Trudno chyba o większego pecha. Reichelt jeszcze w sobotę wiwatował i popijał szampana na oczach 40 tys. kibiców, odbierając nagrodę za zwycięstwo w Kitzbühel w najbardziej prestiżowych zawodach Pucharu Świata.
33-letni Austriak znokautował rywali w Hahnenkamm-Rennen, czyli zjeździe z Koguciej Góry po trasie Streif uznawanej za najtrudniejszą w PŚ. To pierwszy triumf reprezentanta gospodarzy od ośmiu lat.
W Austrii zwycięzca z Kitz staje się bohaterem, zyskuje sławę i pieniądze. Reicheltowi i jedno, i drugie bardzo się przyda, bo jego kariera wystrzeliła niedawno, nie zdąży już raczej dogonić Hermanna Maiera czy Stephana Eberhartera pod względem liczby zwycięstw w PŚ (on ma siedem, Maier - 53, Eberharter - 29), ale w Austrii nie ma dziś lepszego zjazdowca. Jeśli ktoś miał zdobyć złoto w Soczi, to tylko on.
Jednak złota zapewne nie będzie, bo nie będzie w Soczi Reichelta. Wieczorem w niedzielę Austriak pojechał do kliniki Kettenbrücke w Innsbrucku, żeby poddać się rezonansowi magnetycznemu. Od kilku dni bolały go plecy, w Kitzbühel wystartował po zastrzykach przeciwbólowych, dzień później w supergigancie bolało go już tak bardzo, że finiszował dopiero na 68. miejscu.
Okazało się, że Reichelt cierpi na ostrą dyskopatię lędźwiowego odcinka kręgosłupa, czyli że w przestrzeni między dyskami powstała przepuklina, która naciska na nerwy, powodując chroniczny ból. Lodowe wertepy na Streifie, na których wytrzęsło Reichelta, na pewno nie pomogły. Potrzebna była szybka operacja, przeprowadzono ją wczoraj. Austriak w tym sezonie już nie wystartuje.
"Das schmerzt!", czyli "To boli!" - pisały austriackie gazety. - Hannes był w życiowej formie, igrzysk bardzo szkoda, ale zdrowie jest najważniejsze - stwierdził Hans Pum, dyrektor sportowy austriackiej federacji.
- Zważywszy na to, jak poważny miał uraz, to cud, że dojechał do mety w Kitz, a on jeszcze zwyciężył! - mówił Mathias Berthold, główny trener kadry. Odrzucił sugestie, że skoro Reichelt mógł jechać na zastrzykach z Koguciej Góry, to mógłby też na igrzyskach. - To byłoby igranie z jego życiem - odparł.
Szanse Austriaków na złoto w zjeździe spadły niemal do zera. Reichelta zastąpi Joachim Puchner, który w tym sezonie PŚ był najwyżej 12. W kadrze liczącej aż 12 zawodników wciąż jest sześciu specjalistów od konkurencji szybkościowych, wśród nich Max Franz i Matthias Mayer, ale nie ma już alpejczyka wybitnego. Austriacy wciąż mają szanse na złoto, ale raczej w slalomie i gigancie, gdzie jednym z faworytów będzie Marcel Hirscher.
Bez Reichelta mocno wzrastają szanse Bodego Millera, który jedzie na piąte igrzyska. 37-letni Amerykanin schudł przed sezonem 12 kg, ożenił się i urodziło mu się drugie dziecko, a im bliżej igrzysk w Soczi, w tym lepszej jest formie. W Kitzbühel w zjeździe przegrał tylko z Reicheltem i Akselem-Lundem Svindalem, liderem PŚ, a w supergigancie - ze Szwajcarem Didierem Défago.
Wśród pięciu głównych faworytów do zwycięstwa w zjeździe na igrzyskach nie ma Austriaka. Taka sytuacja nie zdarzyła się od lat.