Co tu się działo! Dwumetrowi mężczyźni przebiegający kilometry w tempie sprinterskim, mimo ogromnego zmęczenia mierzący precyzyjnie jak strzelcy i bez przerwy bijący się z rywalami jak zapaśnicy po ostatniej akcji głośnko płakali. Nie jak dzieci - gorzej, płacz takich gladiatorów jest bardziej przejmujący. Ileż wojen oni już wygrali, jak wiele emocji dali kibicom. A teraz, po cudownym dojściu Duńczyków, po rewelacyjnej bombie malutkiego skrzydłowego Daszka na dwie sekundy przed końcem, doprowadzili do dogrywki, ale nie dali rady jej wygrać. Różnie w Rio było. Zaczęło się bardzo źle, nerwy trzymały długo i ich, i nas. Ale po wspaniałej, ćwierćfinałowej metamorfozie i wygranej nad Chorwacją, drużynę Tałanta Dujszebajewa było stać na wszystko. Kiedy rozpaczali na gorąco, że uciekła im szansa na złoto, to na pewno nie przesadzali. - Wszystko jedno, co działało, a co nie - powiedział trener przed kamerą TVP. Ale dodał też: "wstajemy i gramy dalej". On musi podnieść swoich wielkich ludzi. W niedzielę musi być generałem, który poprowadzi ich do zwycięstwa w jeszcze jednej bitwie. Dla kilku wielkich postaci tej kadry może ostatniej w karierze. Olimpijski brąz to duża nagroda. Nawet po ogromnym rozczarowaniu w półfinale. Oni to wiedzą, na pewno nie odpuszczą i dadzą nam jeszcze jedno piękne widowisko.
Kiedy wiosną dowiedzieliśmy się, że Dujszebajew jest głównym kandydatem do przejęcia reprezentacji po dymisji Michaela Bieglera, martwiliśmy się czy Związek Piłki Ręcznej w Polsce znajdzie pieniądze na zatrudnienie takiego fachowca. Okazało się, że szkoleniowiec zarabiający już godnie w Vive Kielce, nie chce większej pensji od tej, jaką miał Niemiec (pięć tysięcy euro). Kontrakt łączy strony tylko do jesieni, a o przyszłości będzie decydował nowy zarząd, który federacja wybierze w październiku. Sytuacja wygląda tak, że Dujszebajew pracę w Kielcach mógłby łączyć z prowadzeniem innej reprezentacji, chętni na pewno szybko by się zgłosili. Szkoda byłoby do tego dopuścić, bo po pięciu miesiącach jego pracy z Polską już widać efekty. My jeszcze nic pod wodzą Dujszebajewa nie wygraliśmy, ale wyraźnie uwalniany jest potencjał zespołu. Nie ma już meczu, w którym byśmy nie kontrowali, wreszcie podnosimy skrzydła, których brakowało nam nawet w najlepszych czasach Bogdana Wenty (w obu tych elementach wypadliśmy praktycznie tak samo jak Duńczycy), próbujemy nowinek i robimy to z coraz lepszym skutkiem, na pewno lepiej niż za Bieglera, rozgrywamy liczebne przewagi. Tu nie chodzi o to, żeby za chwilę ktoś komuś dyktował nieprzystępne warunki. Ale docenić trenera i przekonać, że chce się z nim wiązać przyszłość, po prostu trzeba.
Najbardziej utalentowane i utytułowane pokolenie w historii polskiej piłki ręcznej zdobyło trzy medale mistrzostw świata - srebrny w 2007 roku oraz brązowe w 2009 i 2015 roku. Medale innych wielkich imprez do tej pory były najwyżej na wyciągnięcie ręki. Ale tę rękę w ostatniej chwili odsuwał Gudmundur Gudmundsson. Islandzki trener na igrzyskach w Pekinie w 2008 roku poprowadził reprezentację swego kraju do ćwierćfinałowego zwycięstwa nad Polską. Dwa lata później znów był górą w starciu z Bogdanem Wentą - tym razem w meczu o brąz mistrzostw Europy. Teraz Gudmundsson prowadzi Danię i choć jest ona potęgą szczypiorniaka (w historii MŚ wywalczyli cztery, a w historii ME - sześć medali), to dopiero pod jego wodzą zdobędzie swój pierwszy medal olimpijski. My o swój musimy dalej walczyć. Dobrze, że wciąż mamy szansę i - gorzki żart - dobrze, że teraz Gudmundsson nie może poprowadzić reprezentacji Niemiec, z którą zagramy o brąz. Ale - uwaga - tam stanowisko trenera obsadził inny Islandczyk, Dagur Sigurdsson.
Joanna Jóźwik stoczy walkę z wiatrakami? Kim są rywalki Polki w finale? [ZDJĘCIA]