Pjongczang 2018. Marcel Hirscher jedzie na igrzyska potwierdzić, że jest jednym z najlepszych alpejczyków w historii

Od siedmiu lat nie ma sobie równych w Pucharze Świata. Legendy narciarstwa mówią, że wkrótce będzie go można uznać najlepszym alpejczykiem w historii. Na półce z trofeami brakuje mu tylko złotego medalu olimpijskiego. W Pjongczang jest zdecydowanym faworytem do zdobycia dwóch. Marcel Hirscher - geniusz w swoim fachu, który w Korei postara się zostać gwiazdą zimowych igrzysk 2018.
Marcel Hirscher Marcel Hirscher JOHN LOCHER/AP

Urodzony w nartach

Hirscher urodził się i wychował w alpejskiej wiosce Annaberg-Lungotz w Austrii. Jego życie od początku było związane z nartami - rodzice prowadzili miejscową szkółkę narciarską. Bardzo duży wkład w sukces syna miał ojciec. Od samego początku wytrwale go trenował, zwracając uwagę na każdy szczegół. To on nauczył przyszłego rekordzistę, jak ważna jest praca nad uzyskaniem perfekcyjnej techniki, doskonała samodyscyplina oraz ciągłe dążenie do zwycięstwa.

W wieku 15 lat Hirscher wystartował w pierwszych oficjalnych zawodach FIS. Było to w roku 2004. Trzy lata później nastąpił przełom w życiu młodego Austriaka - zaliczył debiut w Pucharze Świata, zdobył złoty (w slalomie gigancie) i srebrny (w slalomie) medal juniorskich mistrzostw świata, a na dodatek ukończył szkołę zarządzania w narciarstwie w Bad Hofgastein.

Złe dobrego początki

Jako 21-latek Hirscher pojechał na swoje pierwsze igrzyska olimpijskie. W Vancouver osiągnął całkiem przyzwoite rezultaty - w slalomie zanotował piąty czas, a w gigancie uplasował się tuż za podium. Czwarty był także rok wcześniej na mistrzostwach świata w Val-d'Isere, dlatego na kolejnych celował w swój pierwszy krążek. Niestety, tydzień przed zawodami złamał kostkę, a uraz uniemożliwił mu start w mistrzostwach świata i zakończył cały sezon 2011.

- To był pierwszy poważny problem w mojej karierze. Na szczęście skończyło się pomyślnie, a kontuzja zmieniła wiele w moim życiu - powiedział Hirscher jakiś czas później w rozmowie z "New York Times".

Kontuzja kostki była dość poważna i stwarzała istotne zagrożenie dla całej przyszłej kariery narciarza. Paradoksalnie można jednak powiedzieć, że to ona zapoczątkowała okres jego wieloletniej dominacji, która trwa do dziś.

Droga na szczyt

Po powrocie do pełni sprawności, przewaga Hirschera nad resztą stawki zaczęła się z czasem coraz bardziej zarysowywać. W sezonie 2012 wygrał 9 zawodów i łącznie 14 razy stawał na podium, co dało mu pierwszy w karierze triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Zdobył też Małą Kryształową Kulę za rywalizację w gigancie, w slalomie był trzeci.

Kolejne lata wciąż były popisem Austriaka. Rządził w konkurencjach technicznych i rzadko kiedy kończył poza podium. Jednym z wyjątków były zawody w Adelboden w 2014, gdzie w drugim przejeździe giganta zaliczył upadek i zajął ostatecznie dopiero 16. miejsce. Mimo to na koniec sezonu był pierwszy w klasyfikacji slalomu i drugi w gigancie, po raz trzeci z rzędu zdobył także Kryształową Kulę - wyrównując tym samym osiągnięcie Amerykanina Phila Mahre z lat 1981, 1982 i 1983.

Kolejne rekordy

Sezon 2015 niemal w całości należał do niego. Austriak wspiął się jeszcze wyżej, jeśli chodzi o umiejętności i pierwsze miejsce na podium stało się w jego przypadku normalnością. On stał się z kolei pierwszym narciarzem w historii, który wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata czwarty raz z rzędu, dorzucając jednocześnie Małe Kryształowe Kule za slalom oraz gigant.

Wygrywając w Beaver Creek w grudniu 2015 roku Hirscher został najbardziej utytułowanym austriackim alpejczykiem w slalomie gigancie, zostawiając w tyle legendarnych Benjamina Raicha i Hermanna Maiera. Zwycięstwo, dwa tygodnie później, w Alta Badia pozwoliło także wyprzedzić w tej klasyfikacji legendarną Annemarie Moser-Proll. Drugie miejsce w slalomie, a także pierwsze w gigancie dały mu na wiosnę piątą z rzędu Kryształową Kulę.

Sezon 2017 był zdecydowanie najlepszym w karierze Marcela Hirschera. Zajmując drugie miejsce w gigancie w Adelboden osiągnął swoje setne podium na 191 dotychczasowych startów. Na mistrzostwach świata w St. Moritz zdobył złoto w slalomie i srebro w gigancie. Po raz szósty z rzędu wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata i dorzucił pierwsze miejsca w swoich dwóch koronnych konkurencjach.

Powrót po kontuzji w sezonie olimpijskim

W trakcie sierpniowych przygotowań do sezonu 2018 Hirscher odniósł groźną kontuzję lewej kostki, która wymusiła na nim kilkutygodniową przerwę od nart. Postawiona diagnoza była dość poważna i stwarzała zagrożenie dla obrony Kryształowej Kuli, a nawet odpowiedniego przygotowania do igrzysk olimpijskich w Pjongczangu.

Szczęście się do niego uśmiechnęło, ponieważ pierwsze zawody w Solden zostały odwołane z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych. W kolejnych w fińskim Levi zajął 17. miejsce w gigancie, a w grudniowym slalomie Val-d'Isere ponownie stanął na najwyższym stopniu podium i można było powiedzieć, że wszystko wróciło do normy.

Początek roku 2018 był okresem wspinania się Hirschera w klasyfikacji wszech czasów Pucharu Świata. 4 stycznia wygrał slalom w Zagrzebiu, a dwa dni później triumfując w gigancie w Adelboden zanotował 51. karierowe zwycięstwo i zepchnął w tym zestawieniu z trzeciego miejsca legendarnego Alberto Tombę. 28 stycznia wygrał zaś gigant w Garmisch-Partenkirchen i wyprzedził rodaka, Hermana Maiera. Z 55 zwycięstwami plasuje się w tej chwili na drugim miejscu, a przed nim jest już tylko Szwed Ingemar Stenmark (86 zwycięstw).

Dwa złota koniecznością

W XXI wieku tylko dwóm narciarzom udało się zdobyć dwa złote medale w trakcie jednych igrzysk olimpijskich. Byli to Norweg Kjetil Andre Aamodt  (Salt Lake City 2002, kombinacja i supergigant) i Austriak Benjamin Raich (Turyn 2006, slalom i gigant). W tych samych konkurencjach co Raich, zdecydowanym faworytem w Pjongczangu będzie Hirscher.

Co ciekawe, tak utytułowany narciarz, sześciokrotny zdobywca Kryształowej Kuli nie ma w swoim dorobku olimpijskiego złota. Na igrzyskach w Soczi wywalczył "jedynie" srebro w slalomie, przegrywając z rodakiem, Mario Mattem.

W Pjongczang sensacją będzie, jeśli Hirscher nie uzupełni pokaźnej kolekcji brakującym krążkiem, a zgodnie z oczekiwaniami powinien zdobyć dwie sztuki. Najprawdopodobniej wystartuje w czterech konkurencjach - oczywiście w slalomie i gigancie, a także supergigancie oraz kombinacji. Odpuści natomiast debiutującą na igrzyskach drużynówkę.

Wśród jego rywali za najgroźniejszego należy uznać Henrika Kristoffersena z Norwegii, który jako jedyny zdołał go pokonać w slalomie w tym sezonie. Każdy inny rezultat niż dwa pierwsze miejsca tych zawodników w obu konkurencjach technicznych będzie wielką niespodzianką.

Legenda o Hirscherze: Perfekcyjny

Na temat Hirschera wypowiedział się wspomniany wcześniej Ingemar Stenmark. Szwed w latach 70. i 80. zdobywał liczne medale mistrzostw świata i olimpijskie, a na dodatek do dziś dzierży rekord liczby wygranych zawodów Pucharu Świata - 86. Hirscher z 55 zwycięstwami zajmuje w tej klasyfikacji drugie miejsce, ale Stenmark nie dość, że jest wielkim fanem talentu Austriaka, to otwarcie mówi, że zdoła on wkrótce pobić jego osiągnięcie.

W rozmowie z austriackim "Kleine Zeitung" 61-latek otrzymał pytanie kto jest faworytem do triumfu w slalomie i gigancie. W obu przypadkach wytypował Hirschera.

- W kolekcji brak mu tylko olimpijskiego złota. Jestem pewien, że w Pjongczang wywalczy dwa. On jest po prostu perfekcyjny, nie potrafię wskazać żadnych jego wad. Jeśli nie przytrafi mu się jakaś perfidna kontuzja, to myślę, że wkrótce zdoła poprawić mój rekord - powiedział Stenmark.

Prywatnie - motocyklista i głowa rodziny

Na stoku Hirscher czuje się znakomicie, ale nie samą pracą człowiek żyje. W wolnym czasie narty zamienia na motor i jeździ nim po austriackich bezdrożach. Latem dba również o formę fizyczną, codziennie oddając się treningowi crossfitowemu.

Fani Austriaka będą się niebawem musieli pogodzić z myślą, że ich idol zakończy wspaniałą i pełną sukcesów przygodę z nartami. Hirscher zapowiedział odejście na sportową emeryturę w wieku 30 lat, czyli w roku 2019. Powodem jest spełnienie oraz poczucie, że w narciarstwie osiągnął wszystko, co mógł.

Jego kolejnym życiowym celem jest powiększenie rodziny wspólnie ze swoją wieloletnią partnerką, Laurą Moisl. Póki co, para wychowuje cocker spaniela o imieniu Timon.

Wannabe huskies on tour ;) #Congrats @hannesreichelt #greatsunday

Post udostępniony przez Marcel Hirscher (@marcel__hirscher) Sty 18, 2015 o 5:27 PST

Więcej o:
Copyright © Agora SA