• Link został skopiowany

Soczi 2014. Kowalczyk po 30 km: Koniec kariery? Nic jeszcze nie postanowiłam, ale mój trener na pewno chce pracować dalej

- Noga bolała, nie było sensu dalej biec ponad stan. I tak los mi tutaj podarował dużo. Za dwa tygodnie w Oslo zdecydujemy razem z całą drużyną, czy biegnę dalej, czy robię rok przerwy czy może schodzę z tras - mówi Justyna Kowalczyk po przerwanym biegu na 30 km.
Justyna Kowalczyk
AP/Matthias Schrader

Paweł Wilkowicz: Co się stało?

Justyna Kowalczyk: Zaraz po starcie z kimś się zahaczyłam noga, było duże zamieszanie, nie wiem z kim. Coś się tam chyba bardziej popsuło w tej lewej nodze. Próbowałam, starałam się, tam gdzie jeszcze było miękko i pod górę to jakoś szło. Ale tam, gdzie twardo i zakręty, nie dawałam rady. Nie było sensu. I tak już szłam ponad stan. Iść jeszcze bardziej ponad stan to już zupełnie nie miałoby sensu.

Ze schodów z kabiny schodziłaś bardzo wolno. Boli?

- Tak, bo to chyba już w tym miejscu, gdzie nie sięga znieczulenie.

Można powiedzieć, że jak wyrwałaś losowi złoto na 10 km, tak teraz się odwróciło i on wziął swoje.

- Tak bywa. U mnie jak zwykle: raz do przodu, raz do tyłu. Sinusoida od pierwszego medalu igrzysk w Turynie do ostatniego tutaj. Bardzo się cieszę z tego, co zrobiłam na tych igrzyskach. Dzisiaj mi trochę przykro, ale i tak los mi tutaj podarował dużo.

A co teraz?

- Wylot do kraju, wtorek i środa seria badań, starty w Oslo i Drammen jeszcze do dzisiaj miałam w planach, ale zobaczymy, co się okaże. Nie wiadomo, co z finałem Pucharu Świata w Falun. A potem zobaczymy co dalej.

Po wczorajszym wywiadzie trenera Aleksandra Wierietielnego coraz więcej świadczyło o tym, że po Falun - koniec kariery.

- Nie chcę nikomu zarzucać niekompetencji ani niczego podważać, ale z tego co wiem, tak mi powiedział trener, ta wypowiedź jest z Zakopanego, z jesiennych przygotowań. Z września albo października. Od tamtej pory bardzo dużo się zmieniło. Mój trener bardzo chce pracować. Podobnie jak moja drużyna. Jedynym znakiem zapytania jestem ja. Nie wiem, po co komu takie odgrzewane rzeczy. Przecież trener przed igrzyskami powiedział, że nie będzie udzielał wywiadów. I tego nie robił. Z tobą w Kuusamo rozmawiał na przykład o tym, że będzie kucharzem, prawda? No taki miał nastrój w październiku i listopadzie, że już nie chce. Dużo rzeczy się na to składało. Ja też chyba byłam wtedy... Nieważne. Trener chce pracować dalej, czy będziemy pracować, to się okaże. Ale na pewno nikt się nie będzie ewakuował przed końcem sezonu, nikt nie ma nikogo dość, wręcz przeciwnie. Najprawdopodobniej w Oslo podejmiemy całą drużyną decyzję, co dalej.

Czyli się jeszcze dzisiaj ku niczemu nie skłaniasz?

- Dzisiaj się nie skłaniam. Przed chwilą podziękowaliśmy sobie za igrzyska, za pięć medali olimpijskich, wszystkie zdobyte z moim trenerem. I tyle.

Wczoraj miałaś bardzo zły nastrój. Był jakiś konkretny powód?

- Każdy ma słabsze i lepsze dni. Mój nie wynikał ze sportu. Szkoda że taki się trafił na igrzyskach, ale trudno. Bardzo chciałam walczyć na tej trzydziestce, wyszłam na start z takim samym nastawieniem co zwykle. Nie jestem chora, od kostki w górę nic mi nie jest. Byłam w normalnej dyspozycji, podbiegi ładnie mi szły. Nie chciałam się wyrywać do przodu, bo po co, ale szło.

To, że trzeba było zejść z trasy, zostawi cię z jakimś niedosytem i może wpłynie na przyszłe decyzje?

- Czy będę tęsknić za nartami, rywalizacją? Ja nie wiem, czy w ogóle będę musiała tęsknić. My naprawdę jeszcze nie podjęliśmy decyzji, czy biegam dalej, czy pracujemy dalej w tym samym składzie, na tych samych zasadach, czy przerwa, czy nigdy już. Myślę, że jak już to ogłoszę, to będzie stała, będzie można mi wierzyć. Jak powiem, że rok przerwy, to rok, jak powiem że zostaję, to zostaję. Kiedyś jak Adam Małysz miał kończyć, to staliście nad nim cały czas, czekając, aż powie to jedno słowo: kończę. Więc nie róbcie mi tego samego, dajcie spokojnie przemyśleć. Nie chciałam się skupiać tutaj na tym, czy kończę czy nie, bo miałam coś do zrobienia. W Oslo i Drammen też mam coś do zrobienia. Oczywiście, czas na podjęcie decyzji biegnie nieubłaganie. Nie będzie łatwo to zrobić. Nie będzie łatwo się rozstać z nartami, nie będzie też łatwo zagonić się do poświęcenia na treningi kolejnych lat. Muszę podejść racjonalnie.

A jakie to trzy zmienne, które mają wpłynąć na decyzję? Trener, zdrowie, życie osobiste?

- Trener nie jest zmienną. Trener chce dalej pracować. On już mam plany na następne lata, jakby co. On nie jest znakiem zapytania, na dziś, choć nie wiem, czy za miesiąc nie postanowi być na przykład astronomem. I nie myślcie proszę, że mu docinam. To są ogromne emocje i stres. Najważniejsze będzie zdrowie. Bo ono obecnie po prostu nie jest na olimpijskim poziomie.

Więcej o: