Najpierw brązowy medal zdobyły w dwójce na 500 m Karolina Naja i motor napędowy wielu medalowych osad Beata Mikołajczyk. Obroniły miejsce sprzed czterech lat, a przed nimi w Rio przypłynęły osady Węgier i Niemiec - tyle że w odwrotnej kolejności i w nieco zmienionym składzie.
Na torze kajakowym tak jest, że im liczniejsze osady, tym większa dominacja Węgrów i Niemców. Reszcie najczęściej pozostaje walka o brązowy medal. Beacie - i Anecie Koniecznej, z którą wówczas wiosłowała - udało się w Pekinie ten porządek zaburzyć. Do złota zabrakło 0,7 sekundy. Teraz do złota i do srebra zabrakło sporo więcej, walka toczyła się na obu sąsiadujących ze sobą torach, w bliskim kontakcie, co w kajakach jest niezmiernie ważne - Polki nie zdołały się do niej włączyć. Ale Beata z trzema medalami stała się - wspólnie ze swoją byłą partnerką Konieczną - najbardziej utytułowaną polską kajakarką na igrzyskach.
A potem wystartowała Marta na jedynce na 200 m, w swoim rewanżu za rozczarowanie w Londynie (piąte miejsce). Marta, mieszanka wybuchowa. Jej wizerunek jest dokładnie odwrotny do konkurencji, w której się specjalizuje. Sprint kajakowy jest wyścigiem, w którym decydują siła i szybkość. Widać to po sylwetkach dziewczyn, szerokich barkach, szczupłych biodrach i nogach, rozwiniętych bicepsach, tricepsach, mięśniach piersiowych i najszerszych grzbietu.
Wymaga eksplozji. Wymaga kopa, takiego, jaki ma Nowozelandka Lisa Carrington, złota medalistka na 200 m, niepokonana od lat, pięciokrotna mistrzyni świata i dwukrotna olimpijska. W Rio Polka straciła do mistrzyni najmniej, odkąd się razem ścigają.
Wymaga odchudzenia się do 15 proc. tłuszczu, co dla kobiety jest takim wynikiem jak 3 proc. dla kolarza, ale tak trzeba, bo każdy dodatkowy dekagram powiększa opór wody do kwadratu.
Marta lubi różowy. Marta lubi wyraziste kolory, żarówiaste paznokcie. Marta lubi luz i robi sobie odważne zdjęcia na Facebooku. Kiedy jest na zawodach albo zgrupowaniach, kupuje karmę dla psów i kotów i je dokarmia. Sama ma trzy w domu i jeszcze psem się opiekuje na przystani w Kaliszu. Lgną do niej zwierzaki, nawet ryba chciała we wtorek wskoczyć do kajaka przed startem. - A jak zobaczyłam, że w logo igrzysk jest kot, to wiedziałam, że są moje - powiedziała.
Jest wierna i lojalna. Jej łódka od portugalskiego producenta Nelo ma kolor różowy - pomysł Marty, rzecz jasna - i to do niej pasuje idealnie. Kajak ma już pięć lat, ale jako sprzęt skrojony na miarę, dopieszczany i hołubiony jest w idealnym stanie, jak sekretarzyk z epoki króla Stasia w Łazienkach. Łódka jest podobno najlepsza ze wszystkich, które Nelo wyprodukował - przede wszystkim nie gnie się, nie ustępuje wodzie.
Na torze widać, że są już nowe modele, być może nie mniej sztywne niż te stare. Inaczej zachowują się w wodzie. Tną ją dziobem głębiej zanurzonym, niewychodzącym ponad linię wody, więc fala nie tworzy się duża, a opory stają się mniejsze. Może nawet te łódki są szybsze. Technologia brana jest przecież z nowoczesnego żeglarstwa, podpatrują ją producenci, w tym polscy, ale Marta trzyma się tego, co sprawdzone. - Będę trenować na innym kajaku, ale startować na różowym - powiedziała. Z ojcem go przelakierowała, poprawiła i już nie odda.
Jednocześnie ta strasznie siłowa konkurencja wymaga dźwigania takich ciężarów, jakie dźwigają faceci - po 100 kg w wyciskaniu w seriach. Wymaga kręcenia na kajakowym ergometrze do omdlenia lub do wymiotów tylko po to, aby coś tam sprawdzić w organizmie. Aha, gdyby Tomasz Kryk, trener kadry kobiet, przy której spędza 260 dni w roku, dowiedział się, że napisałem "coś tam sprawdzić", spojrzałby na mnie jak na wariata. Jest fanatykiem pracy. Fanatykiem poświęcenia się. Fanatykiem wyczynu, co należy rozumieć w ten sposób, że sam się nie oszczędza i tego samego oczekuje od innych. Komórki - wyrzucać! Pełne zaangażowanie. 260 dni z fanatykiem? To da się wytrzymać?
Trener Kryk tłumaczy: - Wyobraźmy sobie, że podczas seksu z partnerem kobieta ogląda coś na tablecie. I co partner wtedy myśli? Czy wyczuwa zaangażowanie i szanse na sukces? Więc nie ma smartfonów. Tylko w pokoju, w czasie wolnym. Mieliśmy na tym tle kilka spięć. A teraz dziewczyny patrzą krzywo na tych, którzy przy nich rozmawiają przez komórkę.
Według trenera Marta jest dziś dojrzałą zawodniczką. Jeszcze kilka lat temu - choćby przed Londynem, gdzie sprint po raz pierwszy wszedł do programu igrzysk - kazała trenerowi krzyczeć na siebie, zezłościć ją w ramach odczyniania czarów i zapomnienia stresu. Marta była wtedy jak mieszanka wybuchowa, jak TNT, którym trzeba wstrząsnąć, aby wybuchło. Teraz egzorcyzmy nie są konieczne, czas przed zawodami jest trochę spokojniejszy, jest bardziej profesjonalnie. Wybuch jest kontrolowany.
A trener może z powodzeniem wykorzystywać Martę do najpoważniejszych zadań.
Marta siedzi na szlaku w czwórce, również w czwartek zaczyna eliminacje. Jest szlakową, czyli siedzi w pierwszej dziurze, nadaje tempo wiosłowania, kontroluje wydarzenia na sąsiednich torach. Czyli właśnie od niej zależy, jak popłynie osada. Szlakowa wydobywa z dziewczyn wszystko to, co najlepsze.
Rio 2016. Polskie kajakarki gotowe na igrzyska. "To chyba życiowa forma"
Rio 2016. Seksafera w brazylijskiej kadrze. Ingrid Oliveira wyrzucona z wioski [ZDJĘCIA]