W maju judoka Czarnych Bytom był pogodzony z tym, że na igrzyska nie pojedzie. 25-latek z Rudy Śląskiej przegrał rywalizację o miejsce w reprezentacji z Tomaszem Kowalskim. Jednak zawodnik z Opola, wicemistrz Europy z Czelabińska, uległ wypadkowi. Kowalski był pasażerem motocykla, który prowadził kolega - także judoka - Tomasz Adamiec. Maszyna uderzył w samochód. Wiesław Błach, prezes Polskiego Związku Judo, był wtedy załamany. - Straciliśmy naszą największą nadzieję na medal olimpijski - powtarzał. Zagrodnik dowiedział się o wypadku kolegi w czasie zajęć na studiach w Chorzowie.
Wyjechał do Londynu wbrew lekarzom, którzy wiosną tego roku wykryli u niego jaskrę. - Trenuję i startuję na własną odpowiedzialność. Zapoznano mnie ze wszystkimi zagrożeniami, jakie występują w przypadku jaskry. Wiem, że teoretycznie mój wzrok mógłby się pogorszyć, że może mi grozić nawet ślepota. To jest choroba w pewnym sensie nieuleczalna, ale można zapobiec dalszemu jej rozwojowi. Na razie nie jest źle, nie odczuwam dolegliwości. Jestem pod kontrolą lekarza i nic się nie dzieje. Jakoś to przeżyję, mam nadzieję. Chociaż nigdy nic nie wiadomo - mówił.
Po losowaniu turniejowej drabinki wszyscy skazywali go na porażkę. Już w pierwszej walce Ślązak trafił na Leandro Cunhe, dwukrotnego wicemistrza świata z Brazylii. Zagrodnik walczył jednak mądrze. Pokonał faworyta przez yuko. Potem - w 1/8 finału - po dogrywce pokonał Ormianina Armena Nazarjana. Niestety, w ćwierćfinale Polak przegrał przez yuko po dwóch karach shido z Węgrem Miklosem Ungvarim.
Droga do walki o brąz wiodła przez repasaże. W walce z reprezentantem Azerbejdżanu Tarłanem Karimowem Polak znowu pokazał charakter. Zawodnik Czarnych Bytom zwyciężył przez waza-ari.
Ostatnią przeszkodą w drodze na najniższy stopień podium był aktualny mistrz świata Japończyk Ebinuma Masashi. Zagrodnik walczył fantastycznie. Rywal wyszedł na prowadzenie po technice waza-ari, ale judoka Czarnych odpowiedział rzutem, który arbiter główny ocenił na ippon, co oznaczało koniec walki. Niestety, pozostali sędziowie uznali, że to było tylko waza-ari. Błach, który komentował walkę dla TVP, podkreślał, że sędziowie popełnili błąd. W dogrywce skuteczną akcję wykonał mistrz świata.
Zagrodnik - debiutował na igrzyskach - trenuje judo od 5. roku życia. Do bytomskiego klubu przywiózł go ojciec. - Gdyby nie jego upór, nie byłbym sportowcem - podkreśla.
Ulubioną techniką zawodnika z Bytomia jest Seoi nage, czyli rzut przez plecy. - Koledzy żartują, że Zagrodnik robi Seoi nage. No i jeszcze Seoi nage, a także Seoi nage. A na dodatek Seoi nage - śmieje się.
Judoka starannie przygotowuje się do każdej walki. Zdarza się, że rozpracowuje rywali, obserwując filmy z ich udziałem na serwisie YouTube. - Gdy rywal jest utytułowany, to nie rzucam się na niego jak junior - podkreśla judoka, dla którego sportowym autorytetem jest inny zawodnik i trener Czarnych Przemysław Matyjaszek.
Zagrodnik nie wyklucza, że po igrzyskach przejdzie do wyższej kategorii wagowej, gdyż teraz jest non stop na diecie. Lubi jazz, a szczególnie amerykańskiego trębacza Milesa Davisa oraz saksofonistę i flecistę Johna Coltrana.