W "jedynce" Walczykiewicz zdobyła srebrny medal, w "dwójce" Mikołajczyk i Naja wywalczyły brąz. To się działo zaledwie kilka dni temu. Wsiadając do "czwórki" z Edytą Dzieniszewską-Kierklą nasze bohaterki miały popłynąć po jeszcze jeden krążek. Wielu spodziewało się nawet złota, pierwszego w historii dla polskiego kajakarstwa na igrzyskach olimpijskich. Dlaczego tak mocna osada zawiodła?
- Na razie nie mam żadnego kontaktu z trenerem Tomaszem Krykiem, z zawodniczkami też nie. Czekają nas rozmowy - mówi prezes Bejnarowicz.
Szef polskich kajaków zdradza, że pierwsze powody do niepokoju pojawiły się w czwartek, dzień przed rozpoczęciem rywalizacji "czwórek". - Na treningu coś było nie tak, kajak nie płynął dobrze. Wiedzieliśmy, że dzieje się coś złego, ale nie wiedzieliśmy co. Podejrzewam, że ktoś nie wytrzymał psychicznie. To wielka porażka. Przecież ta "czwórka" powinna wygrać złoto, płynęły w niej trzy dziewczyny praktycznie najmocniejsze na świecie. Czeka nas poważna analiza - kończy prezes.
Polska sztafeta 4x400 m silna jak nigdy? Wspaniała atmosfera [ZDJĘCIA i WIDEO]