Londyn 2012. Maja Włoszczowska twardsza niż skała. Wróci jak w 2009 roku?

Maja Włoszczowska doznała urazu stawu skokowego podczas przedolimpijskiego zgrupowania we włoskim Livigno i jej start na igrzyskach w Londynie stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Srebrna medalistka z Pekinu pokazała już jednak w 2009 roku, że potrafi wyjść cało z największej opresji i wrócić po kontuzji w wielkim stylu. Czy tak będzie i tym razem?

Ile razy zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego? Dowiesz się w serwisie Polacy w Londynie ?

Niepokojące wieści dotyczące stanu zdrowia Włoszczowskiej doszły do nas w sobotę po południu. W piątek na zgrupowaniu we włoskim Livogno nasza nadzieja na medal w Londynie doznała bardzo groźnej kontuzji. Na zjeździe podparła się stopą, która - jak informuje jej klubowa strona CCC Polkowice - "została niemal wyrwana ze stawu". Pierwsza diagnoza mówi o ciężkim zwichnięciu i złamaniu jednej z kości śródstopia. To niemal przekreśla start wicemistrzyni olimpijskiej z Pekinu w Londynie. Wyścig kobiet zaplanowano na 11 sierpnia. Włoszczowska ma bardzo mało czasu na powrót do zdrowia.

Ale Włoszczowska przyzwyczaiła już nas, że potrafi wyjść cało z każdej opresji. - Maja jest doświadczoną zawodniczką i ma twardą psychikę, a taka sytuacja zdarza się nie pierwszy raz. Tuż przed mistrzostwami świata w Canberze w 2009 roku również doznała urazu. Potem się pozbierała, a w następnych mistrzostwach świata była już najlepsza - przypomina dyrektor sportowy grupy CCCPolkowice Grzegorz Dziadowiec.

To był początek września. Podczas jednego ze zjazdów spadła twarzą na kamienie. Spędziła w szpitalu kilka dni. Mówiło się, że to już dla niej koniec sezonu. Miała pokiereszowaną, opuchniętą twarz. Niejedna zawodniczka po takim wypadku bałaby się ponownie wsiąść na rower. Ale nie Włoszczowska. Polka już dwa tygodnie po feralnym zderzeniu ze skałami wróciła do sportu. - Na moją psychikę ten wypadek nie wpłynął. Z pokonywaniem zjazdów nie będę miała żadnych problemów - mówiła przed mistrzostwami Europy w maratonie MTB. I pojechała fantastycznie - zajęła drugie miejsce!

- Szwy cały czas mam, trochę mi to wszystko jeszcze uprzykrza życie. Ale jak na upadek z wysokości 1,5 metra to naprawdę wyszłam z tego świetnie - cieszyła się na mecie. A rok później dopięła swego i to co nie udało się w Australii zrobiła w kanadyjskim Mont-Sainte-Anne. Została mistrzynią świata...

Właśnie dlatego mimo fatalnej kontuzji nie można przekreślać występu Włoszczowskiej na igrzyskach w Londynie. Czy twardsza niż skała Polka znów wróci w wielkim stylu?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.