- Zaraz po starcie miałam małą kolizję. Moja lewa noga zahaczyła się z nartą którejś z koleżanek. Poczułam ból. W momentach, w których było miękko, aż tak mi to nie przeszkodziło, ale gdy trzeba było zjechać, nagle skręcić, czułam silny ból - mówiła Kowalczyk w rozmowie z TVP. - Teraz? Boli tak jak na początku - dodała.
- Chciałam powalczyć, ale w tych najtrudniejszych miejscach nie dawałam rady. Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu dalej się męczyć - tłumaczyła swoje zejście z trasy.
- Narty miałam świetnie przygotowane, za to dziękuję i przepraszam, że ich nie wykorzystałam. Już na szóstym kilometrze dziewczyny mocno przyspieszyły i mi odjechały - komentowała wyścig.
Kowalczyk mocno podkreśliła, że Aleksander Wierietielny pozostanie jej trenerem.
- Widziałam się już z całą ekipą, podziękowaliśmy sobie za igrzyska. Chcieliśmy mieć złoto i mamy złoto. Co dalej? Mój trener nie jest na nie, nie odchodzi, nie ucieka. Przed igrzyskami nie udzielał żadnych wywiadów. Rozmowa Polskiego Radia była zrobiona w październiku w Zakopanem. Od miesiąca, półtorej, jest zdecydowany, by pracować dalej - tłumaczyła.
Wstępnie z Polką chcą pozostać pozostali członkowie jej ekipy.
- Nikt nie jest na "nie". Wszyscy są mniej lub bardziej przekonani. Pewnie w Oslo zbierzemy się całym teamem i o tym porozmawiamy - dodała.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone