Rio 2016. Dziewczyna z reklamy jedzie na igrzyska

Wojna w Sudanie Południowym. Tym razem olimpijska - o to, czy do Rio ma jechać bohaterka wzruszającej reklamówki głównego sponsora igrzysk czy lepsi od niej sportowcy.

Filmik Samsunga wyciska łzy. 19-letnia Margret Rumat Rumar Hassan szykuje się do biegu na 200 m, w szatni stadionu olimpijskiego zakłada słuchawki Samsunga, podłącza je do smartfona, w tle pojawiają się wycinki gazet: "Dziewczyna z sąsiedztwa marzy o igrzyskach". Margret słyszy szum ulicy, chyba stolicy Dżuby, słyszy ludzi skandujących jej imię i życzących powodzenia. Dzięki niej zapominają o tragedii wojny domowej, najdłuższej w Afryce, i czekają na pierwszy w historii olimpijski start reprezentacji i jej - dziewczyny z sąsiedztwa.

Pewnie nie zależy im na wyniku, Margret odpadnie w eliminacjach. Są dumni z tego, że w Rio jest ktoś z ich umęczonego kraju, że mają za kogo trzymać kciuki. Margret wychodzi na bieżnię niesiona emocjami rodaków.

 

Przez miesiąc reklamówkę obejrzały ponad 22 miliony osób.

Przez korupcję najlepszy sprinter nie pojedzie?

Osiem dni przed igrzyskami - gdy walizki czekały spakowane - sprinter Mangar Chuot otrzymał e-mail z informacją, że właśnie został skreślony z listy reprezentantów Sudanu Płd. W tym momencie mógłby wyrzucić do kosza olimpijską akredytację, którą już otrzymał.

Chuot mieszka i trenuje w Perth w zachodniej Australii, gdzie odnalazł miejsce do życia po ośmioletnim pobycie w obozie dla uchodźców w Kenii. Do sportu namówił go australijski trener Lindsay Bunn, który zauważył Chuota biegającego po parku w Perth. Teraz Mangar jest najlepszym zawodnikiem kraju na 200 m, jego mistrzem i rekordzistą. W 2014 roku był też mistrzem Australii, ale w 2016 roku zdecydował się reprezentować na igrzyskach Sudan Płd., w hołdzie dla ojca, szefa wioski i sędziego, który zginął w rajdzie bojówkarzy. - Zginął jak bohater - mówi Chuot.

Bunn twierdzi, że władze południowosudańskiego komitetu olimpijskiego zostały skorumpowane, bo Chuot już w grudniu otrzymał pisemne zapewnienie od krajowej federacji lekkoatletycznej o tym, że będzie reprezentantem w Rio. Trener - uważający, że jego zawodnikowi przydarzyła się najobrzydliwsza rzecz w historii sportu - złożył odpowiednie zawiadomienia w MKOl i IAAF.

Presja korporacji

Sprawa jest jednak bardziej złożona niż wręczenie łapówki, której najprawdopodobniej nie było, a już na pewno nie w bezpośredniej, prostackiej formie z ręki do ręki. I zarazem sprawa ta dowodzi, jak wielki i nieuprawniony wpływ mają na kształt igrzysk sponsorzy oraz jak bardzo sportowi działacze zabiegają o nich, pielęgnują ich obecność, boją się rozdrażnić, aby mieć z czego płacić rachunki. W dużej skali może to być MKOl dopuszczający Rosję do igrzysk mimo dowodów państwowego, powszechnego dopingu. W małej skali - Sudan Południowy ulegający z pokorą globalnemu koncernowi olimpijskiemu.

Tym, który stał za wykreśleniem lepszego i wpisaniem na listę słabszej, ale za to ze wsparciem Samsunga, był dr Tong Chor Malek Deran, sekretarz komitetu olimpijskiego Sudanu Płd. W korespondencji ze sportowcami i w wywiadach twierdzi dziś, że czuł presję, aby wybrać do drużyny dziewczynę z reklamy Samsunga. Nie kryje się z argumentami, choć powinien. Kiedy australijska stacja telewizyjna SBS zapytała go, "czy Viola Lado [mistrzyni kraju na 200 m z o sekundę lepszym czasem niż Margret Hassan] nie jedzie do Rio, ponieważ Samsung nie zrobił opowieści o niej do reklamy", odpowiedział: "Tak, Viola nie ma za sobą żadnej historii. Hassan zakontraktowano do Rio, aby jej historia miała zakończenie, podczas gdy Viola swojej nawet nie zaczęła".

Dr Tong argumentuje, że Samsung wybrał Hassan, bo startowała - jako pierwsza kobieta z Sudanu Płd. - już w 2014 roku na młodzieżowych igrzyskach olimpijskich i ma przed sobą przyszłość. "Tak, wysyłamy ją do Rio, bo ma kontrakt z Samsungiem jako olimpijka".

Samsung zaprzecza, że wpływał na decyzję.

Rozstrzygnięcie w Trybunale

W każdym kraju, w tym w Polsce, do reprezentacji zgłaszają kandydatów krajowe federacje sportowe, a skład zatwierdza komitet olimpijski, który samodzielnie nie może wyznaczać członków drużyny. Teraz w Sudanie Płd. federacja lekkoatletyczna sabotuje wybranych przez komitet i na odwrót.

Trener Bunn, Chuot i federacja lekkoatletyczna zaskarżyli decyzję komitetu olimpijskiego do Trybunału Arbitrażowego. Jego trzyosobowy lotny skład już działa w Brazylii, głównie weryfikując i ostatecznie zatwierdzając występ "czystych" Rosjan, ale rozpatrzy też skargę Chuota. Pozostali Afrykanie już w Rio wylądowali - 16-letni Santino Kenyi (1500 m), 33-letni Guor Marial, biegnący w swoim drugim olimpijskim maratonie (po londyńskim, kiedy startował pod flagą olimpijską), oraz Hassan (200 m).

Pięciu innych sportowców Sudanu Płd. mieszkających wciąż w obozach w Kenii wystartuje w Rio w zespole uchodźców.

Nie takie Rio straszne! Polscy sportowcy czują się tu jak w raju

Zobacz wideo
Więcej o: