Tałant Dujszebajew dotrzymał słowa, awans do półfinału był świętowany według jego planu. Była analiza wideo, potem jeszcze więcej analizy wideo, układanie planu na Duńczyków, skupienie i trening. Piłkarze mieli przykazane, żeby nie wychodzić poza wioskę na wywiady. Trener tłumaczył: Duńczycy grali swój ćwierćfinał 3,5 godziny przed wami, taką mają przewagę w regeneracji, zróbcie co się da, żeby odpoczywać lepiej niż oni. A piłkarze z Dujszebajewem w takich sprawach nie zadzierają, nawet jeśli przy okazji mrugną porozumiewawczo okiem.
Dujszebajew schodzi z treningów spocony jak oni, gra z nimi przy linii podczas meczu (w ćwierćfinale był już naprawdę bardzo bliski przestawienia jednego Chorwata, który tak się ustawił na boisku, że zasłaniał mu widok), spala się w pomeczowych tyradach. W kadrze krąży anegdota o tym, jak drużyna wracała z nieudanych przedolimpijskich sparingów w Katarze i mijała już któraś godzina wspólnej podróży, a trener dalej nie odezwał się do nikogo. W końcu któryś z kadrowiczów rzucił po cichu: - Panowie, kto na ochotnika, żeby powiedzieć Tałantowi, że to tylko sport?
Ale nie, to nie jest tylko sport, ani dla niego, ani dla nich. Dujszebajew chwilę po tym, jak wprowadził Polskę do półfinału igrzysk - 40 lat po jedynym olimpijskim medalu piłkarzy ręcznych, brązie z Montrealu - przestawił się już na tryb: mecz z Danią. Pytania o zwycięstwo z Chorwacją zbywał krótkimi odpowiedziami, potem ruszył biegiem do autobusu. I liczył: do półfinału Polacy staną mając o 3,5 godziny mniej odpoczynku od Duńczyków, ale w niedzielnym meczu o złoto albo o brąz będzie jeszcze gorzej, bo grają drugi półfinał, a pierwszy - Francji z Niemcami - jest aż pięć godzin wcześniej.
- Nastawiamy się na twardą walkę. Obie strony będą chciały jak najszybciej narzucić rywalowi swoje warunki - mówi Sport.pl Krzysztof Lijewski. - Duńczycy to zespół wielkich indywidualnych umiejętności. Grają ładną, szybką, techniczną piłkę. Może nie mają jakichś świetnych zwodów, ale już rzuty z przeskoku, wyskoku, wspópraca ze skrzydłowymi - znakomite - mówi Lijewski.
Polskiej drużyny nie było w półfinale igrzysk od czasów srebnych piłkarzy Janusza Wójcika z Barcelony. Czyli od blisko ćwierć wieku. Dłużej niż trwała polska susza w piłkarskiej Lidze Mistrzów. Barcelona 1992 to był sukces młodych piłkarzy, bez dalszego ciągu. Medal drużyny z Rio 2016 byłby puentą pięknej historii. Przez ostatnią dekadę piłkarze ręczni, czy to pod wodzą Bogdana Wenty, czy Michaela Bieglera, potrafili zdobywać medale mistrzostw świata, zostawiali historie wspominane latami. Ale z igrzyskami, po dwóch podejściach pod wodzą Wenty, byli nierozliczeni. W Pekinie 2008, u szczytu karier, odpadli w ćwierćfinale z Islandią. Potem do Londynu 2012 w ogóle się nie zakwalifikowali. Karol Bielecki i Sławomir Szmal jeszcze przed Euro 2016 opowiadali w wywiadach dla Sport.pl o tym, że Rio to zapewne ich ostatni tak wielki cel w karierze. Opowiadali z optymizmem, to był czas entuzjazmu po medalu mistrzostw świata w Katarze w 2015. Ale potem na drużynę zaczęły spadać mocne ciosy.
Euro 2016 miało być benefisem tej drużyny przed własną publicznością, a skończyło się klęską z Chorwacją w ćwierćfinale, aż 23:37. Potem igrzyska zaczęły się od falstartu z Brazylią i Niemcami, faza grupowa zmieniła się w drogę przez mękę. Ale tym razem ćwierćfinał z Chorwacją był jak oczyszczenie: zwycięstwo 30:27, najlepszy mecz w turnieju, awans nie chyłkiem, jak z fazy grupowej, ale frontowymi drzwiami, i z muzyką. - Nie wracajmy już do meczu z Chorwacją. Wygraliśmy, przedłużyliśmy sobie turniej aż do ostatniej niedzieli igrzysk, każdy z nas złapał tę pewność siebie, której mu było bardzo trzeba. Wszystko było w naszych głowach, zagraliśmy wreszcie tak jak trener chciał, wszystko zatrybiło. To był przełom. Ale teraz liczy się już tylko to, by w następnych meczach też było tak jak z Chorwacją - mówi Krzysztof Lijewski. Nie zgadza się, że mecz z Chorwatami był wreszcie meczem polskiego ataku. - Nie, wygraliśmy głównie obroną. Tak, wykańczanie akcji w ataku wyglądała zupełnie inaczej niż we wcześniejszych meczach. Ale to jest tylko zakończenie tego, co się zaczyna w obronie. Jeśli jest mocny bramkarz, jeśli potrafimy bronić, wyprowadzać kontry i zdobywać z nich bramki, to potem pewność siebie w ataku pozycyjnym przychodzi sama - mówi Lijewski.
- Wielu nas skreśliło, a my jesteśmy w półfinale. Trener nam powiedział: gramy o finał, a więc półfinał to jest nasz finał. Rzucamy do walki wszystko co mamy, nie oglądamy się na nic innego. Nasza siła to zespołowość i wiara w siebie. Jeśli zwycięstwo z Chorwacją nas odblokowała, to luz, swoboda w grze powinny być jeszcze większe niż w ćwierćfinale - tłumaczy Lijewski.
Żeby pokonać Danię trzeba będzie koncentracji, swobody w grze, bramkarza świetnego jak Piotr Wyszomirski z meczu z Chorwacją, skuteczności Lijewskiego i Karola Bieleckiego. O tym ostatnim Duńczycy mówią, że nigdy nie widzieli go tak mocnego jak w Rio. Gra tutaj turniej życia. Jest liderem strzelców. Ale tuż za nim czają się Duńczycy. Bielecki ma 45 bramek, tylko o jedną mniej - Lasse Svan. A kolejny Duńczyk, Mikkel Hansen, jest na czwartym miejscu z 36 bramkami.
Dania nigdy jeszcze nie grała w półfinale igrzysk, ale jest potęgą. W ostatnich pięciu latach była mistrzem i wicemistrzem Europy, dwa razy wicemistrzem świata. Słowenię, przeciw której Polacy byli bezradni, pokonała w ćwierćfinale siedmioma bramkami. - Tak, pokonała. No trudno - mówi Piotr Wyszomirski. - Ale teraz będzie inny mecz.
Jedna z najpiękniejszych historii IO w Rio. Wzruszająca rywalizacja i pomoc! [ZDJĘCIA]