"Nie bójcie się podejmować ryzyka! Dziękuję @LAKings za ten niesamowity ubaw!" - napisał na Twitterze Ryan Totka. Miał za co dziękować. Kiedy Dustin Brown podnosił najcenniejsze hokejowe trofeum, Ryan Totka miał w kieszeni papierek, który gwarantował mu 14 tys. dolarów.
Zanim rozpoczęły się play-offy, stawki na końcowy triumf Kings wynosiły 10 do 1. W pierwszej rundzie "Królowie" grali z San Jose Sharks i po trzech meczach przegrywali 0-3. Wtedy jeszcze Ryan Totka nie wierzył. Ale kiedy dwa kolejne mecze zakończyły się zwycięstwem drużyny z Los Angeles, doznał olśnienia. Pojechał do Las Vegas i wyłożył aż 500 dol. Zakład: Kings zdobędą Puchar Stanleya. Kurs: 28 do 1.
- Przez cały sezon chodziłem na mecze Kings i wiedziałem, że w play-offach odpalą! - powiedział Totka, który dorastał w Edison, jako kibic New Jersey Devils, ale teraz mieszka w Los Angeles. - Czułem, że Jonathan Quick [bramkarz Kings - red.] złapie formę, a transfer Mariana Gaborika oznaczać będzie więcej goli - dodał.
Tylko trzy drużyny w historii NHL potrafiły wyciągnąć ze stanu 0-3 w play-offach. Ale Kings pokonali Sharks. W kolejnej rundzie, przeciwko Ahaheim Ducks było już 2-3, ale "Królowie" znów dali radę. W finale Konferencji Zachodniej, przeciwko Chicago Blackhawks w decydującym meczu nr 7 dwukrotnie przegrywali dwoma golami. Wyrównali i ponownie dali nadzieję Totce. W finale, choć zaciętym, Ryan mógł już odetchnąć, bo Kings odprawili New York Rangers 4-1.