Londyn 2012. Winiarski: zbiliśmy Włochów, ale nie każdy mecz będzie jak ostatni set

- Nie upajamy się pokonaniem Włochów. Wrażenie jest takie, że ich zbiliśmy, ale prawda wygląda tak, że przegraliśmy pierwszego seta, wygraliśmy drugiego, a w trzecim szliśmy punkt za punkt i trzy piłki zadecydowały o wygranej - mówi Michał Winiarski, przyjmujący reprezentacji Polski po zwycięstwie 3:1 z Italią.

- To ważne, żeby rozpocząć turniej w dobrym stylu. Tylko w pierwszym secie przysnęliśmy i zagraliśmy bardzo nerwowo. Ale potem szybko wróciliśmy do gry i zwyciężyliśmy zasłużenie. W ostatnim secie kompletnie rozbiliśmy Włochów. Ale to się rozstrzygnęło w trzecim secie, kiedy szliśmy łeb w łeb, ale w pewnym momencie obroniliśmy dwie ważne piłki i odskoczyliśmy Włochom na trzy punkty. To ich mocno podłamało, już się po tym nie podnieśli. Super, że w tym czwartym secie przycisnęliśmy ich dobrą zagrywką i naprawdę świetną obroną. To ich zniechęciło, nie podjęli już walki - mówi Michał Winiarski.

- Ale nie myślcie sobie, że w każdym meczu będzie tak jak w tym ostatnim secie. Od dwóch, trzech miesięcy rzeczywiście wygrywamy wiele spotkań, ale dlatego, że nie podniecamy się tym, stąpamy twardo po ziemi i po każdym zwycięstwie myślimy o kolejnym spotkaniu. Nie myślimy więc jeszcze o ćwierćfinale, ale o spotkaniu z Bułgarią, która przezywa swoje problemy, ale to jest turniej olimpijski i na pewno nie będzie łatwo - dodaje.

I przekonuje, że to, że hala Earls Court okazała się tak bardzo polska i siatkarze 'Polacy grali u siebie' kompletnie go nie zaskoczyło. - Wiedzieliśmy, że tak jak w Chicago jest wielu Polaków, to w Londynie podobnie. Nasi są wszędzie i ich gorący doping bardzo nam pomógł. Pewnie, że lepiej się gra jak na sali jest 15 tys. Polaków, a nie 15 tysięcy Włochów - mówi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.