Gorszy pierwszy skok w wykonaniu Kamila Stocha widzieliśmy już w drużynowym konkursie w Soczi. W Falun po pierwszej serii bohater igrzysk był dopiero 13. i choć w rundzie finałowej przesunął się na czwartą pozycję, rywale mogą zastanawiać się, czy bohater nie jest zmęczony.
Zaraz po Soczi zaczęło się dziać to, co Stoch zapowiadał - w końcówce sezonu atakują ci, którzy na igrzyskach nie zdołali spełnić swoich marzeń.
W Szwecji świetny był Severin Freund. Niemiec, który w Rosji indywidualnie nie zdobył medalu, teraz w obu seriach bił rekord skoczni i drugiego Prevca wyprzedził aż o 15,9 pkt.
Z kolei Słoweniec po olimpijskim srebrze i brązie najwyraźniej zrobi wszystko, by wygrać Puchar Świata.
Jak ważna jest dla Prevca Kryształowa Kula, dowiedzieliśmy się już przed igrzyskami. Podczas gdy cała światowa czołówka zrezygnowała ze startu w dwóch konkursach w Sapporo, Słoweńcy pojechali tam w najmocniejszym składzie i z Japończykami rywalizowali o punkty do klasyfikacji generalnej. Prevc zdobył ich wtedy aż 180, wygrywając pierwsze zawody, a w następnych zajmując drugie miejsce. Tydzień później w Willingen, gdzie dwukrotnie triumfował Stoch, 22-latek z Kranju był "tylko" siódmy i trzeci, wobec czego musiał oddać Polakowi plastron lidera PŚ. Ale przed Falun tracił do naszego skoczka zaledwie 13 punktów. Za drugie miejsce w Szwecji zdobył ich 80, Stoch za czwarte dostał 50, dlatego teraz o 17 "oczek" lepszy jest Prevc.
Tak zaciętej walki o Kryształową Kulę nie mieliśmy od dwóch lat. Poprzedni sezon zdominował Gregor Schlierenzauer, a w 2012 roku Austriak przegrał Puchar Świata przez decyzję o odpuszczeniu startów w Sapporo. Tam pojawił się Anders Bardal, zajął drugie i 14. miejsce, zarobił 98 punktów, a ostatecznie wyprzedził Schlierenzauera o 58 pkt.
Oczywiście tamta historia nie musi się powtórzyć. Stoch drugim skokiem udowodnił, że wielkiej formy z Soczi nie zgubił, a powiększając swój dorobek o 50 punktów, tylko nieznacznie zszedł poniżej średniej z tego sezonu.
Dziś to Stoch jest zawodnikiem zyskującym średnio najwięcej w jednym konkursie. W 19 startach tego sezonu Polak wywalczył 971 pkt, co w przeliczeniu na start daje 51,1 pkt. Drugi w takim zestawieniu jest Bardal. Norweg, który w "generalce" zajmuje siódme miejsce, swoje 638 punktów wywalczył w 13 konkursach, a to daje średnią zdobycz na poziomie 49,07 pkt. Prevc w takim ujęciu jest gorszy od jeszcze jednego zawodnika. Trzeci w PŚ Noriaki Kasai swoje 806 pkt zgromadził w 17 startach, co daje średnio 47,4 pkt na konkurs. Słoweniec ma średnią 47,04, bo 988 punktów zebrał w 21 występach.
Gdyby skakała statystyka, to w siedmiu ostatnich indywidualnych startach sezonu Stoch zyskałby nad Prevcem 28 punktów, a wtedy w Planicy odebrałby Kryształową Kulę, mając o 11 punktów więcej od faworyta gospodarzy.
Ale statystyka jest tylko dodatkiem do pasjonującej rywalizacji dwóch świetnych zawodników. Reszta traci chyba za dużo, by włączyć się do walki Stocha i Prevca. Ale Freund, Kasai czy Bardal w dużej formie gwarantują, że rozgrywka między liderem i wiceliderem będzie jeszcze ciekawsza, bo w każdym konkursie - jak w Falun - ktoś może wskoczyć między nich, powiększając punktowe różnice między Polakiem i Słoweńcem.
Jeśli w wyścigu po Kryształową Kulę ostatecznie lepszy okaże się Prevc, trudno będzie wyrzucać Stochowi, że nie pojechał do Sapporo. Może właśnie dzięki temu w Soczi to on skakał po złote medale, a Słoweniec "tylko" po srebrny i brązowy.
Na pewno Polak nie popełnił błędu, jaki dwa lata temu zrobił Schlierenzauer. On zrezygnował wówczas ze startów w Sapporo, choć imprezą sezonu były tylko mistrzostwa świata w lotach w Vikersund, a odbyły się miesiąc po japońskich zawodach. Wtedy do Japonii polecieli wszyscy liczący się zawodnicy, poza Austriakiem, który wygrał ostatni (w Zakopanem) start przed i pierwszy po (Predazzo) Sapporo. Skacząc na Okuarayamie, na pewno nie wypadłby gorzej niż Bardal.