"Igrzyska ludobójstwa". Kanada nawołuje do bojkotu. Ale jest drugie dno

Światowy Kongres Ujgurów nazywa imprezę "igrzyskami ludobójstwa", a Kanadyjczycy chcą, aby ich sportowcy zbojkotowali start w zimowych igrzyskach olimpijskich w Chinach w 2022 r. Bojkot ma jednak polityczne dno, pod którym kryją się oskarżenia, zatrzymania i walka z terroryzmem.

W zeszłym roku Kanadyjczycy uruchomili lawinę, która doprowadziła do przełożenia igrzysk olimpijskich w Tokio z powodu pandemii koronawirusa. To Kanada jako pierwsza ogłosiła, że nie wyśle do Japonii swoich sportowców. A teraz najgłośniej wzywa do bojkotu zimowych igrzysk w Pekinie w 2022 r. Sprawa ma jednak polityczne drugie dno.

Zobacz wideo Igrzyska w Tokio przełożone. "Słuszna i odpowiedzialna decyzja"

Wet za wet

Zaczęło się w grudniu 2018 r. Wówczas w Vancouver kanadyjskie służby zatrzymały Meng Wanzhou, córkę założyciela Huawei oraz dyrektorkę finansową koncernu. Wniosek w tej sprawie złożyły Stan Zjednoczone. Amerykanie oskarżają Wanzhou o oszustwa w związku z łamaniem sankcji nałożonych na Iran. Tam miało mieścić się tajne biuro firmy, które skupowało amerykańskie towary, technologie i usługi. Sprawa trwa, dziś toczy się proces ekstradycji Wanzhou z Kanady do USA. Grozi jej tam nawet 10 lat więzienia.

Chiny nie zostawiły tej sprawy bez odpowiedzi, grożąc Kanadzie "poważnymi konsekwencjami". Dziewięć dni po tym, jak aresztowana została wiceprezes Huawei, w Chinach zatrzymano dwóch obywateli Kanady – biznesmena Michaela Spavora oraz byłego dyplomatę i eksperta do spraw międzynarodowych Michaela Kovriga. Ich zatrzymanie znane jest jako "sprawa dwóch Michaelów". Obaj zostali oskarżeni przez Chiny o szpiegostwo. Oficjalnie Pekin utrzymuje, że aresztowania te nie mają związku z zatrzymaniem Wanzhou, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że obaj pełnią rolę zakładników chińskiego rządu. Tym bardziej że w 2019 r. były ambasador Chin w Kanadzie Lu Shaye sam przyznał na łamach "The Hill Times", że aresztowania Spavora i Kovriga są odwetem za zatrzymanie Wanzhou, a Kanadyjczyków nazwał "białymi rasistami".

Nowy prezydent USA Joe Biden zadeklarował, że będzie walczył o uwolnienie aresztowanych mężczyzn. 18 marca w Anchorage na Alasce odbyły się pierwsze rozmowy chińskiej i amerykańskiej dyplomacji. Dzień później odbył się pierwszy proces przeciwko Michaelowi Spavorowi. Nie ogłoszono na razie żadnego wyroku i nie wiadomo, kiedy może on zapaść. 22 marca odbył się proces przeciwko Michaelowi Kovrigowi. Były kanadyjski ambasador w Pekinie Guy Saint-Jacques zwraca uwagę, że początek procesów zbiega się z rozmowami na Alasce i nie jest to przypadek. Chińczycy będą chcieli naciskać na Amerykanów, aby ci zostawili Meng Wanzhou w spokoju. Dodaje, że na razie kanadyjski rząd niewiele może zrobić.

Ludobójstwo demograficzne

Kolejnym punktem zapalnym stała się rezolucja z połowy lutego, którą przyjął kanadyjski parlament. W 2017 r. Chiny ogłosiły program walki z terroryzmem i islamskim ekstremizmem. Ofiarami tego planu padli Ujgurzy – islamska mniejszość etniczna zamieszkująca autonomiczny region Sinciang na północnym zachodzie kraju. Setki tysięcy Ujgurów trafiło do "obozów reedukacyjnych". O ich koszmarze opowiadała "Guardianowi" Gulbahar Haitiwaji, kobieta, która została podstępem ściągnięta do Chin z Francji i przetrzymywana w jednym z takich obozów.W Chinach pracowała w jednym z koncernów naftowych, ale opuściła Chiny i przeniosła się do Francji, gdzie mieszkała 10 lat. Pewnego dnia dostała telefon, że musi przyjechać do kraju i podpisać pewne dokumenty w związku ze zbliżającą się emeryturą. Mężczyzna przedstawiający się jako pracownik księgowości poinformował kobietę, że ta nie może skorzystać z pełnomocnictwa. Gulbahar pojechała więc do Chin. Tam została zatrzymana. Okazało się, że kobieta była obserwowana przez chińskie władze, które zaocznie wydały na nią wyrok. Miała zostać skierowana do "obozu reedukacyjnego". Gulbahar Haitiwaji spędziła tam dwa lata. Po krótkim procesie sąd uznał ją za niewinną i mogła wrócić do Francji.

Ujgurzy są tam torturowani, zastraszani i zabiera się im poczucie przynależności. Największym dramatem, który się tam rozgrywa, jest tak zwane "ludobójstwo demograficzne". Kobiety zmusza się do zabiegów sterylizacji, aby nie mogły już rodzić dzieci. Poddawane są także kontroli urodzeń. Rodziny, które zdaniem władz posiadają zbyt wiele dzieci, podlegają karze grzywny, a nawet więzienia. Według Associated Press, między 2015, a 2018 r. w dwóch regionach zamieszkałych w dużej części przez Ujgurów, liczba urodzeń spadła o 60 proc.

Te praktyki kanadyjski parlament uznał jako ludobójstwo. W połowie lutego przyjął on rezolucję opierającą się na konwencji ONZ z 1948 r. Dodatkowo, opozycja wystosowała apel do rządu kanadyjskiego, aby ten wywarł nacisk na MKOl w celu przeniesienia zimowych igrzysk olimpijskich, które mają odbyć się w Chinach w 2022 r.

- Myślę, że Kanadyjczycy zgodzą się z tym, że udział w IO w kraju, który dopuszcza się ludobójstwa na części swojej ludności, byłoby naruszeniem podstawowych zasad etyki. Kanada musi zająć stanowisko, ale nie sama. Powinniśmy współpracować z naszymi sojusznikami - twierdzi lider opozycyjnej Partii Konserwatywnej Erin O'Toole. Dodał, że jeżeli igrzysk nie uda się przełożyć, to należy rozważyć ich bojkot. - Kanada nie powinna wysyłać sportowców do Chin - twierdzi. Podobnego zdania jest większość kanadyjskiego społeczeństwa. Z badania kanadyjskiego ośrodka badań opinii publicznej Angus Reid Institute wynika, że 56 proc. Kanadyjczyków uważa, że kraj nie powinien wysyłać sportowców do Chin. 27 proc. opowiedziało się przeciwko takiemu rozwiązaniu.

Mniej stanowczy jest premier Kanady Justin Trudeau. Szef rządu, nie chcąc zaogniać stosunków z Chinami, nie chciał używać słowa "ludobójstwo". – Ten termin ma ogromny ciężar w prawie międzynarodowym. Musimy się upewnić, że rzeczywiście tak jest, zanim podjęta zostanie decyzja. Nie ma wątpliwości, że zgłoszono ogromne naruszenia praw człowieka. Jesteśmy tym zaniepokojeni i zgłaszaliśmy nasze obawy – stwierdził premier. Dodał, że sprawą zajmuje się kanadyjski i międzynarodowy komitet olimpijski.

Kanadyjski Komitet Olimpijski: Przełożenie wręcz niemożliwe

Kanadyjski Komitet Olimpijski nie widzi jednak szans na przeniesienie imprezy. Na dodatek nie popiera pomysłu bojkotu. - Przeniesienie igrzysk na mniej niż rok przed imprezą jest praktycznie niemożliwe. Zorganizowanie ich to złożone przedsięwzięcie, które zajmuje ponad siedem lat. Kanadyjski Komitet Olimpijski koncentruje się na przygotowaniu drużyny i promowaniu wartości olimpijskich - twierdzi szef komitetu David Shoemaker. - Wierzymy w potęgę sportu. Martwimy się tym, co dzieje się w kraju gospodarzy, ale naszą rolą jest przygotować drużynę do igrzysk - dodał.

- Są przytłaczające dowody na to, ze bojkoty, szczególnie w sporcie, są nieskuteczne. To ważne dla całej społeczności, sportowców, trenerów i wszystkich, którzy nas wspierają i tyle w ostatnim czasie przeszli, aby to wyartykułować - mówi Karen O'Neill, przewodnicząca Kanadyjskiego Komitetu Paraolimpijskiego cytowana przez CBC Sport.

- Kanadyjski Komitet Olimpijski nie jest instrumentem w rękach rządu, a sportowcy nie są ich pracownikami. Sportowcy nie powinni płacić ceny za niezadowolenie rządu z działań chińskich władz – twierdzi kanadyjski członek MKOl Dick Pound. Przeciwko bojkotowi opowiedział się także jeden z polityków zasiadających w kanadyjskim parlamencie Adam van Koeverden, który jest byłym kajakarzem. Podczas ceremonii otwarcia igrzysk letnich w 2008 r. w Pekinie to on trzymał flagę kraju. Łącznie na IO zdobył cztery medale, w tym jeden złoty. Jak sam stwierdził, głosował za rezolucją, ale rząd nie powinien decydować o udziale sportowców w igrzyskach.

Kanada nie jest sama

Nie tylko Kanadyjczycy potępiają działania Chińczyków. Joe Biden poparł stanowisko swojego poprzednika Donalda Trumpa, który również stał na stanowisku, że Chiny dopuściły się ludobójstwa. – Ludobójstwo nadal trwa i jesteśmy świadkami systemowej próby zniszczenia Ujgurów przez państwo chińskie – oświadczył poprzedni sekretarz stanu Mike Pompeo. Zgodził się z tym również jego następca Antony Blinken. 

Podobną rezolucję do tej kanadyjskiej przyjął parlament w Holandii. Uchwała głosi, że "w Chinach ma miejsce ludobójstwo Ujgurów", choć nie obarcza za to odpowiedzialnością chińskiego rządu. Podobnie jak w Kanadzie, za rezolucją nie zagłosowała partia rządząca. I podobnie jak Trudeau, szef MSZ Holandii, Stef Blok, oświadczył, że rząd nie będzie stosował określenia "ludobójstwo", dopóki nie potwierdzą tego ONZ lub sąd międzynarodowy.

Poseł koalicyjnej partii D66 Sjoerd Sjoerdsma również zwrócił uwagę na to, że holenderscy sportowcy powinni odpuścić sobie wyjazd na igrzyska. Dodał jednak, że wolałby, aby impreza została po prostu przeniesiona. - Wielkie organizacje sportowe powinny zwracać większą uwagę na sytuację w zakresie praw człowieka w kraju gospodarzu. A jeśli impreza jest już przydzielona, to patrzeć, jak sytuacja się rozwija - twierdzi. Niedawno holenderscy prawodawcy zwrócili się też do króla i premiera Holandii z apelem o bojkot mistrzostw świata w piłce nożnej w Katarze w związku z fatalnymi warunkami pracy, jakie zapewniają Katarczycy przyjeżdżającym na roboty imigrantom.

Podobnie jak w Kanadzie, Holenderski Komitet Olimpijski jest sceptycznie nastawiony do bojkotu igrzysk. - O bojkocie mówi się w Holandii tylko wtedy, gdy kraj uczestniczy w większym, międzynarodowym bojkocie obejmującym kilka sektorów. Tak w tym przypadku nie jest - powiedział rzecznik komisji.

Chiny kontratakują

Chińczycy z niezadowoleniem przyjmują kolejne rezolucje i wypowiedzi określające działania wobec Ujgurów jako ludobójstwo. Tak samo reagują na każde nawoływanie do bojkotu lub przeniesienia igrzysk. Redaktor naczelny powiązanego z Komunistyczną Partią Chin tabloidu "Global Times" poinformował na początku lutego, że Chiny nałożą sankcje na państwa, które zdecydują się na bojkot. -- To bardzo nieodpowiedzialne, aby ktokolwiek próbował ingerować, utrudniać lub zakłócać organizację i przebieg zimowych igrzysk olimpijskich z pobudek politycznych - powiedział w lutym rzecznik chińskiego MSZ Wang Wenbin. - Takie posunięcie nie byłyby wspierane przez społeczność międzynarodową i są skazane na niepowodzenie - dodał.

Szef chińskiego MSZ Wang Yi podczas posiedzenia Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie stwierdził, że w regionie Sinciang są 24 tysiące meczetów i ten fakt "pokazuje, że nigdy nie było ludobójstwa, pracy przymusowej czy ucisku religijnego" wobec Ujgurów. Dodał, że tego typu oskarżenia wynikają z ignorancji, uprzedzeń i są "politycznym szumem, nie mającym nic wspólnego z prawdą". Chiny nie po raz pierwszy stykają się z oskarżeniami o łamanie praw człowieka. W 2008 r. odbyły się tam igrzyska olimpijskie, które poprzedziła debata na temat postępowania rządu Chin w stosunku do Tybetu.

Haniebna neutralność

Do bojkotu igrzysk w Chinach w zeszłym roku nawoływała koalicja około 180 organizacji broniących praw człowieka, a także zrzeszających i reprezentujących Tybetańczyków, Ujgurów, Mongołów i mieszkańców Hongkongu. Światowy Kongres Ujgurów nazywa imprezę "igrzyskami ludobójstwa". W liście otwartym poproszono MKOl o przeniesienie imprezy do innego kraju. W odpowiedzi MKOl wystosował oświadczenie, w którym stwierdził, że "przyznanie organizacji igrzysk danemu krajowi nie oznacza, że MKOl zgadza się z jego strukturą polityczną, warunkami społecznymi i standardami praw człowieka". Prawo do organizacji imprezy MKOl przyznał Chinom w 2015 r. Od 2017 r. miały zmienić się standardy dotyczące wyboru gospodarzy. Uwzględniono kwestię praw człowieka i przepisy antykorupcyjne. Taka postawa została skrytykowana w liście. Autorzy listu zwrócili uwagę, że taka postawa pokazała Chińczykom, że mogą sobie pozwolić na łamanie praw człowieka. - Sytuacja się nie poprawiła, a liczba naruszeń znacznie wzrosła - napisano. - Historia pokazuje, ze MKOl hołduje politycznej neutralności i tym tłumaczy swoją bierność. To haniebne - dodano.

Igrzyska olimpijskie, czyli gdzie polityka miesza się za sportem

W założeniu nowożytne igrzyska olimpijskie miały być świętem pokoju, przyjaźni, wolnym od polityki i propagandy. Historia wielokrotnie pokazała jednak, że idea to jedno, a rzeczywistość to drugie. Już w 1936 r. część krajów rozważała bojkot imprezy. Pięć lat wcześniej MKOl powierzył organizację igrzysk Niemcom. Dwa lata później do władzy w kraju doszedł Adolf Hitler. W 1936 igrzyska zorganizowała III Rzesza, a IO były idealną okazją, aby pokazać potęgę nazistowskich Niemiec.

W 1980 r. kolejny kraj postanowił pokazać swoją siłę przez igrzyska – Związek Radziecki. W latach 70. w wyniku problemów gospodarczych autorytet mocarstwa został nadszarpnięty. Zorganizowane z pompą IO miały rozwiać wątpliwości. Przy okazji radzieccy sportowcy mieli pogrążyć zachodnich przeciwników. Tyle że wielu z nich ogóle nie przyjechało. Zaangażowanie ZSRR w wojnę w Afganistanie spowodowało nałożenie sankcji, w tym bojkot imprezy przez 63 państwa. Cztery lata później igrzyska odbyły się w Los Angeles, a ZSRR wraz z państwami bloku wschodniego zrewanżował się Zachodowi, również bojkotując zawody.

Do bojkotu doszło też podczas igrzysk w 1976 r. w Montrealu w Kanadzie. Na imprezę nie przyjechał Tajwan, bo nie pozwolono mu wystartować pod nazwą Republika Chin. Z zawodów wycofały się też 22 kraje Afryki. Powód? MKOl odmówił wykluczenia Nowej Zelandii, której rugbiści odbyli tournée po RPA. Złamali tym samym zakaz sportowych kontaktów z krajem, który wówczas realizował rasistowską politykę apartheidu.

Zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie mają rozpocząć się 4 lutego i potrwać do 20 lutego 2022 r. Tym samym Pekin zostanie pierwszym w historii miastem, w którym zorganizowano zarówno letnie, jak i zimowe igrzyska olimpijskie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA