Paraolimpiada. Igrzyska herosów

Paraolimpiada to już nie tylko hobby garstki niepełnosprawnych. W Londynie zamieniła się w radosne święto sportu i człowieczeństwa. 11 mln widzów oglądało ceremonię otwarcia, pierwszego dnia na stadion przyszedł komplet 80 tys. widzów. - Tu jest prawdziwy, czysty sport - mówią kibice

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?

"Meet the superhumans", czyli "Poznaj superludzi" - tak reklamuje telewizja Channel 4 transmisje z paraolimpiady, czyli odbywających się kilka tygodni po igrzyskach zmagań niepełnosprawnych sportowców.

Reklamówka robi furorę w internecie. W tle słychać mocny rap w wykonaniu Public Enemy - "Harder Than You Think" ("Trudniej niż myślisz"). W teledysku widzimy bohaterów igrzysk - jednorękich i jednonogich pływaków w basenie, niewidomych piłkarzy, upośledzonych ruchowo lekkoatletów i zawodników grających w murderball, czyli rugby na wózkach. Trenują ciężko, na ich twarzach widać napięcie, ale też satysfakcję. "Thank you for letting me be myself", czyli "Dzięki, że pozwalacie mi być sobą" - rapuje w stylu gangsta Public Enemy.

Na końcu filmu sportowcy siedzą na wózkach i stoją obok siebie w rzędzie przybierając groźne pozy. Na mrocznym tle wyglądają jak bohaterowie filmów o X-Menach, komiksowych bohaterach o nadnaturalnych zdolnościach, ratujących świat przed zagładą. "Superludzie! Ciary przechodzą po plecach!" - napisał jeden z internautów.

 

11 mln widzów

- W paraolimpiadzie chodzi o zmianę naszego odbioru świata. Różnimy się od siebie, ale nie ma standardowego człowieka, nie ma jedynego słusznego wzorca, jedyne, co nas łączy, to człowieczeństwo, nasze wspólne wartości - mówił podczas ceremonii otwarcia owacyjnie powitany na stadionie olimpijskim prof. Stephen Hawking, słynny brytyjski astrofizyk, chory od 50 lat na stwardnienie zanikowe boczne, niemal całkowicie sparaliżowany. W 1963 r. lekarze dawali mu dwa lata, ale on siłą woli zatrzymał chorobę, a potem nauczył się z nią żyć. Napisał książki, które zmieniły współczesną naukę. "Hawking pokazał swoim życiem, że nic nie jest w stanie ograniczyć potencjału człowieka" - pisały brytyjskie gazety.

Paraigrzyska trafiły w nich na czołówki. W Londynie atmosfera od początku jest odświętna, taka sama jak podczas igrzysk pełnosprawnych. O imprezie mnóstwo się pisze i mówi. Nic dziwnego - ceremonię otwarcia oglądało w telewizji 11 mln ludzi, więcej niż niektóre mecze reprezentacji piłkarskiej, czy finały Wimbledonu. Sprzedano ponad 2,2 mln biletów, co jest rekordem wszech czasów. Podczas pierwszego dnia zmagań lekkoatletów na stadion przyszedł komplet 80 tys. widzów.

To skok w nadprzestrzeń w porównaniu z tym, czym paraigrzyska były kiedyś. W 1948 r., gdy w Anglii (stąd hasło, że wracają do domu) organizowano je po raz pierwszy, jeszcze jako zmagania żołnierzy weteranów, nikt poza samymi niepełnosprawnymi się nimi nie interesował. Kilkanaście lat temu było tylko trochę lepiej - rzadko która telewizja odważała się na szersze relacje z zawodów. Teraz 4,2 tys. sportowców zobaczą widzowie w ponad 100 krajach. W Polsce TVP pokaże tylko kroniki, tak samo robi amerykańska NBC, co wywołuje w obu krajach protesty widzów. Całe igrzyska można śledzić tylko w internecie.

Gwiazdy i herosi

- Brytyjczycy są bardzo dojrzałym społeczeństwem. Nie patrzą na nas jak na dziwolągi, zamiast tego pytają w jakich konkurencjach startujemy i jakie są nasze cele. Nie koncentrują się na naszej niepełnosprawności, ale na tym, co możemy osiągnąć - mówił Oscar Pistorius, najsłynniejszy niepełnosprawny sportowiec. Biegacz z RPA startuje na 400 m na dwóch protezach, bo urodził się bez kości strzałkowych w nogach. Pistorius, podobnie jak Natalia Partyka, polska pingpongistka bez ręki, oraz pływaczka Natalie du Toit z RPA, która jako 17-latka straciła nogę, to największe gwiazdy paraigrzysk, bo mimo ograniczeń, kwalifikowali się także na igrzyska pełnosprawnych.

Duże zainteresowanie wzbudza start Włocha Alexa Zanardiego, byłego kierowcy Formuły 1, który stracił obie nogi w wypadku w 2001 r. przy prędkości 200 km/godz. - pojedzie w wyścigu na wózkach rowerowych, tzw. handibikach. Owację na stojąco od kilku tysięcy widzów, w tym burmistrza Londynu Borisa Johnsona, dostała Martine Wright, która w zamachach bombowych w Londynie w 2005 r. straciła nogi, a teraz wystąpiła w reprezentacji Brytanii w siatkówce na siedząco (siatka jest zawieszona na wysokości 1,05 m u kobiet). - Robię coś dla siebie, rodziny, ojczyzny, a poza tym inspiruje ludzi - mówiła wzruszona po meczu z Ukrainą.

Niemal za każdym sportowcem kryje się dramatyczna historia - Janusza Rokickiego - jak Tomasz Majewski marzy o złocie w pchnięciu kulą - pobili złodzieje i zostawili na torach. Nadjeżdżający pociąg obciął mu nogi. Fahim Rahimi, jedyny Afgańczyk na igrzyskach, wszedł na minę. Wystartuje w powerliftingu, czyli podnoszeniu ciężarów z pozycji leżącej. Rafał Wilk, kolejny Polak, do 2006 r. był żużlowcem, ale w wypadku został sparaliżowany. W ledwie pięć lat stał się jednym z czołowych zawodników na wózkach rowerowych, rok temu zajął drugie miejsce w maratonie w Nowym Jorku.

Ale niepełnosprawni sportowcy mówią, że nie chcą być postrzegani wyłącznie przez pryzmat swoich wypadków, chcą pokazać jak wytrwale trenowali, jaki postęp zrobili. - Patrzcie na nas tak samo, jak na pełnosprawnych atletów - mówił Ross Morrison, brytyjski rugbysta. Niepełnosprawni pływacy też wstają o 5 rano, żeby pokonać kilkadziesiąt basenów, maratończycy na wózkach pokonują tygodniowo kilkadziesiąt kilometrów, ciężarowcy wyciskają tony na sztangach. To ten sam pot i łzy, tyle, że często kosztuje dużo więcej wysiłku.

Choć sport niepełnosprawnych też ma swoje ciemne strony - zdarzały się przypadki farmakologicznego dopingu, a także tzw. boostingu, czyli celowego samookaleczania niesprawnych części ciała, żeby zwiększyć ciśnienie krwi i pobudzić mięśnie do większego wysiłku - to jednak w porównaniu z prawdziwą olimpiadą jest dużo czystszy. "To jest prawdziwy sport, niech się schowa olimpiada" - napisał internauta na stronie "Guardiana".

30 polskich medali?

Sportowcy rywalizują w 20 dyscyplinach, wśród nich są m.in. łucznictwo, boccia (odmiana gry w bule), jazda konna, piłka nożna w dwóch odmianach (dla niewidomych i upośledzonych ruchowo), koszykówka na wózkach, szermierka na wózkach. Każda konkurencja jest dodatkowo podzielona na kategorie według stopnia niepełnosprawności, aby wyrównać szanse, dlatego jest 500 kompletów medali.

Polacy wysłali na igrzyska pełnosprawnych aż 218 sportowców, którzy wywalczyli ledwie 10 medali. Nasza ekipa paraolimpijska liczy 101 osób, ale medali przywiezie więcej. Cztery lata temu w Pekinie wywalczyła 30 krążków, wśród pewniaków do złota, poza Natalią Partyką wymieniani są m.in. pływaczki Joanna Mendak i Katarzyna Pawlik i biegacz Marcin Awiżeń.

Pierwszy medal dla Polski zdobyła w czwartek Anna Harkowska, która była druga w torowym kolarskim wyścigu na 3 km. W 2002 r. potrącił ją samochód na przystanku autobusowym w Szczecinie. Nogi miała złamane w 26 miejscach, nigdy nie odzyskała w jednej z nich pełnej sprawności. - W młodości moją miłością było bieganie. Dziś nie umiałabym żyć bez roweru - mówiła srebrna medalistka.

- Człowiek ma zdolność rozwoju i kreowania. Jakkolwiek trudne nie byłoby nasze życie, zawsze znajdzie się coś, w czym możemy się rozwijać, tworzyć coś i dążyć do celu - mówił prof. Hawking.

Relacje z paraolimpiady śledź na Sport.pl

Polacy na czołowych miejscach w Londynie 2012 ?

Więcej o: