Londyn 2012. Radość i żal w obozie polskich tyczkarzy. Michalski: Jestem bardzo zadowolony. Wojciechowski: Jestem załamany

- Nie tak to miało wyglądać, jestem załamany - powiedział po nieudanym występie w eliminacjach skoku o tyczce Paweł Wojciechowski. Mistrz świata z Deagu odpadł z rywalizacji. W innym nastroju jest jego kolega z reprezentacji, Łukasz Michalski, który awansował do finału. - Jestem bardzo zadowolony, cieszę się, że skoki zaczynają dobrze wyglądać. Najważniejsze, że ustabilizowałem swoją technikę - powiedział zawodnik.

KONKURS! Pokaż swoją radość zwycięstwa i wygraj 7 tys. złotych!

Paweł Wojciechowski nie awansował do olimpijskiego finału skoku o tyczce. Mistrz świata z Deagu nie zdołał pokonać wysokości 5.35.

Do walki o medal stanie za to Łukasz Michalski, który przeskoczył wysokość 5.60. - Jestem bardzo zadowolony, cieszę się, że skoki zaczynają dobrze wyglądać. Najważniejsze, że ustabilizowałem swoją technikę. W finale może zdarzyć się dużo, ale będę bronił medalu. Do finału awansowało 14 najlepszych zawodników. Podczas kwalifikacji najwyżej skakali Raphael Holzdeppe z Niemiec i Renaud Lavillenie z Francji. Obaj pokonali wysokość 5.65. - Nerwy były olbrzymie, ale to było takie moje raczkowanie na igrzyskach. Musiałem poukładać sobie wszystko w głowie, walczyć z samym sobą, z psychiką. Na szczęście wyszedłem z tego obronną ręką - podsumował Michalski, który zdradził, że wydatnie pomógł mu... Wojciechowski. - Paweł mi pomagał, mówił mi, jaki jest wiatr, obserwował punkty odbicia. To na pewno było pomocne, w jakiejś części on ma wkład w awans do finału.

Mistrz świata z Deagu zaczął konkurs od wysokości 5.35 - nie zdołał wykorzystać żadnej z trzech prób. Za pierwszym razem Polak zatrzymał się przed skokiem, dwie kolejne to strącone tyczki. Tym samym mistrz świata pożegnał się z finałem konkursu olimpijskiego. - Nie tak to miało wyglądać, jestem załamany. Nawet mimo kontuzji wierzyłem, że stać mnie na wysokie skakanie. Liczyłem na to, że trafię z dniem, z formą... Zresztą, jaką formą? O formie nie można w moim przypadków mówić. Niestety, nie trafiłem. Byłem w stanie wejść do finału, to nie powinno stanowić dla mnie problemu. Ale zabrakło paliwa, zabrakło pomocy. Wychodziłem na konkurs nie wiedząc, na co mnie stać, do tego doszły nerwy, bo niecodziennie startuje się w kwalifikacjach do igrzysk - żalił się Wojciechowski. - Gdybym nie spróbował wystartować, to nie mógłbym sobie potem spojrzeć w oczy. Podjąłem walkę. Może to będzie dla mnie dobre doświadczenie przed igrzyskami w Rio? Przepaści nie było. Żałuję pierwszego, zmarnowanego skoku, który przebiegłem. Nie wiem dlaczego. Potem brakowało niewiele, niuansów. 5,50 było w zasięgu. Może, jak Łukasz zdobędzie medal, da mi go dotknąć - zakończył Wojciechowski.

Więcej o:
Copyright © Agora SA