Soczi 2014. Beatlesi po rosyjsku

W środę w Soczi kończą się żarty, a zaczyna turniej hokeistów, czyli wojna Rosji z resztą świata. O złoty medal, na który sborna czeka od 1992 r.

W zakochanym w hokeju na lodzie kraju oczekiwania może zaspokoić tylko złoty medal - srebro czy brąz będą porażką. Publicznie mówił o tym sam prezydent Władimir Putin, a karnie powtarzał za nim minister sportu. Rosyjska federacja zrobiła wszystko, by ściągnąć najlepszych graczy z NHL oraz stworzonej kilka lat temu i pompowanej pieniędzmi Gazpromu oraz innych rosyjskich gigantów rodzimej Kontynentalnej Ligi Hokejowej (KHL).

Pompowanej do tego stopnia, że 30-letni superstrzelec NHL Ilja Kowalczuk, pierwszy Rosjanin wybrany z nr. 1 w drafcie do tej ligi, wrócił w zeszłym roku z New Jersey Devils, z którym miał kontrakt wart 100 mln dol. Teraz gra w SKA Sankt Petersburg, ulubionym klubie z rodzinnego miasta Putina.

Ci gwiazdorzy, którzy za oceanem wciąż grają, przylecieli do Soczi specjalnym samolotem. Siedzieli w nim przede wszystkim ci, którzy - oprócz Kowalczuka - mają być motorami napędowymi sbornej: Aleksiej Owieczkin (Washington Capitals), trzykrotnie najlepszy gracz NHL, inni świetni napastnicy - Jewgienij Małkin (Pittsburgh Penguins) i Paweł Daciuk (Detroit Red Wings) oraz doświadczony obrońca Andriej Markow (Montreal Canadiens).

Już na miejscu okazało się, że będą oni traktowani w szczególny sposób. Gdy inne zespoły dostały pokoje dwu- lub nawet trzyosobowe, Rosjanie śpią pojedynczo. Nie mają też problemów takich jak gwiazda NHL i reprezentacji Słowacji Zdeno Chara, który musiał dostawić do łóżka podnóżek, by w czasie snu nogi nie wisiały mu w powietrzu. Nikt nie przewidział, że mierzy 206 cm.

W przeciwieństwie do innych drużyn, też naszpikowanych gwiazdami światowego formatu, Rosjanie mogą czuć się w Soczi jak Beatlesi w swoich najlepszych czasach. Zainteresowanie rosyjskich kibiców, którzy zdecydowanie dominują na olimpijskich arenach, jest ogromne. Gdy w niedzielę po raz pierwszy zawodnicy trenera Zinetuły Bilaletdinowa wyjechali na lód w niewielkiej hali w dzielnicy Adler, by odbyć pierwszy trening, towarzyszyło im 200 dziennikarzy i ponad 100 młodych rosyjskich wolontariuszy pracujących przy igrzyskach. A ćwiczyło tylko dziewięciu graczy z KHL z Kowalczukiem na czele.

- Nie spodziewaliśmy się tego. Wszyscy jesteśmy nieśmiałymi chłopakami - mówił zaskoczony bramkarz Aleksander Jeriomienko. Nic dziwnego, że gdy następnego dnia gwiazdy zza oceanu wylądowały w Soczi, zabiegi, by uniknąć tłumu kibiców i mediów, przypominały operację specjalną. Korespondent "Washington Post" pisał później na blogu, że nikt nie był pewny nawet tego, kto naprawdę był na pokładzie samolotu. On sam upewnił się, że Owieczkin przyleciał, gdy potwierdził mu to jeden z rosyjskich dziennikarzy.

Zawodników wyprowadzono bocznymi wyjściami do zaparkowanych w pobliżu autokarów. Chciano uniknąć sytuacji z przylotu pierwszej grupy graczy - właśnie tej z KHL - którzy ledwo przedarli się do autobusu. Ruszył on do wioski olimpijskiej z dużym opóźnieniem, bo został szczelnie otoczony przez dziennikarzy i fanów.

Doszło nawet do scysji z przedstawicielami MKOl, bo menedżer sbornej Aleksiej Kasatonow, były świetny obrońca, zapowiedział, że aż do rozpoczęcia turnieju jego zawodnicy nie będą dostępni dla mediów. Pod naciskiem MKOl zmienił zdanie.

Rosjanie są faworytem, od lat nie mieli tak dobrego i kompletnego zespołu. Presja spoczywa na Owieczkinie, który ma być gwiazdą turnieju. Bilaletdinow, mistrz olimpijski z ZSRR z 1984 r., jako szkoleniowiec już dwa lata temu wywalczył ze sborną mistrzostwo świata. Zaczynał pracę z kadrą w 2011 roku. Nie mógł odmówić, bo decyzja o jego zatrudnieniu zapadła w otoczeniu ówczesnego premiera Władimira Putina.

Czy równie mocny zespół Kanady da radę obronić tytuł? Czy jego największy gwiazdor Sidney Crosby przyćmi Owieczkina? Trener Mike Babcock jest pewien, że "The Next One" (od Wayne'a Gretzky'ego nazywanego "The Great One") da radę. Crosby podkreśla, że jest o wiele lepiej przygotowany do roli lidera zespołu niż cztery lata temu.

Mocni będą Szwedzi, Czesi i Amerykanie, niespodziankę mogą sprawić Finowie, Słowacy i być może Szwajcarzy. Dwaj najwięksi faworyci grają w czwartek - Rosjanie ze Słoweńcami, Kanadyjczycy z Norwegami. W środę mecz Szwedów z Czechami, którzy jak zwykle wyjadą na lód pod wodzą Jaromira Jagra.

Więcej o:
Copyright © Agora SA