ich talentów" - opisywała Wambui w rozmowie z BBC Sport Africa.

Władze Światowej Lekkoatletyki nie raz komunikowały, że nie planują wprowadzenia takiej kategorii i będą trzymać się obecnych klasyfikacji. Igrzyska olimpijskie ruszają 23 lipca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.