"To pierwszy taki przypadek na tych igrzyskach, że złoto w rywalizacji mężczyzn w panczenach wygrał zawodnik spoza Holandii" - pisze serwis Ad.nl. Tytuł relacji mówi wszystko: "Bródka zepsuł holenderską imprezę".
Media w Holandii są pod wielkim wrażeniem zawodów, w których o zwycięstwie zadecydowało zaledwie 0,003 sekundy. - Na tak ekscytujący wyścig, biorąc pod uwagę tempo i poziom frustracji, będziemy musieli poczekać co najmniej cztery lata - komentuje holenderski judoka Henk Grol, dwukrotny brązowy medalista olimpijski. Nawiązuje tym samym do łez Verweija, który długo nie mógł pogodzić się z tak minimalną porażką.
- Nie czuję się szczęśliwy, że zdobyłem srebro. To nie jest miejsce, na którym chciałem być. Cały rok ciężko pracowałem i byłem gotowy na zwycięstwo. Co mam powiedzieć w takiej sytuacji? Że to był wielki wyścig? - mówił Verweij i z trudem powstrzymywał łzy. - Przegrałem i nic nie mogę zrobić. W końcówce jechałem nieudolnie, powinienem zachować więcej spokoju - dodał.
Holenderskie media publikują wypowiedzi Bródki dla telewizji NOS. - To coś niewiarygodnego. Moim celem było pokonanie Shani Davisa, z którym jechałem w parze. Podczas przejazdu Verwija byłem strasznie zdenerwowany i kiedy skończył, wcale nie wiedziałem, że wygrałem. Dopiero później do mnie dotarło, że jestem mistrzem - powiedział Polak.
Holenderskiemu trenerowi Gerardowi Kemkersowi zajęło dużo czasu, zanim stanął przed dziennikarzami i udzielił wywiadów. - Musiałem ochłonąć. To był wyścig prawdziwych mężczyzn. Koen walczył o każdy centymetr, myślałem, że wygrał. I nagle spadłem na ziemię. To cholernie gorzkie uczucie - przyznał Holender.
Pogodzić się ze srebrem nie może też holenderska panczenistka Ireen Wust, która wywalczyła na tych igrzyskach dwa medale - złoto i srebro. "To takie niesprawiedliwe, dlaczego nie ma złota?" - napisała na Twitterze.
W Holandii pojawiły się nawet głosy, że w takiej sytuacji powinno się przyznawać dwa złote medale. Kibice przesyłają sobie artykuł sprzed pięciu dni z serwisu Quest.nl o dużo mówiącym tytule: "Jak dokładny jest czas?". "Można powiedzieć, że zdjęcia nie kłamią, ale obraz nigdy nie odda całej rzeczywistości, mogą być różnice w oświetleniu. Różnicę może robić też sam start, odgłos wystrzału. Jeden łyżwiarz jest bliżej startera, drugi dalej. Do tego drugiego odgłos wystrzału dochodzi z opóźnieniem" - czytamy. Takich czynników jest więcej. Co ciekawe, w ubiegłym roku profesor Gerard Sierksma z Uniwersytetu w Groningen wykazał, że wyniki w łyżwiarstwie szybkim są tak naprawdę wynikami przybliżonymi. A różnice w czasie mogą wynosić plus-minus... 0,003 sekundy.