Londyn 2012: Pływała dla Francji, ale marzyła o Polsce

- Jedziemy tam jako outsiderki, gdyż mamy 15. czas na świecie. Ze sztafetami jednak nigdy nic nie wiadomo, a igrzyska to magiczna impreza - mówi Aleksandra Putra, pływaczka z Olsztyna, która popłynie w Londynie

Przed sportowcami najważniejsza impreza w karierze, jaką będą IO 2012. W Anglii nie zabraknie przedstawicieli Warmii i Mazur, a będą nimi Urszula Sadkowska (judo, klub Nippon Olsztyn), Piotr Kula (żeglarstwo, BTŻ Biskupiec), Kacper Kozłowski (lekkoatletyka) oraz Aleksandra Putra (pływanie, oboje AZS UWM Olsztyn).

W piątek ceremonia otwarcia najbardziej prestiżowych zawodów na świecie. Sportowcy z niecierpliwością odliczają godziny do swoich startów. Dla pływaczki z Olsztyna to jednak żadna nowość. Na olimpiadzie debiutowała już w 2004 roku w Atenach, ale wówczas w barwach... Francji. 25-letnia pływaczka urodziła się w Olsztynie, ale większość życia spędziła za granicą. Mając zaledwie trzy lata wyjechała z rodzicami do Francji, i to tam zaczęła się jej przygoda ze sportem. Trójkolorowych reprezentowała na wielu prestiżowych zawodach, w tym czasie zdobywając blisko 30 medali mistrzostw kraju.

Rozmowa z Aleksandrą Putrą

Patryk Skrzat: Jak to się stało, że olsztynianka trafiła do Francji?

Aleksandra Putra: Wyjechałam, kiedy byłam mała, ponieważ mój ojciec grał w polskiej kadrze rugby. Zresztą jest teraz trenerem polskiej reprezentacji seniorów. Podczas swoich występów za granicą został dostrzeżony przez francuskie kluby rugby. To przesądziło o przeprowadzce do Lyonu, gdzie zresztą moi rodzice mieszkają po dziś dzień. Ja wyprowadziłam się, gdy miałam 17 lat. Chodziłam do szkoły międzynarodowej w Lyonie, gdzie uczyłam się polskiego, a wakacje bardzo często spędzałam u dziadków w Olsztynie.

Jak zaczęła się pani przygoda z tą dyscypliną sportu?

- Kiedy byłam młoda, uprawiałam różne sporty, ale najbardziej spodobało mi się pływanie. W Lyonie zaczęłam trenować cztery razy w tygodniu. Miałam wtedy 11 lat i tak było przez kolejnych sześć lat. W tym czasie osiągałam dobre rezultaty i zdobyłam kilka mistrzostw Francji w młodszych kategoriach wiekowych.

Godzenie nauki z zawodowym pływaniem wymagało od pani dużego poświęcenia...

- W liceum było bardzo ciężko, ponieważ miałam aż 40 godzin lekcyjnych w tygodniu, w tym m.in. przedmioty polskie jak: literatura, geografia czy historia. Było mi więc coraz trudniej godzić to z pływaniem. W efekcie we wrześniu 2003 roku z rodzicami zdecydowałam, że wyjadę do szkoły sportowej w Font Romeu. Od tamtej pory trenowałam już dziewięć razy w tygodniu.

Nie przeszkodziło to jednak pani ani w zdobyciu wykształcenia, ani odbyciu praktyk...

- Chciałam nadal jednocześnie pływać i studiować. Poleciałam więc do Stanów Zjednoczonych na uniwersytet w Georgii. Dostałam stypendium, trenowałam i kończyłam dwa fakultety [stosunki międzynarodowe i finanse - red.]. Miałam tam niepowtarzalną możliwość, by pływać i kształcić się. Tamtejsze studia ukończyłam w 2010 roku z dwoma dyplomami. Potem postanowiłam pójść na magisterkę w szkole biznesowej we Francji, która słynie z bardzo dobrego poziomu nauczania. Nie zrezygnowałam jednak ze sportu, bo pływałam w drużynie razem z Camille Muffat i Yannick Agnel [reprezentantki Francji - red.].

Z kolei w tym roku byłam na praktyce w Paryżu. Pracowałam w wydziale finansowym grupy Orange Business i ćwiczyłam pod okiem trenera Philippa Lucasa. Co ważne, firma pozwoliła mi na własne godziny pracy, tak abym mogła się jak najlepiej przygotowywać do mistrzostw Polski.

Mistrzostw Polski, a nie Francji. Skąd ta zmiana?

- Zawsze miałam mocne więzi z Polską, a szczególnie z Olsztynem, gdzie mam dużą rodzinę. Bliskich przyjaciół mam także w Suwałkach oraz Białymstoku, ale większość wolnego czasu spędzałam w stolicy Warmii i Mazur. Dlatego wybór klubu AZS UWM Olsztyn był dla mnie prosty i logiczny. Chciałam reprezentować moje miasto. Mamy tu superdrużynę i na każde zawody jeżdżę z wielką przyjemnością.

Przyznam, że długo się zastanawiałam nad pływaniem dla Polski i często o tym rozmawiałam z rodziną. Ostateczną decyzję podjęłam dwa lata temu. Wróciłam do Europy i uznałam, że to dobry moment. Byłam bliżej Polski i mogłam w końcu spełnić swoje marzenie. Chciałam reprezentować pierwszą ojczyznę, bo to dla mnie bardzo ważne ze względów osobistych. Myślę, że rodzina, która bardzo mnie wspiera, będzie ze mnie dumna. To dużo dla mnie znaczy.

Teraz przed panią Igrzyska Olimpijskie w Londynie w barwach biało-czerwonych. Jakie są cele?

- Po głównych mistrzostwach Polski, które w maju odbyły się w Olsztynie [w Aquasferze - red.], wróciłam do Francji, aby skończyć moją praktykę i móc ćwiczyć z trenerem w Paryżu. Do Polski przyjechałam dokładnie 15 lipca, a następnie w Ostrowcu Świętokrzyskim rozpoczęłam przygotowania do Londynu [wylatują w poniedziałek - red.]. Jest super, ponieważ trenuję z dziewczynami, z którymi na IO 2012 popłynę w sztafecie. Już nie mogę się doczekać wyjazdu. Jedziemy tam jako outsiderki, gdyż mamy dopiero 15. czas na świecie [sztafeta 4x200 m, stylem dowolnym - red.]. Zapewniam jednak, że mocno trenujemy i jesteśmy bardzo zmotywowane, by polepszyć nasz wynik i zająć wysokie miejsce. Uważam, że medal jest nie do osiągnięcia, ale ze sztafetami do końca nigdy nic nie wiadomo. Igrzyska to przecież magiczna impreza [pływacy startują w Londynie w dniach 28 lipca - 4 sierpnia - red.].

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.