Londyn 2012. Białoruś musi mądrzej oszukiwać

Trenerzy twierdzą, że przyczyną złych wyników na igrzyskach w Londynie była zła farmakologia i domagają się od ministerstwa sportu nowych technologii dopingowych.

Białoruś zdobyła w sierpniu 12 olimpijskich medali, w tym dwa złote. To nie jest zły wynik dla 10-milionowego państwa, ale władze uznały go za totalną klęskę. Przed igrzyskami prezydent Aleksander Łukaszenka oświadczył, że oczekuje 25 krążków. Niewykonanie planu spowodowało, że zagroził dymisjami kierownictwu ministerstwa i federacji sportowych.

W środę w Mińsku odbyło się wspólne kolegium ministerstwa sportu i Komitetu Wykonawczego Narodowego Komitetu Olimpijskiego. - Przegraliśmy igrzyska metodologicznie i farmakologicznie - oświadczył pełniący obowiązki trenera narodowej drużyny w lekkiej atletyce Aleksander Traszczyła. - Rosjanie i Niemcy wchodzą do kabinki, robią swoje, idą rzucać młot. I żadnych problemów nie mają. O czym to świadczy? O rozwoju medycyny. To, na czym teraz pracuje nasza lekka atletyka, pochodzi z lat 1975-79. Te środki dawno się zestarzały. Teraz jest nowa farmakologia, wyprowadzana z organizmu w ciągu 2-3 dni. Trzeba takiej szukać.

Traszczyła oskarżył też o nieudolność białoruski wywiad, który nie potrafi zdobyć informacji o nowoczesnych środkach dopingowych. - To przegrana naszego wywiadu To jest nieumiejętność zdobywania informacji - grzmiał.

Jego wystąpienie zostało poparte przez innych trenerów i działaczy. Kiedy zdający sobie sprawę z obecności mediów wiceprezydent białoruskiego NOK Igar Zaiczkau próbował złagodzić jego słowa, sala zaczęła krzyczeć:

- Traszczyła powiedział prawdę!

- W naszych czasach jedyną nadzieją jest dobra pigułka - przyznał Igar Aleksejczanka, dyrektor olimpijskiego centrum przygotowań lekkoatletów.

Trenerzy domagają się od ministerstwa, by stworzyło specjalistyczny Instytut Farmakologiczny, który będzie produkował nowoczesne środki umożliwiające Białorusinom osiągać światowe sukcesy.

- To kolegium stało się po prostu oficjalnym przyznaniem się, że doping się u nas stosuje. Że o tym wiedziano. Myślę, że trenerzy chcą się w ten sposób wytłumaczyć ze słabych wyników. Mówią władzy, że farmakologia była za słaba - powiedział Sport.pl dziennikarz sportowy Uładzimir Chilmanowicz.

Problem dopingu w białoruskim sporcie wraca regularnie. Najgłośniejsze skandale zawsze były związane właśnie z lekkoatletyką. W Londynie złoto zostało odebrane kulomiotce Nadzieżdży Ostapczuk, a do startu nie dopuszczono trzykrotnego mistrza świata w rzucie młotem Iwana Cichona (powodem było wykrycie dopingu w próbkach pobranych u niego w trakcie igrzysk w Atenach w 2004 roku). Przed czterema laty w Pekinie zdyskwalifikowani zostali wspomniany już Cichon oraz mistrz Europy w rzucie młotem Wadzim Dziewiatouski. Wcześniej za zakazane wspomaganie ukarana została Janina Karolczyk, mistrzyni olimpijska w pchnięciu kulą z Sydney.

Nikt ze sportowców albo trenerów nigdy nie przyznał, że doping rzeczywiście jest powszechny, a każda wpadka była rozgrywana politycznie. - Białorusinów traktowano w Londynie nieuczciwie - tak dopingowe wpadki tłumaczył w wywiadzie dla rosyjskich "Izwestii" rzecznik prasowy prezydenta Paweł Lohki.

- Sport dziś to nawet nie polityka, tylko brud i korupcja W światowej federacji lekkiej atletyki jednym z szefów jest Węgier. Kiedy usunięto naszego absolutnie czystego chłopaka, kto skorzystał? Węgier! Jemu w ten sposób stworzono warunki do wygranej! - grzmiał po dyskwalifikacji młociarza Cichona Aleksander Łukaszenka.

Problem dopingu ma na Białorusi też czysto kryminalne oblicze. Niezależna gazeta sportowa "Pressboł" ujawniła, że przed igrzyskami sportowców szantażowano ujawnieniem używania przez nich dopingu. Mieli płacić za milczenie.

- Część zapłaciła, część odmówiła, gdyż była pewna swojej niewinności Jeden z zastraszanych sportowców poszedł ze skargą do władz - pisał w maju "Pressboł".

Na dwa miesiące przed igrzyskami białoruski KGB aresztował głównego trenera kadry w lekkiej atletyce Anatola Badujeua oraz głównego lekarza Pawła Drynieuskiego. Obaj przebywają w więzieniu śledczym, ich sprawa jest utajniona. KGB nie komentuje ani postawionych im zarzutów, ani związku ich sprawy z ujawnionym przypadkiem szantażu. Jednak po odebraniu Nadzieżdzie Astapczuk złotego medalu oświadczyła ona, że upokorzeniem, którego teraz doznaje, groził jej właśnie wspomniany przez "Pressboł" szantażysta. Nie wymieniła nazwiska, ale z tekstu wynikało, że był to właśnie Badujeu.

- Myślę, że na dopingu wbrew pozorom wiele nie osiągniesz. Jest poważna kontrola, próbki są przechowywane przez wiele lat i badane za pomocą nowych technologii. To ślepy zaułek - uważa Chilmanowicz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA