Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Zawodnik AZS AWFiS Gdańsk to nr 1 światowego rankingu w żeglarskiej klasie RS:X, mistrz świata (2010 r.) i wicemistrz świata (2011), mistrz Europy (2011) i brązowy medalista mistrzostw Europy (2010). Jak to możliwe, że zawodnik, który w ostatnich latach zdominował swoją konkurencję, nie jedzie na igrzyska?
Na przeszkodzie stanął regulamin (każde państwo może wystawić w danej klasie tylko jednego żeglarza) i niesamowita krajowa konkurencja w postaci Przemysława Miarczyńskiego. To właśnie z nim Myszka przegrał wewnątrz krajowe eliminacje, na które składały się trzy wybrane wcześniej imprezy. Nie znaczy to, że Myszka do Londynu nie pojechał. Gdańszczanin jest w Weymouth (tam odbędą się regaty olimpijskie) i trenując razem z Miarczyńskim pomaga swojemu koledze z reprezentacji w przygotowaniach do zawodów. To się nazywa solidarność!
Florecistka Sietomu AZS AWFiS Gdańsk - wicemistrzyni olimpijska z Sydney w drużynie, wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy - nie wystąpi w Londynie, mimo, że w polskim rankingu zajmuje obecnie 4. miejsca (a na igrzyska pojechały cztery polskie zawodniczki). Taka była decyzja trenera kadry Longina Szmita, który powołał na igrzyska trzy najlepsze zawodniczki rankingu (Martyna Synoradzka, Sylwia Gruchała, Małgorzata Wojtkowiak), a także piąta Karolinę Chlewińską, koleżankę klubową Rybickiej.
- Przy wyborze czwartej zawodniczki braliśmy pod uwagę wyniki uzyskiwane w meczach z Francuzkami i Włoszkami, z którymi możemy zmierzyć się w półfinale. I właśnie w konfrontacjach z tymi zespołami korzystniej wypadała Chlewińska. Rybicka lepiej radziła sobie w spotkaniach z USA - tłumaczył swoją decyzję trener Szmit.
Tyczkarz SKLA Sopot na zeszłorocznych mistrzostwach świata w Daegu zajął wysokie 7. miejsce i miał ogromną nadzieję, że w Londynie włączy się nawet do walki o medal. Niestety marzenia o olimpijskim występie musiał przełożyć co najmniej o cztery lata. Na przeszkodzie stanęła kontuzja ścięgna Achillesa, która na wiele miesięcy wyłączyła go z treningów i startów. Na rozbieg powróci prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku.
Kolejny czołowy przedstawiciel gdańskiego floretu ostatnich lat, którego zabraknie w Londynie. Zawodnik Sietomu AZS AWFiS Gdańsk, medalista mistrzostw świata i Europy, nie zakwalifikował się na igrzyska olimpijskie ani w turnieju indywidualnym, ani wraz z kolegami w rywalizacji zespołowej.
Jeszcze kilka dni temu jedna z największych polskich faworytek do medalu w Londynie. Jej sen o olimpijskim podium brutalnie przerwał wypadek podczas treningu we Włoszech. Chcąc uniknąć upadku, tak nieszczęśliwie podparła się nogą, że stopa wywinęła się o 60 stopni. Diagnoza była druzgocąca: ciężkie zwichnięcie stawu skokowego oraz złamanie jednej z kości śródstopia i długa przerwa od startów. Włoszczowska wróci na trasy dopiero w przyszłym roku.
W Londynie miała bronić srebrnego medalu z Pekinu, a właściwie zaatakować złoto. W 2010 roku zdobyła mistrzostwo świata, rok później wicemistrzostwo, w Londynie interesowało ją tylko zwycięstwo. Niestety swoje plany musi odłożyć o cztery lata, bo już zapowiedziała, że chce wystartować na igrzyskach w Rio de Janeiro.
Jeden z największych talentów w historii swojej dyscypliny. Niebotyczne ciężary podnosił już w wieku pacholęcym, kiedy miał 19 lat ustanowił nie pobity do dziś rekord świata w kategorii do 94 kg (232,5 kg w podrzucie). Ponad 10 lat temu pięknie rozwijającą się karierę przerwała poważna kontuzja - przepuklina kręgosłupa. Normalnie dla zawodnika uprawiającego podnoszenie ciężarów oznaczało by to sportową śmierć, ale Kołecki postanowił walczyć. Na światowe pomosty na dobre wrócił dopiero w 2006 roku, a dwa lata później zdobył w Pekinie swój drugi srebrny medal na igrzyskach olimpijskich (pierwszy wywalczył w 2000 roku w Sydney). Tym samym stał się drugim sztangistą, po Rosjaninie Leonidzie Taranience, który po skomplikowanej operacji kręgosłupa wrócił do rywalizacji i wywalczył olimpijski medal.
Po igrzyskach w Pekinie znów bardziej walczył z kontuzją, tym razem kolana, niż z przeciwnikami. Nie startował na wielkich imprezach, ale wierzył, że mimo problemów w Londynie wystartuje i znów powalczy o medal. Nie udało się, jednak Kołecki nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. - Na igrzyska w Rio de Janeiro przygotuję formę na medal. W końcu będą miał dopiero 35 lat - powiedział w jednym z wywiadów.
Jeden z najwybitniejszych polskich kajakarzy, 16-krotny medalista mistrzostw świata. W 2008 roku podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie był chorążym reprezentacji Polski, kolejnym, na którego spadła klątwa z tym związana (nie zdobył medalu choć startował w dwóch konkurencjach i należał do faworytów).
W Londynie miał wystartować razem z Dawidem Putto w konkurencji K-2 na 200 m. Nie udało im się uzyskać kwalifikacji i tym samym Twardowski nie pojedzie na swoje czwarte igrzyska olimpijskie i nie powalczy o swój wymarzony medal. Może za cztery lata w Rio de Janeiro?
Kolejny polski sportowiec, któremu kłopoty ze zdrowiem nie pozwoliły wystąpić w Londynie. Przez wiele lat był czołowym zawodnikiem w biegu na 400 m przez płotki (m.in. mistrz Europy 2006 i brązowy medalista mistrzostw świata 2007). Jego koszmar zaczął się kilka tygodni przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie kiedy doznał kontuzji stopy. W Chinach jeszcze wystartował (zajął 6. miejsce), ale potem zaczęła się droga przez mękę.
Plawgo przeszedł kilka operacji, w pewnym momencie wydawało się, że będzie musiał przedwcześnie zakończyć karierę, ale się nie poddawał. Co kilka miesięcy podejmował próbę powrotu do wielkiego biegania, jednak do pełnej dyspozycji nie wrócił już nigdy. O minimum na Londyn walczył do ostatniej chwili. Nie udało się, teraz zastanawia się czy nie zakończyć kariery.
Najlepszy polski kanadyjkarz w historii, 20-krotny medalista wielkich imprez, wicemistrz olimpijski z Sydney (w C-2 na 500 m razem z Danielem Jędraszko). 35-letni zawodnik miał już wywalczoną kwalifikację na igrzyska w konkurencji C-1 na 200 m, ale w kwietniu odniósł kontuzję kręgosłupa, która wykluczyła go ze startu w Londynie. Gdyby wystartował byłyby to już jego piąte igrzyska, debiutował w Atlancie w 1996 roku.
Jedno z największych odkryć polskiego sportu ostatnich lat. Kiedy młodziutki i wiecznie uśmiechnięty Bednarek w 2009 roku zdobywał brązowy medal mistrzostw świata w Berlinie, wydawało się, że Jacek Wszoła i Artur Partyka doczekali się swojego następcy, a polska szkoła skoku wzwyż doczekała się kolejnego zdolnego wychowanka. Miał wówczas zaledwie 20 lat.
Jednak od tego czasu Bednarek więcej czasu niż na stadionie spędza w lekarskich gabinetach. Po sezonie 2010 zawodnik RKS Łódź przeszedł operację kolana, z tego powodu miał stracony cały 2011 rok. W ostatnich miesiącach osiągnął niezłą formę i miał nadzieję na dobry występ w Londynie. Plany zniweczyła kolejna kontuzja, tym razem ścięgna Achillesa. W tej sytuacji o występie na igrzyskach nie było mowy, a Bednarka znów czeka dłuższy rozbrat ze sportem.
Od wielu lat najlepszy polski kolarz, jedyny, który jest widoczny w zawodowym peletonie. Specjalizuje się głównie w jeździe po górach. W wielkich tourach jest cenionym pomocnikiem swoich kolegów z zespołu (obecnie włoski Liquigas), ale kiedy w mniej ważnych wyścigach dostaje wolną rękę potrafi uszczknąć coś dla siebie. Dzięki temu osiągnął kilka wartościowych wyników, m.in. podczas kryterium Dauphine Libere czy Tour de Romandie. Jednak trener polskich kolarzy kadry Piotr Wadecki nie widział dla Szmyda miejsca nawet w szerokiej kadrze, gdyż uznał, że płaski profil olimpijskiej trasy preferuje innych zawodników. Najlepszy polski kolarz wyścig w Londynie obejrzy więc co najwyżej w telewizji.
Chłopcom (a właściwie chłopom) Bogdana Wenty do olimpijskiego awansu zabrakło... pięciu sekund. Tyle dzieliło ich od odniesienia zwycięstwa nad Serbią w turnieju kwalifikacyjnym, który w kwietniu odbył się w Hiszpanii. Niestety bramka skrzydłowego reprezentacji Serbii Ivan Nikcevicia odebrała nam awans na igrzyska i tym samym zamknęła pewien etap w historii polskiej piłki ręcznej. Etap, który wiązał się z osobą trenera Wenty. Pod jego wodzą polscy szczypiorniści zdobyli srebrny (2007) oraz brązowy (2009) medal mistrzostwach świata i rozkochali w sobie tysiące polskich kibiców, dla których wcześniej piłka ręczna była sportem cokolwiek egzotycznym. Ukoronowaniem reprezentacyjnych karier pokolenia braci Jureckich, Szmala, Bieleckiego, braci Lijewskich, Tkaczyka, miały być igrzyska w Londynie. Wszystko zawaliło się kilka miesięcy wcześniej, a trener Wenta przypłacił porażkę zwolnieniem z funkcji selekcjonera.
W ostatnich latach polskie siatkarki nie należały do ścisłej światowej czołówki, ale były zespołem nieobliczalnym, potrafiącym napsuć krwi najlepszym zespołom. Przed turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk w Londynie fachowcy nie dawali im większych szans na awans, ale Polki walczyły na turnieju w Turcji jak lwice.
W grupie pokonały kolejno Holandię, Rosję, Serbię, a w półfinale nie dały szans Niemkom. Od igrzysk dzielił je tylko jeden wygrany mecz - w finale na ich drodze stanęły Turczynki. Mimo ambitnej walki biało-czerwone nie miały wiele do powiedzenia w starciu z niesionymi wspaniałym dopingiem kibiców rywalem. Szczęście było bardzo blisko...