Londyn 2012. Gimnastyk dał 100 dolarów komisji przy odwołaniu się od wyniku. Wszystko legalnie

W poniedziałkowym gimnastycznym wieloboju drużynowym doszło do kolejnej już na tych igrzyskach zmiany decyzji sędziowskiej. Japończycy z czwartego miejsca zostali przesunięci na drugie. Przy apelacji wręczyli sędziom 100 dolarów. W gimnastyce to powszechny zwyczaj.

W ostatniej konkurencji japoński gimnastyk Kohei Uchimura potknął się przy akrobacji na koniu z łękami i sędziowie dali mu fatalne oceny, przez co Japończycy spadli na czwarte miejsce za Chinami, Wielką Brytanią i Ukrainą. Drużyna japońska zdecydowała się jednak na odwołanie się od wyniku. Uznali, że sędziowie nie docenili Uchimury.

Co ciekawe, Japończycy, aby złożyć apelację, musieli za nią zapłacić. Przy składaniu pisemnego odwołania, wręczyli komisji również stu dolarowy banknot. Zdjęcia z tego obiegły szybko internet. Jak się okazuje, w gimnastyce sportowej jest to stała praktyka.

Taki zwyczaj w gimnastyce pojawił się, aby była pewność, że drużyny nie odwołują się z byle powodu.

To powszechnie uznawany zwyczaj w gimnastyce. Jednak biorąc pod uwagę liczne skandale sędziowskie na tych igrzyskach, zdjęcie Japończyka wręczającego komisji sędziowskiej pieniądze, wyglądało odrobinę wstrząsająco.

Odwołanie Japończyków okazało się skuteczne i pieniądze zostały im zwrócone.

Błędy sędziów w Londynie 2012

Po kilku dniach zmagań na IO 2012, mamy już za sobą kilka skandali sędziowskich. Ogromne kontrowersje towarzyszyły półfinałowej rywalizacji w szpadzie kobiet. Niemka Britta Heidemann pokonała Koreankę A Lam Shin w ostatniej sekundzie i po kilkudziesięciominutowych naradach sędziów.

Na sekundę do końca półfinałowej walki Koreanki i Niemki był remis 5:5. Jednak to Koreanka miała własny priorytet i remis dawał jej awans. Ostatecznie o wygranej Niemki przesądziły jednak aż cztery akcje. Pierwsze trzy pozostały bez rozstrzygnięcia, a w czwartej ostatecznie to Heidemann trafiła swoją rywalkę. Wszystko w ciągu jednej sekundy.

Dziwne decyzje miały również miejsce w ćwierćfinałowej walce judo w kategorii do 66 kg pomiędzy Japończykiem Masashi Ebinumą a Koreańczykiem Jun-Ho Cho. Po pięciu minutach walki i trzech dogrywki rywalizacja judoków zakończyła się bez rozstrzygnięcia. O wyniku mieli zadecydować sędziowie. Wszyscy trzej przyznali zwycięstwo Cho, co natychmiast wywołało gwizdy i niezadowolenie na trybunach oraz reakcję komisji sędziowskiej Międzynarodowej Federacji Judo.

Po dyskusji szef sędziów Juan Carlos Barcos i konsultacji z prezydentem federacji judo Mariusem Vizerem wezwał sędziów oceniających tę walkę i kazał im zmienić decyzję na korzyść Japończyka.

Kontrowersje wzbudziła też walka o brązowy medal w tej samej konkurencji z udziałem Ebinumy i Polaka Pawła Zagrodnika. Wielu ekspertów uważa, że nasz zawodnik powinien wygrać przez ippon, ale sędziowie uznali mu jedynie wazari.

Na sędziów narzekają też ciężarowcy, którzy są co chwilę wywoływani do próby, aby po chwili być zmuszonym wrócić na rozgrzewkę. Zdarzają się również sytuacje, gdy sędziowie próbę zaliczają, aby za moment zmienić decyzję. Przekonała się o tym m.in. Aleksandra Klejnowska.

Na pływalni po jednym z wyścigów zdyskwalifikowany za falstart został Koreańczyk Park Tae-Hwan. Decyzję jednak zmieniono i zawodnik w finale ostatecznie wystąpił. Zdobył srebro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.