Jadwiga Staszel: - Mały, chudy, nadpobudliwy z wystającymi łopatkami (śmiech). Kamil chodził do I klasy szkoły podstawowej w Zębie. Ja tam uczyłam WF-u i gimnastyki korekcyjnej. Widziałam również kilkakrotnie zdolności Kamila na stoku. Za to na zajęciach gimnastyki był nieznośny i prawie nadpobudliwy.
Dlatego znalazłam ludzi, którzy chcieli pomóc i mogli pomóc w założeniu klubu. Potem zaprosiłam trenerów. Myślę, że dobrze trafiłam! Pierwszym trenerem w klubie był Adam Celej, później Zbigniew Klimowski. Sukcesy chłopaków to są właśnie efekty jego pracy! A ja wolałam oglądać jego skoki na stoku, niż skoki z drabinek w czasie ćwiczeń.
- Prowadząc lekcje WF-u z całą klasą, musiałam ciągle patrzeć, co Kamil robi. No bo przecież skacząc z tych najwyższych szczebli drabinek połamałby sobie nogi, czy potłukł pięty!
- Rewelacyjnie czuł się na nartach. Mogłam obserwować, jak sobie radzi, bo przychodził razem z tatą na stok obok mojego domu. Kamil był i jest bardzo żywy, sprawny i nadpobudliwy! Ale jeszcze raz podkreślę: bardzo sprawny!
- Wymagał tego, żeby zajmować się tylko nim. Chciał być pierwszy na świeczniku. Nie tolerował tego, że jest jeszcze cała grupa. Chciał, aby koncentracja była na nim. Był indywidualistą, ale tak sumiennym, że przewyższał formą starszych kolegów. A oni nie chcieli na to pozwolić, więc była między nimi taka zdrowa rywalizacja. Ostatecznie mieliśmy ciągle drugie lub trzecie miejsce w lidze!
Trzeba było znaleźć i powołać komitet założycielski, znaleźć trenera, znaleźć środki finansowe i rozkręcić ten klub. Założyłam go ze względu na zdolną młodzież w Zębie.
- Nie tylko. Ząb to miejscowość blisko nieba, z której wywodzi się i Staszek Bobak, i Staszek Ustupski, Józef Łuszczek i właśnie Kamil. Ta nasza młodzież jest zdolna w tych sportach! W końcu 7 miesięcy zimy, a reszta lata! (śmiech)
- Na początku kupiłam narty w Nowym Targu, ale był tylko jeden kask na trzech skoczków. Później zakupiłam kolejne kaski. W moim domu była siedziba klubu, a magazyn sprzętu był w części gospodarczej i tam wszystko było. I oko na zawodników też było!
Członkowie zarządu bardzo się angażowali i wiele spraw załatwiali, dokładając do klubu. Wozili chłopców na treningi i na skocznie. To był mały klub, a ja znałam każdego od podszewki, wiedziałam, kto jaki numer potrafi wykręcić. W domu - w siedzibie klubu zawsze staraliśmy się organizować takie małe imprezy dla dzieci, żeby połączyć sport z przyjemnością. Było ciastko, była herbata, kiedy było cieplej, organizowaliśmy ogniska.
- W związku z tym, że byłam prezesem klubu i nauczycielem, w szkole panowała dyscyplina. Kto podpadł na WF-ie, do klubu nie miał prawa należeć.
- Właściwie to ja się spodziewałam, bo ostatnio miał dobrą formę. Ja mu kibicowałam. On po prostu potrafi podczas występów na dużych imprezach opanować nerwy i zrobić swoje, czyli skoczyć tyle, co umie. Byłam o niego spokojna!
- Dalekich miejsc nigdy nie mieliśmy. Ale byliśmy kiedyś na konkursie w Czechosłowacji. I Kamil pierwszy skok miał nieudany. I wtedy tak nerwowo rzucał czapką o ziemię. Jednak to zmobilizowało go do drugiego skoku tak bardzo, że zajął 3. miejsce - taki był uparty, tak wiele chciał! Sukcesy Kamila są dużą zasługą rodziców. Oni bardzo chcieli, zawsze mu pomagali.
- Na pewno odwaga i sumienność. Dużo odwagi! Poza tym dużą rolę odgrywa charakter. Muszą być predyspozycje. To dotyczy każdej dyscypliny sportu. W Kamila przypadku były to zjazdy na nartach, i wytrwałość. I ten upór, i mocne nerwy!
- Wiecie co, powiem wam, że traktują mnie w większości jak kumpla! Ale w szkole, przed emeryturą niektórzy mówili na mnie "piła"! Raz to podsłyszałam w toalecie. Dzisiaj moi uczniowie są już dorośli i wdzięczni.
- No, pogratulować trzeba Kamilowi, bo ostatecznie okazał się twardzielem! Na to liczyłam, na to liczył Ząb i na to liczył LKS Ząb i po to żeśmy stworzyli ten klub!
- Powiedziałabym tym ludziom, żeby nie tracili nadziei. Bo nadzieja to jest wielka rzecz. Ważna jest też wiara w Bożą Opatrzność i to, żeby się nie poddawać! Coraz więcej jest osób potrzebujących w Polsce, ale takich osób, które się nie przyznają do biedy, do złych warunków - ich trzeba znaleźć.
Działajcie! I przyjedźcie jeszcze raz, jak będzie drugi medal. Zapraszam.
*Kamil Stoch to ambasador charytatywnego projektu SZLACHETNA PACZKA. Razem z Drużyną Skoczków i trenerem - Łukaszem Kruczkiem przygotował w tym roku pomoc dla matki z województwa lubelskiego, która samotnie wychowuje trójkę dzieci. Skoczkowie zadedykowali swoje skoki w Lillehammer wszystkim potrzebującym rodzinom w Polsce, aby otrzymały one szansę na zmianę swojego życia i by tak jak skoczkowie - mogły walczyć o złoto!
Kamil Stoch ze złotym medalem! Zobacz jak cieszył się nowy mistrz olimpijski!