Rio 2016. Koszykówka. Australia na medal - rozgromiła Litwę

Pod koszem urośli do tego stopnia, że brak medalu na igrzyskach odebrany zostanie jako rozczarowanie. W środę rozgromili w ćwierćfinale Litwę 90:64.

Po dwóch akcjach było 6:0, bo dwa razy za trzy punkty rzucił Matthew Dellavedova, aktualny mistrz NBA z Cleveland Cavaliers. Pod koszem od początku dobrze grał Andrew Bogut, który wygrał NBA rok temu, z Golden State Warriors. A gdy do zdobywania punktów (11 w pierwszej kwarcie!) włączył się Patty Mills, mistrz NBA z 2014 roku z San Antonio Spurs, Australijczycy błyskawicznie uciekli Litwie.

To żadna niespodzianka i nawet nie chodzi o to, że Australia jest jedyną reprezentacją na igrzyskach, która ma w składzie mistrzów najsilniejszej ligi świata z trzech ostatnich lat - nawet czterech, a nie trzech, bo w Spurs obok Millsa grał też Aaron Baynes. To nie liczba graczy w NBA (w minionym sezonie - siedmiu), a konsekwentne szkolenie i budowanie drużyny, decydują o poziomie gry Australii.

Medalu igrzysk w męskiej koszykówce nie zdobyli nigdy - w 1996 roku w Atlancie i cztery lata później u siebie w Sydney, w meczu o brąz ogrywali ich właśnie Litwini. Jednak gdy pod koniec lat 70. - po igrzyskach w Montrealu, gdzie Australijczycy nie zdobyli ani jednego złota - podejmowano decyzję o utworzeniu Instytutu Sportu w Canberze, wśród wytypowanych dyscyplin znalazła się także koszykówka.

Korzystano z doświadczeń amerykańskich, radzieckich i jugosławiańskich, a więc, jeśli chodzi o koszykówkę, przez długie dekady najlepszych. Selekcjonowanym z całego kraju nastolatkom - co roku do instytutu trafia po 12 chłopców i dziewcząt - zapewniano dostęp do wszystkiego, co najlepsze: szkoły, trenerów, diety, pomocy psychologów, naukowych nowinek itp.

Młodych koszykarzy rozwijano z naciskiem na wszechstronność. - Jak byłem mały, nauczono mnie dobrze kozłować. Potem pokazywano mi, jak grać na każdej z pięciu pozycji. Wierzcie lub nie, ale jako nastolatek całkiem nieźle rzucałem za trzy - opowiadał Bogut, mierzący 213 cm wzrostu środkowy, który w Rio imponuje nie tyle skutecznością pod koszem, co pomysłowymi asystami z obwodu.

Absolwentem instytutu był Luc Longley, pierwszy Australijczyk w NBA, który w latach 90. grał z Michaelem Jordanem w mistrzowskich Chicago Bulls, a teraz jest w sztabie szkoleniowym reprezentacji, absolwentami jest cała siódemka, która w minionym sezonie grała w NBA. Na igrzyskach brakuje rozgrywającego Dante Exuma, który leczył poważną kontuzję.

W Rio drużyna trenera Andreja Lemanisa, który dotychczas pracował tylko w Nowej Zelandii i Australii, wygrała pięć z sześciu meczów - pokonała Francję (87:66) i Serbię (95:80), rozegrała dobry mecz z USA. Do przerwy prowadziła 54:49, a statystycy szybko zauważyli, że Amerykanie nie przegrywali w połowie meczu od czasu igrzysk w Atenach, gdy zajęli trzecie miejsce. Australijczycy ostatecznie im ulegli 88:98, a potem zwyciężyli z Chinami i Wenezuelą, odpoczywając.

W środę z Litwą do przerwy było już 48:30 i rywale mogli być zadowoleni, że w końcówce drugiej kwarty zmniejszyli nieco straty. W drugiej połowie Australijczycy w pełni kontrolowali jednak spotkanie - trafiali, gdy Litwa się zbliżała, wzmacniali obronę, gdy rywal się rozpędzał.

Katem był Mills, 28-letni rzucający o wzroście 183 cm, który rzuca i błyskawicznie, i bardzo celnie. Litwie rzucił 24 punkty, w całym turnieju zdobywa po 21,1. Dellavedova dodał 15 punktów, kolejny wszechstronny mecz rozegrał Bogut - sześć punktów, siedem zbiórek, sześć asyst.

W półfinale Australia zagra z Chorwacją lub Serbią - ten mecz odbędzie się o 3.30 w nocy czasu polskiego. Australia będzie faworytem niezależnie od rywala, mało tego - nie można jej skreślać w walce o złoto.

A najciekawsze jest to, że najlepsze dopiero przed Australijczykami. W chwili, gdy w drużynach Hiszpanii i Argentyny, które w minionej dekadzie rzuciły się w pogoń za USA, konieczne są zmiany pokoleniowe, oni rosną w siłę. Do następnych igrzysk nie dotrwa już zapewne 36-letni rezerwowy David Andersen, ale drugi najstarszy po nim Bogut w 2020 roku w Tokio będzie miał tylko 35 lat.

Na dodatek zespół powinni wzmocnić utalentowani Ben Simmons i Thon Maker, którzy właśnie zostali wybrani w drafcie do NBA. 20-letni Simmons był zdecydowanym numerem 1 i może być graczem unikatowym - mierzy 208 cm wzrostu, ale ma świetne pole widzenia i bliżej mu do nietypowego rozgrywającego niż podkoszowego. Gra Australii może zyskać jeszcze jeden wymiar.

Jedna z najpiękniejszych historii IO w Rio. Wzruszająca rywalizacja i pomoc! [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.