Nie protestował, nie upierał się tak jak poprzedniego dnia w rozmowie z dziennikarzami, że będzie olimpijczykiem aż do rozpatrzenia odwołania przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu. Zapowiedział, że będzie apelował, i może to robić, ale nie jako olimpijczyk. Jak do tej pory, żaden polski sztangista przyłapany na dopingu nie zrezygnował z odwołania do najwyższych instancji sportowych, w niektórych przypadkach kończyło się to sukcesem. Czasem laboratorium lub kontrolerzy popełniali błędy proceduralne, które powodowały podważenie wyników badań przez prawnych obrońców dopingowiczów.
Zawodnik sam przebukował lot - start kategorii 94 kg, w której miał rywalizować on i brat Adrian, przypadał na sobotę 13 sierpnia - i odleciał do Polski we wtorek około godz. 15 z lotniska Galeao.
Zieliński jest pierwszym przypadkiem wyrzucenia Polaka z wioski olimpijskiej po Jarosławie Morawieckim, hokeiście, który wpadł na dopingu w 1988 roku, podczas igrzysk w Calgary.
Zieliński, oraz jego brat Adrian trenowali przed igrzyskami według indywidualnego toku razem z ich zaufanym trenerem Jerzym Śliwińskim. Dołączyli do zgrupowania prowadzonego przez trenera kadry Ryszarda Soćkę dopiero na dwa tygodnie przed wylotem do Rio.