Soczi 2014. Rosji musi się udać

W czwartek olimpiadę za 51 mld dol. zaczął Billy Morgan w nowej konkurencji - slopestyle. Polacy mają szanse medalowe w skokach i biegach, biatlonie, łyżwiarstwie szybkim. Nigdy nie było ich aż tyle.

W sobotę wystartuje Justyna Kowalczyk w biegu łączonym na 15 km, w niedzielę - biatlonistki w sprincie na 7,5 km, a następnie Kamil Stoch i skoczkowie na normalnej skoczni. W przyszłym tygodniu pojadą panczeniści, na początek na 500 i 1000 m. Teoretycznie w każdej z tych konkurencji Polacy mogą zdobyć medal, choć w żadnej nie mogą czuć się faworytami.

W innych są o niebo mocniejsi.

Ale czy na pewno?

Uraz stopy wciąż dokucza Kowalczyk, szczególnie w biegu stylem klasycznym - jej ulubionym. Norweżki, jak zawsze najgroźniejsze rywalki, są w niesamowitej formie, co potwierdziły w ostatnim Pucharze Świata w Toblach, gdzie dwukrotnie w najlepszej czwórce znalazły się trzy zawodniczki, przy czym dwukrotnie wygrała Marit Bjorgen. Justyna była tam zaledwie/aż - w zależności od intensywności bólu w stopie - piąta na 10 km klasykiem.

W skokach oprócz Kamila Stocha - którego talent błyszczy szczególnie na dużej skoczni, a nie normalnej - pozostali zawodnicy nie ciągną ostatnio w górę, zaś rywale - np. Słoweńcy - tak.

Nadzieje na medal biatlonistek opierają się głównie na wspomnieniach dość odległej historii - dwóch medali w mistrzostwach świata i zwycięstwie Magdy Gwizdoń w Soczi rok temu. Starty w Pucharze Świata były dotąd słabe. Tylko Krystyna Pałka wywalczyła miejsce w tym sezonie na podium - trzecie.

Łyżwiarze szybcy mają za sobą pół najlepszego okresu w historii. Dzięki dwóm podiom Zbigniewa Bródki na 1500 m, rekordowi Polski w Inzell Konrada Niedźwiedzkiego i formie najbardziej wytrzymałego z tej trójki Jana Szymańskiego mają tylko trochę mniejsze szanse na sukces w drużynie co kobiety broniące brązu z Vancouver. Ale tu, w jeździe drużynowej, gra idzie nie o czas, ale o zwycięstwo. Mężczyźni mogą trafić na Amerykanów, Koreańczyków lub Norwegów. Trudna sprawa. Kobietom jest łatwiej - są rozstawione z numerem 2, panowie z nr 5 - ale do medalu trzeba wygrać trzy biegi, do złota - cztery.

12 szans

Szef misji Apoloniusz Tajner, były trener Adama Małysza i obecny szef PZN, mówił przed wyjazdem o 12 szansach medalowych, zwykle spełnia się 30 proc. W Vancouver 47 olimpijczyków zdobyło sześć medali, w tym pięć dzięki Małyszowi i Kowalczyk. Były to najbardziej udane dla Polski zimowe igrzyska w historii. Szanse na przebicie tamtego dokonania są raczej nieduże.

Ale oczekiwania są duże, w tym oczekiwania PKOl - mówi o tym liczba polskich olimpijczyków. Do Soczi poleciało ich aż 59, najwięcej od czasów Innsbrucka w 1976 r., gdzie frekwencję powiększyła drużyna hokejowa. Nawet w narciarstwie alpejskim mamy sześcioro reprezentantów, mimo że w klasyfikacji generalnej PŚ najwyżej notowany Polak - Maciej Bydliński - jest 142.

Igrzyska - choćby szef MKOl mówił tysiąc razy co innego - mają też wymiar polityczny. Rosji zależy na wizerunku państwa sprawnego (w perspektywie globalnej) i kontrolującego gorące rejony Kaukazu Północnego (w perspektywie krajowej). Dla gospodarzy to jak znaczenie terenu dla leśnych zwierząt, dlatego porwali się z zimowymi igrzyskami na słońce, czyli nad Morze Czarne. Za 51 mld postawili na nowo górskie miasto Gorki i satelickie kurorty, park olimpijski w Soczi, doprowadzili w góry kolej, postawili takie wyciągi, że Alpy się chowają (właśnie jechałem prawie czterokilometrowym). Teraz tylko muszą to chronić. Grożą im islamiści Emiratu Kaukaskiego, grożą im zamachy, takie jak w Wołgogradzie, pojawiły się doniesienia o zagrożeniu terrorystycznym w samolotach lecących bezpośrednio do Rosji. Wczoraj widziałem kolumny policji wyruszające w teren. Wokół jest ponad 40 tysięcy służb mundurowych, bezpieczeństwem zajmuje się 100 tys. ludzi, czyli mniej więcej tyle, ile liczy sobie policja w Polsce. Snajperzy w białych kombinezonach kryją się po lasach wzdłuż drogi z Gorki do Hutoru Róża, w powietrzu wiszą drony.

Putin musi pokazać drogę

Bo Putinowi igrzyska muszą się udać. Tempo wzrostu gospodarczego maleje, zależność od wydobycia rośnie, już około 75 proc. eksportu Rosji stanowią gaz i ropa, siła robocza się kurczy- właśnie na rynek wchodzi niż demograficzny lat 90. Ludzie mogą być coraz bardziej sfrustrowani, a tu tuż obok trwa ukraińska rewolucja. Prezydent musi pokazać narodowi, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Rosja wraca na przynależne jej miejsce. 12 tysięcy dziennikarzy z całego świata musi ustąpić pod naporem potęgi i oniemieć z wrażenia.

Na razie jednak korespondenci wyśmiewają się z dwóch muszli klozetowych w toalecie, z hasła: "Pana pokój jeszcze się buduje", i niedokończonych hoteli. Są też przerażeni truciem psów w Soczi, zbulwersowani antygejowskim prawem, zaniepokojeni aresztowaniem ekologów, którzy protestowali przeciw olimpijskiej dewastacji górskich dolin. Ale nie wszyscy mają obiekcje. Na ceremonii otwarcia będzie około 44 głów państw, w tym najważniejszych sąsiadów: Chin, Turcji, szefowie krajów ubijających interesy z Rosją jak Węgry, będą szefowie satelickich quasi-krajów kaukaskich, które uznaje tylko Rosja. Zabraknie najważniejszych - Obamy, Camerona, Merkel, Hollande'a.

Ale z czasem wszystkim niesmak minie, bo zacznie się sport. Wtedy wystarczy, że Rosja wygra w hokeja i naród będzie szczęśliwy. Owieczkin musi strzelać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.