Do wypadku rosyjskiego faworyta do medalu doszło podczas półfinału sprintu - na jednym ze stromych zjazdów zakończonym ostrym zakrętem. Gafarow upadł na śnieg i złamał nartę. Nie mając już szansy na medal, narciarz z trudem wstał i ruszył w kierunku mety ciągnąc za sobą połamaną nartę.
Całą sytuację obserwował stojący przy trasie trener Wadsworth. Jego podopieczni odpadli już wcześniej, więc nie mając nic lepszego do roboty, oglądał rywalizację sprinterów w półfinale. Jak opowiada, po wypadku Gafarowa rozejrzał się wokół i zdziwił się tym, że nikt nie ruszył mu z pomocą. Wszyscy - w tym grupa rosyjskich trenerów - tylko stała i przyglądała się nieszczęśnikowi.
- To było jak oglądanie zwierzęcia złapanego w pułapkę. Możesz tylko tkwić w miejscu i nie możesz z tym nic zrobić - powiedział Kanadyjczyk. Gafarow był już w tym momencie trzy minuty za rywalami i chciał jedynie pokonać kilkaset metrów dzielące go od mety.
Wadsworth chwycił więc zapasową nartę, którą miał przygotowaną dla swojego podopiecznego Alexa Harveya i ruszył na pomoc Rosjaninowi. Ten widząc biegnącego w jego stronę trenera, stanął, po czym szkoleniowiec ukląkł przed nim i bez słowa zaczął zmieniać mu nartę. Po zakończonej wymianie, Gafarow mógł znów "pełną parą" ruszyć w kierunku mety. Po jej przekroczeniu kibice zgotowali mu huczną owację.
- Chciałem tylko, aby zachował godność, gdy będzie przekraczać linię mety - powiedział Kanadyjczyk, który sam trzykrotnie startował na igrzyskach olimpijskich. Gdy dwie godziny po tym wydarzeniu, dziennikarka "Toronto Star" chciała z nim porozmawiać o tym, jak pomógł Rosjaninowi, ten był zaskoczony, że w ogóle ktokolwiek zwrócił na to uwagę.
- To po prostu pozwoliło mi poczuć się choć trochę lepiej. Gdyż wcześniej pozostała część dnia, była całkowicie do d... - powiedział trener, którego zawodnicy odpadli przed półfinałem.
Podczas igrzysk olimpijskich takie zachowania nie są jednak niczym nowym. Podobna sytuacja miała już miejsce m.in. w Turynie i co ciekawe pomoc uzyskała wtedy sprinterka... kanadyjska. Norweski trener Bojrnan Hakensmoen pożyczył wówczas kijek Sarze Renner, gdyż ona zgubiła swój własny. Kanadyjska do mety dobiegła jako druga, podczas gdy startująca również Norweżka finiszowała jako czwarta.
Szkoleniowiec powiedział wówczas: - Ta rywalizacja tak samo jak wszystkie inne rywalizacje, powinna być bezpośrednią walką. Nie powinno się to decydować z powodu nart, czy sprzętu.