Londyn 2012. Kajakarstwo. Walczykiewicz: Ciężko będzie mi się pozbierać

Marta Walczykiewicz była piąta w finale, marzyła o złotym medalu. Wygrała mistrzyni świata Lisa Carrington z Nowej Zelandii.

Profil Sport.pl na Facebooku - 79 tysięcy fanów. Plus jeden? 

Rano już było wiadomo, że Marcie nie będzie łatwo. Nie jest zawodniczką, która lubi pływać pod wiatr - ze względu na swoje parametry, bo jest lżejsza niż najlepsze rywalki. Jest typem sprinterki, dla której każda kolejna sekunda wyścigu jest trudna, a pod taki wiatr jaki był wczoraj w Eton płynie się dłużej o około 5 sekund.

Prowadziła po pierwszych 100 metrach, ale z każdym następnym traciła przewagę.

Mówi Marta Walczykiewicz:

"Może byłam za słaba. Może pogoda, nie mój dzień.

Nie wiem, co powiedzieć. Miałam pojechać najlepszy bieg w życiu, ścigać się ze sobą, nie z rywalkami.

Nie wiem, co się stało. Na 50. metrze zachwiałam się, skróciłam dwa pociągnięcia, wydawało mi się, że nie daję z siebie wszystkiego w trasie. Pozbierałam się, próbowałam nadrobić. Na końcu zabrakło. Wierzyłam do końca, spojrzałam na tablicę, może jakimś cudem wyświetli się napis POL, na drugim się nie wyświetlił, na trzecim też nie, dopiero na piątym. To była największa mieszanka uczuć, jaką dotąd przeżyłam i większa porażka niż na mistrzostwach świata w Poznaniu w 2010. Ciężko będzie mi się pozbierać.

Tory chyba nie miały większego znaczenia, choć lepiej jechać środkiem razem z najgroźniejszymi rywalkami. Miałam je z jednej strony i zawsze mi służyła jazda na skrajnym torze.

Ścigałam się z pogodą i rywalkami, choć ona była taka sama dla wszystkich. Najbardziej boli, że było mnie stać na złoto, one wszystkie nie były lepiej niż ja przygotowane, wygrywałam z nimi regularnie. Przepraszam wszystkich kibiców, ale najbardziej mnie boli, że zawiodłam siebie."

Więcej o: