Soczi 2014. Polscy łyżwiarze rzucają wyzwanie

Inni mają rekordy świata, najszybsze tory, miliony łyżwiarzy, ale Polacy są mocni jak nigdy. Konrad Niedźwiedzki, Zbigniew Bródka, Jan Szymański rzucają wyzwanie Amerykanom i Holendrom w biegu na 1500 m i w drużynie.

- To niezwykłe. Rok temu na zawodach zrobiła ze mną wywiad holenderska telewizja. Reporterzy się dziwili, że w Polsce jestem nieznany. Powiedzieli: "Jak to możliwe, że dzisiaj cię nie znają, a za rok będą się spodziewali od ciebie olimpijskiego medalu?" - mówił Zbigniew Bródka podczas mistrzostw Polski sprinterów na warszawskich Stegnach w zeszłym tygodniu. Konrad Niedźwiedzki dodał: - Holendrzy dużo więcej wiedzą o reprezentacji Polski niż Polacy. Kiedyś kelner w restauracji hotelowej mnie rozpoznał i namawiał, żebym sobie z nim pojeździł, bo tu, mówi, obok hotelu jest wymuskane jezioro, gdzie można polatać na panczenach. Nie wyobrażam sobie takiej zaczepki ze strony kelnera w jakiejkolwiek restauracji w Polsce.

Na Stegnach było wtedy przeraźliwie zimno, minus 10 st. C, zawiewał wiatr, sypał śnieg, lód nierówny, trochę jak zbite lustro, więc olimpijczycy zrezygnowali ze startów i zadawali szyku, pokazując, jak w rękach wyginają płozy łyżew, by dostosować je do łuków toru. Robi się to palcami, jakby się ciasto ugniatało, i stal ustępuje. Patrzy się na to jak na czary Davida Copperfielda i nie wierzy w zapewnienia, że to najbardziej precyzyjna metoda profilowania w dobie lotów na Marsa. Właśnie odsłonięta została tablica ku pamięci Andrzeja "Świętego" Święcickiego, byłego zawodnika, trenera, który reprezentował Polskę na wielobojowych mistrzostwach świata w 1961 r. Był 37. na 500 m, 39. na 1500 m, 27. na 5000 m - ogółem 38. Na trybunach dosłownie garstka ludzi związanych z panczenami.

To właśnie pokazuje fenomen ostatnich wydarzeń w łyżwiarstwie szybkim w Polsce.

W tym sezonie Bródka był na podium Pucharu Świata dwukrotnie. W zeszłym sezonie wygrał klasyfikację generalną PŚ na 1500 m, na mistrzostwach świata w Soczi przegrał brąz na 1000 m o 0,15 s, a drużyna była trzecia.

Konrad Niedźwiedzki na ostatnich mistrzostwach Europy był nawet lepszy (dwukrotnie) niż Bródka - na 500 m przegrał w Hamar tylko z Havardem Bokko, obaj byli szybsi niż Koen Verweij. Na 1500 m od Niedźwiedzkiego i Bródki lepszy był tylko Holender, a Jan Szymański miał piąty wynik. Ostatnio Niedźwiedzki pojechał w Inzell "megaultrakosmiczny" rekord Polski na 3000 m - on tak to określił, nie ja. Na świecie lepsze wyniki (i gorsze) zrobili zawodnicy w tym roku tylko na "megaultrakosmicznie" szybkich torach w Salt Lake City i Calgary.

Coś się zmieniło w łyżwach po igrzyskach w Vancouver w 2010 r. Tam, mówiąc oględnie, Bródka i Niedźwiedzki nie odnieśli sukcesu. Bródka był 27. na 1500 m, Niedźwiedzki 17., na 100 m 27., na 500 m - 30. A w tym czasie drużyna kobiet zdobyła sensacyjny brązowy medal. Okazało się, że to jednak jest możliwe. - Otworzyły się głowy. Nam wszystkim, ale przede wszystkim zawodnikom. Uwierzyli, że można wygrywać z Holendrami. I są już dojrzałymi mężczyznami, doświadczonymi łyżwiarzami - mówi Ewa Białkowska, która doprowadziła dziewczyny do olimpijskiego medalu i późniejszego brązowego medalu na mistrzostwach świata, a teraz jest koordynatorką obydwu reprezentacji.

Jeśli przed Vancouver łyżwiarze spędzali na zgrupowaniach w Berlinie i Inzell 160-180 dni w roku, w tym sezonie było to 260 dni. Niedźwiedzki po porażce na olimpiadzie w Kanadzie pomyślał zgodnie z zasadą "jak nie możesz ich pokonać, przyłącz się", rzucił się na łeb na szyję w ramiona Holendrów i tam spędza lwią część roku, trenując w jednej grupie zawodowej z największymi gwiazdami holenderskiego sportu Svenem Kramerem i Ireen Wüst, wykorzystując wszystkie dostępne środki, które i oni mają do dyspozycji.

Obaj Polacy mają też trochę szczęścia - mianowicie trafili na trzeciego do brydża, czyli 25-letniego Jana Szymańskiego, najmłodszego z nich. - Mamy podobną budowę ciała, niemal ten sam wzrost, lubimy 1500 m, mamy zbliżone wyniki na 5000 m [tu Jan Szymański jest najlepszy, bije kolegów o kilka sekund], podobną technikę, podobny krok, zmiany każdemu wychodzą świetnie - mówi Niedźwiedzki. Taką wyrównaną trójką nie dysponuje żadna drużyna, choć część z nich ma lepszych zawodników, a zwłaszcza Amerykanie z pierwszym w historii czarnoskórym mistrzem olimpijskim w konkurencjach indywidualnych Shanim Davisem. Właśnie ich Polacy mogą wylosować w swoim pierwszym biegu drużynowym (eliminacje 21 lutego o 14.30, finały 22 lutego o 14.30). W Soczi nasi zawodnicy są rozstawieni z nr. 5, za Holandią, Koreą, USA i Norwegią, tuż przed Kanadą. Według obowiązujących zasad w pierwszym biegu na pewno nie wylosują Holendrów, ale mogą trafić na trzecie USA lub czwartą Norwegię.

Kobiety - Katarzyna Bachleda-Curuś, Luiza Złotkowska, Natalia Czerwonka - czyli brązowe medalistki olimpijskie (w Vancouver biegła Katarzyna Woźniak, która również pojechała do Soczi, ale prawdopodobnie zastąpi ją Natalia) - są rozstawione z nr. 2, za Holenderkami, murowanymi faworytkami. Numer 2 oznacza, że w Soczi zmierzą się najpierw z jedną z trzech najsłabszych drużyn, czyli z Norwegią, USA lub Rosją.

Losowanie odbędzie się 20 lutego. Daty startów są takie same jak mężczyzn.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.