Londyn 2012. Doping w wersji light

Na rok przed igrzyskami w Londynie brytyjskie władze antydopingowe zastanawiają się nad złagodzeniem przepisów. Za ?rozrywkową? kokainę czy ekstazy nie groziłaby już długa dyskwalifikacja. Na olimpiadę mogliby też wrócić banici - Dwain Chambers i LaShawn Merritt.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

O sensacyjnym pomyśle Brytyjskiej Agencji Antydopingowej (UKAD) napisał "The Times". Agencja wysłała pismo do międzynarodowych władz antydopingowych (WADA) sugerujące, że automatyczne karanie dwuletnimi zakazami startów za kokainę, ekstazy, BZP (benzylopiperazynę) i marihuanę jest przesadnie surowe dla sportowców.

UKAD argumentuje, że żaden z tych środków nie ma udowodnionego naukowo wpływu na wynik. Sportowcy zażywają je najczęściej w "sytuacjach towarzyskich". "W wielu przypadkach chodzi o głupie błędy młodości" - napisała UKAD.

Za narkotyki wciąż groziłyby dyskwalifikacje. Brytyjczycy chcą jednak skrócić je do kilku miesięcy, dwa lata wynosiłyby tylko w skrajnych przypadkach.

Podejście UKAD to pragmatyka. Rozluźnienie przepisów już bowiem nieformalnie ma miejsce. Michael Phelps złapany na marihuanie dostał tylko trzy miesiące kary, bo nikt nie wyobrażał sobie dwóch lat bez największej gwiazdy pływania. Brytyjski sprinter Mark Lewis-Francis też za marihuanę otrzymał jedynie publiczne ostrzeżenie. Balangującym sportowcom pomagają ich dyscypliny - Richard Gasquet wykpił się przed karą za kokainę, bo Międzynarodowa Federacja Tenisowa dała wiarę, że wchłonął ją wraz z pocałunkiem z obcą dziewczyną w nocnym klubie. Kiedyś tak łatwo nie było - Szwajcarka Martina Hingis kończyła karierę właśnie dlatego, że groziły jej dwa lata za kokainę.

Rozluźnienie polityki miałoby dotyczyć także różnego rodzaju leków, również teoretycznie niewpływających na wynik. Chodzi m.in. o środki wziewne na astmę wysiłkową. Dziś, żeby móc zażywać niektóre z nich, sportowcy muszą przejść skomplikowaną procedurę tzw. wyłączenia medycznego. Teraz wystarczyłoby stosowanie ich pod nadzorem lekarza.

Brytyjczycy chcą odciążyć laboratoria antydopingowe i skupić się na ściganiu największych oszustów - szprycujących się EPO czy hormonem wzrostu. - Nie zrozumcie nas źle. Stymulanty wciąż byłyby zakazane, chodzi tylko o możliwość większej elastyczności w karach - tłumaczył w "Timesie" Michael Stow, szef działu naukowo-medycznego UKAD.

Brytyjczycy są jednak wyjątkowo łaskawi, bo w swoich propozycjach idą dalej. Sugerują, żeby znieść zakaz startu na igrzyskach dopingowiczom, którzy odbyli już kary. Na olimpiadzie nie mogą np. wystartować sprinter Dwain Chambers czy kolarz David Millar. W podobnej sytuacji jest LaShawn Merritt, amerykański mistrz olimpijski z Pekinu na 400 m. Dostał dwa lata dyskwalifikacji za steryd anaboliczny, ale karę skrócono, gdy przyznał się, że brał cudowne ziółka na... powiększenie penisa. Badania w laboratorium wykazały, że faktycznie był w nich steryd. Merritt chce wystartować w Londynie, ale MKOl odmawia. Amerykański Komitet Olimpijski walczy o niego przed Trybunałem Sportowym w Lozannie.

Czy pomogą mu Brytyjczycy? - Zakaz startu na igrzyskach dla wracających z dyskwalifikacji to zamknięcie drogi dla odkupienia - stwierdził Andy Parkinson, szef UKAD. Świat będzie głosował nad zmianami w przepisach podczas wrześniowego kongresu WADA w Montrealu.

Londyn 2012. Na co czeka cały świat?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.