Londyn 2012. Siatkówka. Bosek: Polska może złamać Rosję

- Rosja to taki zespół, który czując słabość rywala stawia mu nogę na tętnicy i odbiera powietrze. Oni na pewno nie są lepsi od nas. Jak zaczniemy grać swoje, to Rosjanie będą tracić pewność siebie. Dobrze, że w tym roku z nimi nie graliśmy, to dla nich kłopot - mówi Ryszard Bosek mistrz olimpijski z Montrealu przed meczem Polska - Rosja (środa, godz. 20.30, relacja na żywo w Sport.pl).

Rafał Stec bloguje non stop o meczu Polska - Rosja ?

Łukasz Jachimiak: Dobrze, że o awans do strefy medalowej igrzysk olimpijskich polscy siatkarze zagrają z Rosją, a nie z Brazylią?

Ryszard Bosek: Nie ma znaczenia, trafiło się, co się trafiło, trzeba grać. Przeciwnik jest trudny, z meczu na mecz gra coraz lepiej, na pewno nie będzie łatwo go pokonać. Ale skoro nie zajęliśmy pierwszego miejsca w swojej grupie, to teraz musimy rzucić wszystko co najlepsze. Na pewno cały czas dużo dobrego mamy. Stać nas na zwycięstwo.

Rosja to potężna zagrywka, wielki blok, siła ataku. Jakie argumenty ma Polska?

- Spryt. Oni na pewno będą próbowali grać potrójnym blokiem, a my tę ścianę powinniśmy wykorzystać, obijać ją. Już pokazywaliśmy, że potrafimy to robić, że nie należymy do drużyn, które się tego bloku boją i przez to łatwo przegrywają. Zagrywkę pewnie będziemy zmuszeni przyjmować na trzeci-czwarty metr, a wtedy będziemy atakować z wysokiej piłki. Powinniśmy wziąć przykład z Australijczyków, którzy w meczu z nami pokazali, jak to robić. Oni obijali nam ręce, grali o nasz blok jak chcieli.

Mówi pan, że będziemy przyjmowali nawet na czwarty metr, może więc trener Andrea Anastasi powinien postawić na Pawła Zagumnego, który w trudnych warunkach chyba rozgrywa lepiej?

- Wydaje mi się, że jeżeli 90 procent meczu grał Łukasz Żygadło, to chyba i teraz wyjdzie w pierwszej "szóstce". To zresztą nieważne. Istotne, żeby wszyscy wyszli grać swoją grę. Jak się odpowiednio skoncentrują, to i z przyjęciem rosyjskiej zagrywki sobie poradzą. Rosjanie będą strzelać, my musimy się dostosować, nie bać się, tylko pokazywać, że też mamy czym postraszyć.

We wtorek lekcję siatkówki dali nam Australijczycy, a Rosjanie zbili Serbów. W tych okolicznościach nie trudno panu wierzyć, że mamy czym postraszyć Rosjan?

- Serbom te igrzyska zupełnie nie wyszły, poza tym każdy mecz jest inny, więc nie ma co opowiadać o tym, jak to Rosjanie biją. Oni na pewno nie są lepsi od nas. Jak zaczniemy grać swoje, to Rosjanie będą tracić pewność siebie. Nie można zakładać, że oni wyjdą, zaczną strzelać po 130 km/h i nie dadzą nam szans. Tu nie ma miejsca na strach.

Wygląda na to, że w naszej ekipie strachu nikt nie czuje, skoro zawodnicy nie rozprawiają o sile Rosjan tylko wskazują ich słabe strony, mówiąc m.in. że w każdym meczu ktoś nie gra dobrze, że jako zespół nie są równi.

- To rzeczywiście słuszna obserwacja. Oni nie grają równo, mają kłopoty z rozegraniem, piłki do ataku nie są wystawiane dokładnie. Przez to przegrali z Brazylią. Generalnie wszystko próbują nadrabiać zagrywką, ale mają też charakter, bo to nim wygrali [3:2, choć przegrywali 0:2] z Amerykanami. Rosja to taki zespół, który czując słabość rywala stawia mu nogę na tętnicy i odbiera powietrze.

Ale chyba ten zespół sam ma duże problemy, kiedy siłę pokaże rywal?

- Tak, jeżeli Rosji postawi się opór mentalny, to można ją podłamać. Oni od zawsze są trochę zdziwieni, że przeciwnik gra dobrze. Szkoda, że my byliśmy właśnie taką złą Rosją w meczach z Bułgarią i Australią. Rosjan trzeba dobrze nacisnąć, a padną. Tylko nacisnąć Rosję nie jest łatwo.

W tym roku nauczyliśmy się pokonywać Brazylię, bo w pięciu spotkaniach pokonaliśmy ją cztery razy. Z Rosją się nie mierzyliśmy - może szkoda, bo nie wiemy, jak możemy wypaść na jej tle?

- To większy problem dla nich niż dla nas. My, będąc w normalnej, najwyższej dyspozycji, dobrze przyjmujemy i gramy szybki atak. Na igrzyskach co drugi mecz gramy dobrze, dlatego zakładam, że teraz wszystko zaskoczy. A jak zaskoczy, to Rosjanie będą musieli mieć trochę czasu, by do naszej gry się dostosować. Z kolei my doskonale wiemy, jak oni grają, są bardziej przewidywalni, tu do niczego nie trzeba się przyzwyczajać.

Skoro dobrze gramy co drugi mecz, to wyobraża pan sobie, że po ewentualnym zwycięstwie nad Rosją nasi siatkarze zaprzepaszczą szansę na awans do olimpijskiego finału i w półfinale przegrają z Bułgarią albo z Niemcami?

- Sytuacja wygląda tak, że przed nami jest góra, a za tą górą czeka woda. Trzeba zdobyć górę, a później napić się tej wody. Oczywiście za darmo nic nie ma, trzeba zacisnąć zęby i walczyć. Ale nasz zespół w dalszym ciągu jest jednym z faworytów.

W grudniu przegraliśmy z Rosją mecz Pucharu Świata, choć w tie-breaku prowadziliśmy 14:9. Wierzy pan, że teraz wykorzystalibyśmy którą z piłek meczowych?

- Wtedy Rosjanom świetnie wychodziła zagrywka. Było trochę jak z naszymi plażowiczami, którzy teraz w swoim olimpijskim ćwierćfinale byli o krok od zwycięstwa, a Brazylijczyk zagrał im asa w sam róg boiska. Czasem na takie sytuacje nic się nie poradzi. A czasem one czegoś uczą. My wtedy chyba byliśmy za bardzo przekonani, że już wygraliśmy. Trzeba było coś zrobić, wytrącić ich z równowagi. Teraz to wiemy i jak będzie trzeba, pokażemy, że wyciągnęliśmy wnioski. Za górą czeka woda. Zimna, warto się jej napić.

Zobacz wideo
Więcej o: