• Link został skopiowany

Soczi 2014. Fortuna: Idę o zakład, że Stoch zdobędzie medal. Złoty, jeśli schowa się przed dziennikarzami

- Dobrze by było, żeby w niedzielę Kamil nie wygrał, bo jeśli znów będzie najlepszy, to balon naszych oczekiwań stanie się wielki - mówi Wojciech Fortuna po zwycięstwie Kamila Stocha w konkursie PŚ w Willingen. W niedzielę na tej samej skoczni odbędą się ostatnie zawody przed Soczi. Relacja Z Czuba na żywo w Sport.pl od 14.30, wcześniej od 13 relacja z kwalifikacji. Transmisje w Eurosporcie i TVP.

Łukasz Jachimiak: Przy każdej okazji przekonuje pan, że Kamil Stoch zdobędzie złoty medal olimpijski w Soczi, więc pewnie po jego zwycięstwie w Willingen jeszcze bardziej nie może się pan doczekać tych igrzysk?

Wojciech Fortuna: Mówiłem nawet w przedsezonowej rozmowie z panem, że Kamil powtórzy mój sukces z 1972 roku. Teraz, na tydzień przed pierwszym konkursem w Soczi, udowodnił, że jest na to gotów. Wierzyłem w niego, bo on już w trzech poprzednich sezonach w lutym łapał olimpijską formę, która pozwalała mu wygrywać w Pucharze Świata. W ubiegłym roku zrobił jeszcze więcej, zdobywając złoto mistrzostw świata w Predazzo. Sytuacja wygląda tak, że albo złoto igrzysk wygra teraz, albo nigdy. Ale w to "nigdy" nie wierzę. On sobie otworzył drogę do zwycięstwa w Soczi tytułem mistrza świata. Zdobywając go nauczył się wygrywać w najważniejszym momencie, gdy presja jest największa. Kiedy w ostatnich tygodniach skakał trochę gorzej, cały czas mówiłem, że zdąży przygotować formę. A gdy przed tygodniem stracił żółtą koszulkę lidera PŚ, opuszczając zawody w Sapporo, w wywiadach zapewniałem, że jeszcze przed igrzyskami może ją odzyskać. No i proszę, w sobotę spisał się świetnie, odrobił aż 64 punkty do prowadzącego Petera Prevca, w niedzielę na pewno będzie w stanie odrobić pozostałą cześć straty do Słoweńca, czyli 27 punktów. Ale zostawmy wróżby dotyczące niedzieli. To, co najważniejsze, zacznie się za tydzień. Jestem przekonany, że w Soczi Stoch zdobędzie medal. Idę o każdy zakład, że w Rosji stanie na podium. Za to martwię się o naszą drużynę.

Uważa pan, że medal będzie poza jej zasięgiem?

- Powiem wprost - w naszej kadrze olimpijskiej brakuje Klemensa Murańki. Ten chłopak mógłby sporo zmienić, widać było, że jego forma może za chwilę wystrzelić. Za to u pozostałych naszych zawodników skoki cały czas nie są takie, jakie być powinny.

Łukasz Kruczek przekonuje, że jego zawodnicy zdążą wskoczyć na poziom, jaki prezentują już Niemcy czy Słoweńcy.

- Ze Słoweńcami nikt w Soczi nie wygra. Nie ma mowy, to są pewni mistrzowie olimpijscy. My musimy liczyć przede wszystkim na klasę i wielkie już doświadczenie Kamila, a oni mają czterech świetnych zawodników i jeszcze ojca jednego z nich w roli faceta, który włącza skoczkom zielone światło. I tak się składa, że Jurij Tepes i jego koledzy, często ruszają z belki w lepszych warunkach niż zawodnicy z innych krajów. W Willingen wszyscy Słoweńcy latali na dobrym wietrze. To denerwuje, ale nie chcę im niczego ujmować, bo skaczą naprawdę znakomicie. Niemcy też są bardzo równi, a Austriacy mają swoje problemy, ale pewnie się z nimi uporają. Nie wiemy, co po odpoczynku w Dubaju zrobi Gregor Schlierenzauer i na co będzie stać Thomasa Morgensterna. Ten drugi na pewno musi się czuć mocny, skoro do skakania nie zniechęciły go dwa poważne upadki. "Morgi" i Schlierenzauer to klasowi zawodnicy, dlatego spodziewam się, że będą w stawce zawodników bijących się o złote medale igrzysk.

Stoch jest jedynym w tym sezonie zawodnikiem, który wygrał trzy konkursy Pucharu Świata i jedynym obok Petera Prevca skoczkiem, który siedem razy stawał na podium. Ale od listopada mieliśmy już aż 14 różnych zwycięzców i w Soczi kandydatów do medali też będzie kilkunastu.

- Złoto jest celem Stocha, ale faktycznie nie tylko jego. Dlatego podkreślam, że nikt nie będzie miał do niego pretensji, jeśli mistrzem olimpijskim nie zostanie, ale zdobędzie medal. Sam nie kryję się z wiarą, że teraz przeżyjemy najpiękniejsze chwile, bo moim zdaniem limit pecha wyczerpał już Adam Małysz. On przez lata wygrywał, jak chciał, a do igrzysk nie miał szczęścia, trafiał akurat na niesamowite momenty Simona Ammanna. Na dziś daję sobie rękę uciąć, że chociaż jedną z dwóch szans medalowych w skokach wykorzystamy. Mówię o dwóch szansach, a nie trzech, bo realnie oceniając tylko Kamila stać na medale. W kwestii drużyny zmienię zdanie, jeśli zobaczę, że w indywidualnych startach czterech naszych zawodników kręci się w okolicach pierwszej "dziesiątki".

Stoch wygrał w Willingen na tydzień przed pierwszym startem w Soczi, ale zwyciężył też w Engelbergu na tydzień przed Turniejem Czterech Skoczni, a w tej imprezie w walce o zwycięstwo się nie liczył. Oczywiście wiemy, że to nie TCS był dla niego głównym celem, że w trakcie imprezy miał treningi siłowe w ramach przygotowań do igrzysk, ale nie wydaje się panu, że wtedy przyczyną jego słabszych startów był też fakt, że wszyscy widzieliśmy w nim faworyta?

- To prawda, że Kamil chciał wygrać Turniej Czterech Skoczni. Nie można teraz mówić, że zależało mu tylko na Soczi. Na pewno nie sprzyjało mu to, że gazety pisały, ile zarobi, wygrywając niemiecko-austriacką imprezę, że bukmacherzy oceniali jego szanse najwyżej. Na szczęście po zwycięstwie w Willingen Stoch nie dał się wciągnąć w spekulacje dotyczące Soczi. Powiedział tak, jak zwykle mówił Małysz - że będzie się starał skakać jak najlepiej i cieszyć się tym, co robi. Chciałbym, żeby dziennikarze mu pomogli. To naprawdę ważne, żeby nie dostawał pytań czy wygra, co zrobi, jeśli zdobędzie złoty medal itd. Myślę sobie nawet, że dobrze by było, żeby w niedzielę Kamil nie wygrał. Jak wygra, to niech się lepiej przed dziennikarzami schowa. No bo jeśli znów będzie najlepszy, to balon naszych oczekiwań stanie się wielki. Inna sprawa, że to zrozumiałe, bo sukcesów na zimowych igrzyskach mamy bardzo mało.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o: