Wioślarstwo. Historia Mikołaja Burdy - ze szpitala na podium PŚ

Mikołaj Burda wygrał wyścig z czasem. Sto dni po chuligańskim napadzie, w którym stracił przytomność, poprowadził ósemkę do sensacyjnego zwycięstwa w Pucharze Świata. Polacy wygrali w Monachium z osadami Wielkiej Brytanii i Australii, niemal pewnymi kandydatami do olimpijskich medali w Londynie. - Mikołaj to filar osady - mówi trener Wojciech Jankowski o pochodzącym z Kruszwicy wioślarzu.

Ole, ole, ole, ole! Trybuna Kibica zawsze pełna

Ten sezon miał być wyjątkowy, ale zaczął się tragicznie. W nocy 11 marca wraz z żoną w jednym z toruńskich klubów bawił się ze znajomymi. To miało być pożegnanie, bo dzień później miał lecieć na zagraniczny obóz. Do Portugalii jednak nie wyjechał, bo pobił go toruński kryminalista. Burda stracił przytomność, miał krwiaka mózgu, który wchłaniał się bardzo powoli. - Przez miesiąc nie mogłem trenować - wspomina. Lekarze zastanawiali się nad operacyjnym usunięciem krwiaka, ale to oznaczałoby koniec marzeń o igrzyskach. - Mikołaj to dobry duch osady. Wieści, że może go zabraknąć, przybijały nas - mówi trener Jankowski.

Na szczęście kolejne badania tomografem wskazały, że krwiak się zmniejsza. Widmo operacji znikło. Pod koniec kwietnia Burda pojechał do warszawskiego Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej. - Jest dobrze. Wracam do treningów - cieszył się po spotkaniu z neurologiem.

Rozpoczęła się walka z czasem. Katorżnicza praca na siłowi i ergometrze sprawiła, że 8 maja mógł w końcu dołączyć do kolegów na zgrupowaniu. - Nie chcieliśmy robić fety. Wiedzieliśmy, co Mikołaj przeszedł, dlatego wszystko odbyło się, jakby nic się nie stało - mówi Rafał Hejmej, który z Burdą pływa od kilkunastu lat.

Sam przyjazd na obóz nie oznaczał jeszcze powrotu do ósemki. W jej składzie miejsce Burdy zajął Bartosz Zabłocki, wielka nadzieja polskiego wioślarstwa, utalentowany, ale bez doświadczenia Burdy. - Nikt nie dostaje miejsca za darmo. Trzeba ciężko pracować, by się znaleźć w osadzie - zapowiadał trener Jankowski.

Burda na treningach dawał z siebie wszystko, jego zaangażowanie wzbudzało podziw kolegów. Nic dziwnego, że znalazł się w składzie na Puchar Świata w Monachium. - Wynik cieszy, ale dla nas najważniejsze to cieszyć się po finale w Londynie. Na razie czeka nas jeszcze dużo pracy - stwierdził Burda.

To będą jego trzecie igrzyska. Do tej pory nie udało się Polakom zdobyć medalu. Ale też nigdy nie byli tak blisko podium jak teraz.

Specjalny serwis Sport.pl - wszysto o wioślarstwie ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.