Niezapomniane sportowe momenty igrzysk olimpijskich

Złoty medalista, który na bosaka przebiegł maraton. Czterokrotna mistrzyni, od której żądano, by zajęła się domem i dziećmi, bo jest za stara, by biegać na igrzyskach. Porażka niepokonanego przez 13 lat rosyjskiego giganta. Perfekcyjny występ rumuńskiej gimnastyczki, po którym zgłupiały tablice wyników. W historii igrzysk było wiele pięknych momentów, które warto było zapamiętać.

10. miejsce: Pekin 2008 - Michael Phelps zdobywa osiem złotych medali

Amerykański pływak dokonał rzeczy bez precedensu. Zdobył osiem złotych medali na jednych igrzyskach. Wymazał w ten sposób rekord swojego rodaka Marka Spitza, który zdobył siedem złotych medali podczas igrzysk w 1972 r.

Phelps zaczął swój niebywały popisy od zwycięstwa na 400 m stylem zmiennym, a potem kolejno wygrywał lub pomagał wygrywać drużynie w: sztafecie 4x100 m stylem dowolnym, 200 m stylem dowolnym, 200 m stylem motylkowym, sztafecie 4x200 m stylem dowolnym, 200 m stylem zmiennym, 100 m stylem motylkowym, sztafecie 4x100 m stylem zmiennym. Tylko na 100 m stylem motylkowym nie ustanowił rekordu świata. I na tym dystansie zwycięstwo przyszło mu najtrudniej. Serba Milorada Cavicia pokonał o 0,01 sekundy. Serbowie zresztą zgłosili protest, bo na powtórkach telewizyjnych wydawało się, że to Cavić pierwszy dotknął ściany basenu. Analiza zapisu wideo spod wody wyjaśniła jednak wątpliwości.

This first of three video frame grab images taken from International Olympic Committee Beijing Olympic Broadcasting pool video, shows United States swimmer Michael Phelps, above, as he swims toward the finish of the men's 100-meter butterfly, along side Serbia's Milorad Cavic in the adjacent lane, Saturday Aug. 16, 2008 in Beijing. Phelps beat Cavic by a hundreth of a second setting an Olympic record in 50.58 seconds, earning his seventh gold medal and matching Mark Spitz's seven gold medals from the 1972 Munich Games. (AP Photo/IOC BOB, Pool)

9. miejsce: Pekin 2008 - Usain Bolt ustanawia rekord świata na 100 m

Spośród wszystkich olimpijskich konkurencji nie ma bardziej magicznej niż bieg na 100 metrów mężczyzn. To przecież rywalizacja o miano najszybszego człowieka na świecie. A jak jeszcze tej rywalizacji towarzyszy rekord świata to magia jest podwójna.

Wcześniej wśród lekkoatletycznych trenerów panowało przekonanie, że wysoki mężczyzna nie jest w stanie bić rekordów świata w sprincie, bo sadząc swoje długie susy bardziej czas traci niż go zyskuje. Bolt zadał kłam tym teoriom. Ma 195 cm wzrostu i przebiega 100 m w 41 krokach, a jego niżsi rywale - od 44 do 47.

W Pekinie Bolt miał 21 lat i już był rekordzistą świata. Gdy więc zajmował miejsce w blokach startowych cały świat zamarł, bo oczekiwał wielkiego występu Jamajczyka. I Bolt nie zawiódł od startu ruszył w niesamowitym tempie. Przez pierwsze 50 metrów toczył wyrównaną walkę z Richardem Thompsonem z Trynidadu i Tobago, ale w połowie dystansu zostawił już wszystkich w tyle. Uzyskał czas 9,69 s - nowy rekord świata. W Pekinie wygrał jeszcze 200 m i sztafetę 4x100 m. W Londynie też zdobył trzy złote medale na tych samych dystansach.

8. miejsce: Sydney 2000 - Gardner wygrywa z niepokonanym Karelinem

To była jedna z największych sensacji w historii sportu. Amerykanin Rulon Gardner pokonał w olimpijskim finale Aleksandra Karelina z Rosji.

Rosjanin przez długie lata dominował w najcięższej kategorii zapasów klasycznych. W historii sportu trudno znaleźć drugiego takiego atletę, który przez tak długi czas nie zaznałby porażki, walcząc przy tym tak często. Przez 13 kolejnych lat - od 1988 r. z każdych mistrzostw świata, Europy i igrzysk olimpijskich przywoził tylko złoto. Przez sześć kolejnych lat nie oddał rywalom nawet jednego punktu podczas walki! Miał na koncie krążki z najcenniejszego kruszcu z Seulu, Barcelony i Atlanty. Nikt się nie spodziewał, że może nie wygrać również w Sydney.

Tymczasem przeciwnikiem nie do pokonania okazał się Amerykanin Rulon Gardner. Miał on prostą taktykę. Blokować akcje ofensywne rywala i nie dać mu zastosować swojej najlepszej akcji - wynoszenia. Gardnerowi się udało. Powstrzymywał rywala całe osiem minut, które trwała walka. Zwycięski punkt dostał, gdy po tzw. przymusowej klamrze Rosjaninowi nie udało się wykonać przed minutę punktowanej akcji. - Nikt nie będzie mówił o mnie: złoty medalista z Sydney, ale tylko ten, który pokonał Karelina - powiedział Gardner po zwycięstwie. - Jestem szczęśliwy, ale strasznie mi przykro, że to właśnie Karelina pokonałem. Dla mnie jest idolem. Czuję się, jakbym założył chwyt samemu sobie.

7. miejsce: Ateny 2004 - ósme złoto Birgit Fischer

Gdy zdobywała pierwszy złoty medal igrzysk olimpijskich. Wojska sowieckie okupywały Afganistan, Zimna Wojna między NATO a Układem Warszawskim była w swoim apogeum. Ona sama reprezentowała NRD. W 2004 r., gdy po raz ostatni stawała na najwyższym stopniu podium tego państwa już nie było. W Atenach reprezentowała zjednoczone Niemcy. Cały świat się wokół niej zmienił, a ona wciąż sięgała po złote medale. Na igrzyskach zdobyła ich osiem - pierwszy w 1980 r. - miała wtedy 18 lat - startowała w kajakowych jedynkach. Nie przeszkodziła jej nawet... zakończenie kariery. Ogłosiła je w 2001 r. Wróciła. W Atenach w 2004 r. miała już 42 lata i wygrała w kajakowych czwórkach. Miała jeszcze na tyle siły, by wystąpić także w rywalizacji dwójek - była druga razem z Carolin Leonhardt, która urodziła się 4 lata po pierwszym olimpijskim triumfie Fischer.

Tych medali na pewno byłoby jeszcze więcej, ale NRD zbojkotowało igrzyska w 1984 r. Rok wcześniej Fischer zdobywała złote medale na wszystkich trzech olimpijskich dystansach podczas mistrzostw świata.

Nadia Comaneci - najmłodsza olimpijka wszech czasów, zgarnęła pięć złotych medali olimpijskich, jako pierwsza w historii dostała maksymalne noty od wszystkich sędziów Nadia Comaneci - najmłodsza olimpijka wszech czasów, zgarnęła pięć złotych medali olimpijskich, jako pierwsza w historii dostała maksymalne noty od wszystkich sędziów fot. Heinz Kluetmeier

6. miejsce: Montreal 1976 - Perfekcyjne występy Nadii Comaneci

Gdy przed igrzyskami w Montrealu firma przygotowująca tablice wyników pytała się działaczy federacji gimnastycznej o format, w jakim mają być wykonane, ci odpowiedzieli, że wystarczy jak będą pokazywać maksimum trzy cyfry np. wynik 9,99. Co prawda maksymalną możliwą oceną była dziesiątka, ale działacze byli przekonani, że nikt tak perfekcyjnie w igrzyskach się nie zaprezentuje. Okazało się, że się mylili.

Gdy 14-letnia Rumunka Nadia Comaneci zakończyła swój pierwszy niesamowity występ na poręczach, widzowie nie wierzyli własnym oczom, gdy na tablicy wyników pojawił się wynik 1,00. Szybko okazało się jednak, że są po prostu świadkami historycznego wydarzenia. Po raz pierwszy w historii sędziowie przyznali zawodniczce na igrzyskach olimpijskich maksymalną ocenę za występ. Comaneci została nagrodzona burzą braw. Występy Rumunki jeszcze sześć razy zostały w Montrealu uznane za perfekcyjne. W sumie zdobyła trzy złote medale: w wieloboju, w ćwiczeniach na poręczach i na równoważni. Brąz wywalczyła w ćwiczeniach wolnych, a srebro w rywalizacji drużynowej.

Comaneci została najmłodszą w historii mistrzynią olimpijską w wieloboju gimnastycznym. Dziś Jej rekord może zostać niepobity przez wsze czasy, bo dziś zawodniczki nie mogą startować na igrzyskach przed ukończeniem szesnastego roku życia.

Abebe Bikila podczas maratonu w Rzymie Abebe Bikila podczas maratonu w Rzymie wikipedia.org

5. miejsce: Rzym 1960 - Abebe Bikila zdobywa złoty medal w maratonie

Abebe Bikila początkowo w ogóle nie miał startować w maratonie. Zastąpił w ostatniej chwili kolegę. Jego nieoficjalny rekord życiowy był lepszy niż ówczesny najlepszy wynik na świecie, więc wszyscy komentatorzy uznali go za niewiarygodny i nie zwracali uwagi na drobnego Etiopczyka.

Przed startem Bikila miał poważny problem. Jego stare buty do biegania nie nadawały się do użytku, a nowe go obcierały. Postanowił więc biec na bosaka.

Okazało się, że wiadomości o fenomenalnym rekordzie życiowym Etiopczyka nie są przesadzone. Bikila wygrał samotnie kończąc bieg. Pobił rekord olimpijski Emila Zatopka o 7 minut i 47 sekund. Został pierwszym w historii Afrykańczkiem, który wygrał maraton. Drugi na mecie był Rhadi Ben Abdesselam, który stracił 25 sekund, a trzeci - o prawie dwie minuty gorszy niż Bikila - Barry Magee z Nowej Zelandii.

Swój sukces Bikila powtórzył cztery lata później wygrywając maraton w Tokio. Tym razem biegł w butach i jego przewaga nad drugim na mecie Brytyjczykiem Basilem Heatleyem wyniosła aż 4 minut i 8 sekund.

4. miejsce: Berlin 1936 - Cztery złote medale Jesse Owensa

Dziś jak mantrę powtarza się, że Jesse Owens - ciemnoskóry wnuk niewolnika z plantacji bawełny w Alabamie - zdobywając cztery złote medale podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie zakpił z rasistowskich przekonań Adolfa Hitlera, który jego triumfy oglądał a loży honorowej. Ale to nieprawda. Ideologowie rasizmu uznawali fizyczną wyższość ciemnoskórych mieszkańców Afryki i Ameryki, bo widzieli w niej przejaw zwierzęcości. Porażka Hitlera polegała w Berlinie na czymś innym. Oto 100 tysięcy ludzi na trybunach stadionu olimpijskiego, w znakomitej większości Niemców gorąco oklaskiwał i wiwatował na cześć niesamowitego atlety. Podziw dla sportowej klasy Owensa okazał się silniejszy niż rasistowskiego uprzedzenia. Silniejsza okazała się też przyjaźń, bo kreowany na aryjski ideał - Luz Long - pierwszy podbiegł do Owensa i gorąco pogratulował mu zwycięstwa w skoku w dal.

Owens wygrał jeszcze biegi na 100 m, 200 m i oraz wystąpił w zwycięskiej sztafecie 4x100 m.

3. miejsce: Londyn 1948 - cztery złote medale gospodyni domowej

Fanny Blankers-Koen była największą gwiazdą igrzysk olimpijskich w Londynie. 30-letnia Holenderka, matka dwójki dzieci zdobyła cztery złote medal olimpijskie. Triumfowała w biegach na 100 m, 200 m i 80 m przez płotki oraz sztafecie 4x100 m. Brytyjska prasa nazywała ją Latającą Holenderką lub Latającą gospodynią domową.

Blankers-Koen przełamała w Londynie wiele stereotypów. Okazało się, że ani wiek, ani macierzyństwo, ani obowiązki domowe nie są przeszkodami w osiągnięciu wybitnego wyniku sportowego.

Pierwszy rekord świata - na 100 jardów - ustanowiła już w 1938 r. Holendrzy przewidywali, że jej gwiazda rozbłyśnie w pełni na igrzyskach w Helsinkach w 1940 r. Tych jednak nie było po wybuchła druga wojna światowa. Okupacja niemiecka, pod którą znalazła się Holandia, nie przeszkodziła Blankers-Koen w treningach. Sportowe zajęcia umiała pogodzić i z ciążą, i w okresie karmienia piersią dzieci.

W 1948 r. wyrównała rekord świata na 100 m i zapowiedział start w igrzyskach w Londynie. - Dostałam wtedy wiele złych listów, w których ludzie pisali, że powinnam zostać w domu z dziećmi i że ktoś powinien mi zakazać biegać w krótkich spodenkach. Ale ja byłam dobrą matką. Nie miałam czasu na nic innego pozo obowiązkami domowymi i treningiem. Nawet jak szłam to sklepu to tylko po jedzenie dla rodziny i nigdy nie kupowałam sobie sukienek. Jeden dziennikarz z Anglii [Jack Crump - komentator BBC i korespondent Daily Telegraph] napisał, że jestem za stara by biegać. Kiedy więc dotarłam do Londynu i zobaczyłam go, wskazałam na niego palcem i powiedziałam: ja ci pokażę.

I pokazała. Miałaby szansę na jeszcze więcej medali, ale w myśl ówczesnych przepisów mogła startować tylko w trzech indywidualnych konkurencjach. Musiała odpuścić sobie skoki w dal i wzwyż, w których była rekordzistką świata.

W 1999 r. Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyki uznała Fanny Blankers-Koen najlepsza lekkoatletką dwudziestego wieku.

2. miejsce: Monachium 1972 - koniec amerykańskiej dominacji w koszykówce

To był jeden z najbardziej dramatycznych meczów w historii koszykówki. Na 10 sekund przed końcem drużyna ZSRR prowadziła z USA 49:48. Wydawało się, że już nic nie może się wydarzyć. Tymczasem Amerykanie tak skutecznie wywierali presję na rywalu, że odebrali im piłkę i Doug Collins popędził na kosz. Został brutalnie sfaulowany i wyrżnął głową o podstawę kosza. Były wątpliwości, czy będzie w stanie wykonać rzuty wolne. Zrobił to jednak perfekcyjnie. Amerykanie wyszli na prowadzenie 50:49. Zostały trzy sekundy. Trenerzy ZSRR poprosili o czas jeszcze podczas rzutów wolnych, ale nie zauważyli tego sędziowie. Zorientowali się dopiero po upływie dwóch sekund. Sekretarz FIBA William Jones z Wielkiej Brytanii zażądał, aby doliczono do momentu przerwania akcji meczu trzy sekundy. Amerykanie twierdzili, że nie ma do tego prawa. W końcu arbitrzy ulegli i Sowieci rozpoczęli grę. Nie trafili rzutu i Amerykanie cieszyli się ze zwycięstwa. Niedługo. Okazało się jednak, że zegar nie został w pełni zresetowany i Rosjanie mieli mniej niż 3 sekundy na akcję. Na boisku wybuchła awantura. Amerykanie nie godzili się na ponowne rozegranie ostatniej akcji. W końcu prośbą i groźbą zostali zmuszeni, by wrócić na boisko. Iwan Jedieszko podał przez całe boisko i Aleksander Biełow spod kosza zdobył zwycięskie punkty. Po raz pierwszy w historii po 63 zwycięstwach z rzędu Amerykanie zostali pokonani na igrzyskach.

Do dziś czują się oszukani. Ich protest został odrzucony przez jury apelacyjne głosami 3:2 - mieli pecha na pięciu sędziów trzech było z krajów komunistycznych - Kuby, Polski i... ZSRR.

Na dekoracji zabrakło Amerykanów. Ich srebrne medale do dziś są w szwajcarskiej siedzibie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Bob Beamon, igrzyska w 1968 r. Bob Beamon, igrzyska w 1968 r. AP

Meksyk 1968 - złoto i rekord świata Boba Beamona

Bob Beamon przybył do Meksyku w roli faworyta skoku w dal. Przed igrzyskami wygrał 22 z 23 konkursów, w których startował. Niewiele jednak zabrakło, aby w ogóle nie wystąpił w finale. W eliminacjach spalił dwa pierwsze skoki i dopiero w trzecim czyli ostatnim - wybijając się daleko przed belką, jak mu poradził trener i kolega z drużyny Ralph Boston - zapewnił sobie awans.

W finale Beamon już w pierwszym skoku uzyskał niewiarygodny wyniki 8,90 cm. Gdy jednak zobaczył rezultat na tablicy wyników, nie bardzo wiedział, o ile pobił rekord świata. Jako Amerykanin przyzwyczajony był do pomiaru odległości w stopach. Dopiero Boston szepnął mu, co tak naprawdę się stało. Gdy Beamon usłyszał, że skoczył grubo ponad 29 stóp, dostał nagłego ataku. Wszystkie mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa osunął się na kolana i ukrył twarz w dłoniach. W konkursie był wstanie oddać tylko jeszcze jeden skok - na odległość 8,04 cm i na tym zakończył swój udział. Rywalom pozostawił walkę o srebro.

Poprzedni rekord świata Beamon pobił o 55 cm. Do dziś jego wynik jest drugim w historii, uzyskanym przy regulaminowym wietrze. Dalej skoczył tylko Mike Powell (8,95) podczas mistrzostw świata w Tokio w 1991 r.

Więcej o:
Copyright © Agora SA