Norwegia od kilku dni żyje fatalnymi wynikami swoich biegaczy. Początek igrzysk na trasach biegowych dla Norwegów był jeszcze niezły - w biegu łączonym złoto wywalczyła Marit Bjoergen, w sprintach najlepsi byli Maiken Falla i Ola Hattestad. Gdy zrobiło się jeszcze cieplej, kolejne cztery konkurencje dały jednak już tylko jeden krążek - brąz Therese Johaug w biegu na 10 km klasykiem. Gwoździem do trumny były sztafety, w których drużyny norweskie miały mieć pewne złota, a zostały bez medali.
Słabe wyniki całej drużyny każą upatrywać przyczyn klęski nie tyle w słabej formie narciarzy, co w problemach z przygotowaniem sprzętu. Po sztafecie kobiet, gdy na narty narzekała Marit Bjoergen, szef norweskich serwismenów Knut Nystad przepraszał zawodniczki.
Teraz Nystad, atakowany mocno przez norweską prasę, wietrzy spisek. - Wygląda to wszystko co prawda tak, jak byśmy byli zupełnie niekompetentni. Wiem jednak, że inne zespoły mają dostęp do innych smarów, niż my. Po prostu wygląda na to, że dostaliśmy od producentów inny produkt, niż zamawialiśmy - mówi w serwisie Dagbladet.no i przypuszcza, że stało się to celowo, by przełamać hegemonię norweskich biegów.
W niedzielę i w nocy z niedzieli na poniedziałek norwescy serwismeni jeszcze raz testowali narty i smary na trasach w Krasnej Polanie. - Wiemy coraz więcej i jesteśmy bliscy rozwikłania zagadki. Przypuszczam, że kiedy dowiemy się, co zrobili Szwedzi [wygrali obie sztafety - red.], będziemy się śmiać i powiemy sobie: cholera, to było takie proste! - mówi Knut Nystad. - Teraz jednak nie jest najważniejsze to, co się stało, a to co przed nami. Musimy mieć najlepiej przygotowane narty na nadchodzące wyścigi - dodaje.
Szans na rehabilitację jest już niewiele, bo do rozdania w biegach są już tylko cztery komplety medali: w sprintach drużynowych w środę oraz na zaplanowanych na weekend najdłuższych dystansach 30 km u kobiet i 50 km u mężczyzn. Nadzieję Norwegom daje pogoda - w Soczi od środy temperatura ma spaść o kilka stopni. Już wcześniej dyrektor norweskich biegów Vidar Lofshus przyznał, że Norwegowie nie przebadali zachowania nart i smarów w warunkach tak nietypowych, jakie w weekend były w Krasnej Polanie. - Gdy jest prawie 20 stopni powyżej zera, mamy wielki problem z odprowadzeniem wody spod nart. Ona nas hamuje - mówi Lofshus.