Rio 2016. Skandal polityczny na igrzyskach. "Co za wstyd!"

- Jak można było do tego dopuścić w dniu rozpoczęcia się olimpiady? Czy nie jest to kompletnym przeciwieństwem tego, czym powinny być igrzyska? - pytał swoich obserwujących izraelski wioślarz Udi Gal. W piątek przed ceremonią otwarcia igrzysk w Rio de Janeiro doszło do skandalu z udziałem reprezentantów dwóch państw będących w stanie wojny.

- Co za wstyd! Reprezentacja Izreala jest gotowa do wyjazdu na ceremonię otwarcia igrzysk na Maracanie. Wsiadamy do autobusu, który mieliśmy dzielić ze sportowcami z Libanu. Ale oni, gdy zdali sobie sprawę z naszej obecności, zażądali od kierowcy zamknięcia drzwi! - pisze na swojej stronie facebookowej Udi Gal, izraelski wioślarz. Doniósł on o skandalu, który miał miejsce w piątek. Liban i Izrael nie utrzymują stosunków dyplomatycznych, oficjalnie są w stanie wojny.

- Organizatorzy starali się znaleźć dla nas dodatkowe autobusy, ale ja nalegałem, by wsiąść do tego, który od początku mieliśmy dzielić ze sportowcami Libanu. Nie byliśmy mile widziani, bo nawet, gdy kierowca otworzył drzwi, to jeden z delegatów ich reprezentacji zablokował nam wejście. Organizatorzy próbowali też zapobiec skandalowi międzynarodowemu, ale ten incydent to wstyd! Nie potrafię opisać, tego co czuję - wścieka się Gal.

Trzykrotny medalista mistrzostw świata denerwował się, że organizatorzy w ogóle dopuścili do takiej sytuacji. - Czy to nie jest przeciwieństwem wszystkiego, czym igrzyska powinny być? - pytał retorycznie.

Ostatecznie na ceremonię na Maracanie reprezentacja Izraela dotarła innym środkiem transportu. Jednak Gal nie zostawił tej sprawy i kontynuował wątek w kolejnym wpisie. - Jestem wzruszony tym, jak wiele osób zainteresowało się tym wydarzeniem i wsparło sportowców Izraela. Ten wstydliwy incydent tylko nas zmotywował. Najważniejszy jest duch olimpijski, który będziemy chronić i z dumą się go trzymać - dodał.

- Kilka dni przed ceremonią otwarcia sportowcy z Izraela wzięli udział w ceremonii uczczenia pamięci sportowców, którzy zostali zamordowani przez terrorystów na igrzyskach w Monachium w 1972 roku. A do Brazylii przyjechaliśmy reprezentować nasz kraj jako sportowcy, nie politycy. Nasza drużyna to przede wszystkim wspaniali ludzie - zaznaczył.

Z kolei w libańskich mediach za incydent obwinia się reprezentantów Izraela, którzy mieli prowokować delegację z drugiego kraju. - Było ponad 250 autobusów przygotowanych dla sportowców. Byłem zdziwiony, gdy już siedzieliśmy w swoim, a oni starali się wejść do naszego. Powiedziałem kierowcy, by zamknął drzwi, ale jeden z ich trenerów zablokował je. Dlatego użyłem siły, by nie dopuścić ich do wejścia do autobusu - tłumaczy Saleem a-Haj Nacoula, szef reprezentacji Libanu.

"W kraju Nacoula został uznany za bohatera" - donosi "Times of Israel". Konflikt między dwoma krajami trwa od wielu lat. W 2000 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych wytyczyła nową granicę, tzw. Niebieską Linię, ale ani Liban, ani Izrael nie utrzymują stosunków politycznych.

Skandaliczne warunki w wiosce olimpijskiej. Oburzeni Polacy wyliczają: syf, robaki, brak okien i wody w łazience

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA