Soczi 2014. Bródka ściga idola

W środę na igrzyskach w Soczi pierwszy start panczenisty Zbigniewa Bródki. Zdobywca Pucharu Świata na 1500 m ma pokazać formę już w biegu na 1000 metrów. - Rok temu w Adler-Arienie był w tej specjalności piąty na mistrzostwach świata, a Konrad Niedźwiedzki był niedawno piąty w PŚ w Astanie. Mamy mocnych ludzi, będziemy walczyć - zapowiada trener Wiesław Kmiecik. Transmisja w TVP, relacja na żywo w Sport.pl o godz. 15

Nazywa się Shani Davis, w sierpniu skończy 32 lata, na łyżwach jeździ, odkąd skończył dwa. Ale do 17. roku życia jego największą pasją był short-track. Jeszcze w 2005 roku zdobył w nim brązowy medal mistrzostw świata w sztafecie. Rok później było już pewne, że nie będzie w stanie dłużej godzić jazdy na torze długim i krótkim. W 2006 roku w Turynie, w swym olimpijskim debiucie, czarnoskóry łyżwiarz został mistrzem (na 1000 m) i wicemistrzem (na 1500 m) igrzysk. Cztery lata później w Vancouver powtórzył ten świetny wynik, a w środę będzie głównym kandydatem do zgarnięcia trzeciego z rzędu tytułu mistrza olimpijskiego w rywalizacji na 1000 m.

Polacy jak Davis?

W trwającym olimpijskim sezonie Pucharu Świata z czterech wyścigów na tym dystansie Davis wygrał trzy, w ostatnim był trzeci. Amerykanin to najlepszy przykład na potwierdzenie tego, o czym mówi Kmiecik.

- 1000 i 1500 m to pokrewne dystanse. Mocniejsi jesteśmy na dłuższym, ale i tu obu chłopaków mamy w "dziesiątce", która ma prawo myśleć o podium - przekonuje trener naszych panczenistów.

Niedźwiedzki, dla którego to już trzecie igrzyska w karierze, na razie czeka na takie wyniki, jakie osiągnął już Bródka. - W jego przypadku cały czas czujemy niedosyt. Kręci się koło podium, w tym sezonie był piąty w Astanie, w poprzednim zajął w jednym z Pucharów Świata czwarte miejsce - tłumaczy trener. - Bardzo dobrze, że go mamy, jak pojedzie idealny wyścig, to stać go nawet na podium - dodaje.

Dążenie do ideału dla Kmiecika jest typowe. Pewnie dlatego i jego zawodnicy cały czas powtarzają, co jeszcze chcą i są w stanie poprawić.

- Wciąż szlifuję technikę, nie zaniedbuję też taktyki, myślę jak rozłożyć siły - mówi Bródka. - Nawet w biegach, które dają mu podium, Zbyszek popełnia błędy. Za późno wchodzi w wiraże, na prostej krzyżówkowej nie zawsze krok wychodzi mu tak, jak powinien. To wszystko wpływa na prędkość, a o medalach będą decydowały minimalne części sekundy - tłumaczy szkoleniowiec.

Te minimalne różnice będą decydowały nie tylko o medalach na 1000 m, ale też o tym, z jakim nastawieniem za trzy dni zawodnicy staną na starcie 1500 m.

- Na 1000 m mam mniejsze szanse niż na 1500, ale nie ma mowy o kalkulowaniu. Jestem zdrowy, nie mogę się doczekać rywalizacji. Dam z siebie maksimum, żeby uzyskać dobry wynik i napędzić się przed ulubionym dystansem - wyjaśnia Bródka.

Co znaczy "dobry wynik"? - Kandydatem do złota jest Davis, ale na podium ma szanse jeszcze co najmniej 10 zawodników. Ja też - tłumaczy nasz panczenista.

Trzy szanse

Już ta ocena własnych szans, choć jest ostrożna, pokazuje, jak ogromny postęp zrobił Bródka. W 2010 roku, na igrzyskach w Vancouver, cieszył się z debiutu, w biegu na 1500 m zajął 27. miejsce. Trzy lata później zdobył na tym dystansie Puchar Świata, a na mistrzostwach świata był szósty. To cud, biorąc pod uwagę, że zawodnikiem short-tracku był jeszcze dłużej niż Davis. Dopiero w 2008 roku 24-letniego wtedy zawodnika do przejścia na tor długi namówił Kmiecik.

O cudach w kontekście Bródki można by mówić długo. Jego zagraniczni rywale nie mogą uwierzyć, że jest tak dobry, choć w swoim kraju nie ma ani jednego krytego toru do treningów, a na życie zarabia, służąc w straży pożarnej.

Ale wróćmy do Kmiecika. Jego fachowość docenili kiedyś Justyna Kowalczyk i Aleksander Wierietielny, prosząc, by uczył biegaczkę narciarską kroku łyżwowego, na co się zgodził i co robił przez pięć lat. Na Bródkę postawił, bo był przekonany, że szybki, silny, dynamiczny i wytrzymały łyżwiarz zrobi wielką karierę, jeśli tylko opanuje technikę.

Nie pomylił się, Bródka już osiągnął bardzo dużo. Obok Adama Małysza, Justyny Kowalczyk i Tomasza Sikory (wygrał kiedyś sprinterski PŚ biathlonistów) jest jedynym Polakiem, który zdobył Puchar Świata w zimowej dyscyplinie sportu. Cała trójka zdobywała też olimpijskie medale. Ale to nie do nich Bródka chce równać. - Moim idolem jest Davis, bo też zaczynał w short-tracku, a później pokazał, do czego można dojść na torze długim - mówi.

- Zbyszek wygrywał już ze wszystkimi, z Davisem też, i to nie raz. Pokonał go choćby w dwóch ostatnich startach na 1500 m w Astanie [Polak był tam trzeci] i Berlinie [drugi]. Nasze mówienie i myślenie o olimpijskim medalu naprawdę nie jest wydumane - przekonuje Kmiecik.

Na wywalczenie takiego Bródka ma w Soczi trzy szanse. Po środowej, teoretycznie najmniejszej, 15 lutego czeka go rywalizacja na 1500 m, a pod koniec igrzysk (21 lutego eliminacje, 22 lutego decydujące biegi) wspólny start z Niedźwiedzkim i Janem Szymańskim w drużynie, która przed rokiem zdobyła w Adler-Arienie brąz mistrzostw świata.

Na 1000 m wystartuje 40 zawodników. Bródka pojedzie w 10. parze z Ching-Yangiem Sungiem z Tajwanu, a Niedźwiedzki w 13. parze z Norwegiem Havardem Lorentzenem.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.