Vancouver 2010. Ceremonia otwarcia: Pod dachem z Wayne'm Gretzkym?

Występy Bryana Adamsa i Nelly Furtado plus program artystyczny za 60 mln dol. Po raz pierwszy w historii pod dachem, z dwoma zniczami - jednym na stadionie i jednym nad morzem - tak ma wyglądać rozpoczynająca się w sobotę o 3 nad ranem ceremonia otwarcia igrzysk w Vancouver, którą zobaczy na żywo 60 tys. widzów i ok. 3 miliardów przed telewizorami.

Ceremonia odbędzie się na krytym stadionie BC Place w centrum Vancouver, gdzie swoje mecze rozgrywa m.in. futbolowa drużyna Lions. To pierwszy w historii igrzysk obiekt goszczący ceremonię otwarcia pod dachem. Kanadyjskie gazety cieszą się, że wreszcie wszyscy przestaną psioczyć na pogodę, bo w Vancouver od dwóch dni leje deszcz.

W mediach trwają tradycyjne spekulacje, kto zapali olimpijski znicz. Faworytem numer jeden jest legendarny hokeista Wayne Gretzky. Kandydatka numer dwa jest poza Kanadą kompletnie anonimowa. To Betty Fox, matka uznawanego za symbol sportowej determinacji Terry'ego Foxa, który stracił nogę w wieku 18 lat, ale przebiegł potem Kanadę na protezie w tzw. "Maratonie Nadziei" w 1980 r. Fox zmarł niedługo potem i stał się w Kanadzie legendą. Kolejnym faworytem jest Rick Hansen, niepełnosprawny sportowiec startujący z powodzeniem w maratonach na wózkach.

Towarzystwo bardzo poważne, dlatego kanadyjski alpejczyk Jan Hudec, stwierdził, że stawia na... Pamelę Anderson. Hollywoodzka aktorka urodziła się niedaleko Vancouver, ale większość komentatorów uważa, że większe szanse miałaby w letniej olimpiadzie. Ze względu na bardziej skąpy strój, rzecz jasna.

Kanadyjskie media szacują, że koszt ceremonii to aż 40 mln dol., co czyni ją najdroższym otwarciem zimowych igrzysk w historii, a także drugim na liście najdroższych w ogóle, po Pekinie 2008. Kanadyjczycy nie oszczędzali, bo jak podkreślają, ceremonia musi być na miarę największego miasta jakie kiedykolwiek organizowało zimowe igrzyska. Reżyserem widowiska jest David Atkins, spec od olimpijskiej choreografii z igrzysk w Sydney i Turynie.

- To będzie wspaniała noc dla widzów na stadionie i przed telewizorami na całym świecie - mówi lakonicznie szef komitetu organizacyjnego VANOC John Furlong. O samej ceremonii wiadomo tylko tyle, że w porównaniu z tą z Pekinu będzie zawierała "więcej emocji niż widowiska". Goście, którzy widzieli próby relacjonowali, że wśród wykonawców byli m.in. Bryan Adams, Nelly Furtado i Sarah McLachlan.

Jakich motywów można oczekiwać w programie artystycznym? - Dzikości kanadyjskiej natury, zimnej kolorystyki, Indian, łódek canoe i cyrkowych akrobacji spod znaku kanadyjskiego "Cirque du Soleil" - mówią fachowcy od choreografii.

Zdjęcia, które wyciekły z prób na twittera, zostały objęte embargiem MKOl - komitet zagroził, że będzie się procesował z każdym, kto spróbuje je rozpowszechniać.

Ceremonię pokaże kilkaset telewizji z amerykańską NBC na czele, która zapłaciła rekordowe 820 mln dol. za prawa do relacji z igrzysk w Vancouver. Organizatorzy liczą na 3 miliardy widzów, choć akurat tym razem będą to głównie mieszkańcy Azji i obu Ameryk. Europejczycy zobaczą raczej powtórki.

Wszystko wskazuje na to, że będą dwa znicze olimpijskie - jeden na stadionie, a drugi nad brzegiem morza obok Canada Place, gdzie znajduje się m.in. MPC, czyli główne biuro prasowe igrzysk.

Zgrzytem będzie na pewno brak na ceremonii być może nawet połowy sportowców. Zabraknie tych, którzy startują w weekend, a więc m.in. alpejczyków, skoczków narciarskich, biatlonistów, ale także wielu zawodników z oddalonej o 130 km wioski w Whistler, którym narodowe komitety odradziły męczącą wycieczkę do Vancouver.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.