Po wspaniałym biegu Bjoergen jasne staje się, że Norweżka jest w stanie wygrać dokładnie taki sam start za 12 dni. 13 lutego panie pobiegną na 10 km ze startu indywidualnego na igrzyskach w Soczi. Do soboty za murowaną faworytkę tej konkurencji uchodziła Kowalczyk.
Polka, która w ostatnich dniach zmagała się z kontuzją lewej stopy, na podobnym poziomie co Bjoergen biegła w Toblach tylko na pierwszych kilometrach. Po pokonaniu 1700 metrów podopieczna Aleksandra Wierietielnego była od Norweżki wolniejsza tylko o 0,7 s (a lepsza od obu była wtedy Johaug - od Bjoergen o 0,5, a od Kowalczyk o 1,2 s). 400 metrów dalej strata Polki do późniejszej zwyciężczyni wynosiła już 5,3 s, a w połowie dystansu - aż 22,3 sekundy.
Na drugiej pętli Bjoergen jeszcze podkręciła niesamowite tempo, a Kowalczyk zaczęła słabnąć, Jeszcze na 3,3 km przed metą była druga, traciła do Bjoergen 29,9 s, ale wyprzedzała Johaug o 0,8, Heidi Weng o 5,7, a Kallę o 8,6 s. Ale w ostatniej części dystansu przegrała ze wszystkimi wymienionymi rywalkami.
Do podium ostatecznie zabrakło Kowalczyk 4,3 s.
Dla Polki 10 km "klasykiem" w Toblach było ostatnim testem przed igrzyskami. W niedzielnym sprincie "łyżwą" Kowalczyk nie wystartuje, bo w tej konkurencji nie będzie też startować w Soczi.
Paweł Wilkowicz będzie specjalnym wysłannikiem Sport.pl na igrzyska w Soczi 2014. Na olimpijskie starcia nie czeka, już bloguje i czeka na pytania czytelników na swoim blogu .