Na początku grudnia Aleksander Wierietielny zaprzeczał w "Gazecie" i Sport.pl, że Justyna Kowalczyk ma najlepsze na świecie warunki przygotowań, czym chwalił się prezes PZN. Trener dwukrotnej mistrzyni świata skarżył się, że w kurtkach zapewnionych przez związek jest zimno, a samochody dla teamu Kowalczyk nie mają dobrego ogrzewania. W tym tygodniu głos zabrał Adam Małysz. - Nie wiem, o co jej chodzi. Byliśmy w Kuusamo w tym samym czasie. Chodziliśmy w cieńszych kurtkach i nikomu nie było zimno. Przecież ma wszystko, czego chce. Gdy tworzył się tzw. Team Małysz, miałem skrupuły, że tylko na mnie będzie pracować trzech ludzi. Justyna ma w sumie siedmioosobowy sztab - powiedział "Polsce" najlepszy polski skoczek. Kowalczyk ripostowała w "Przeglądzie Sportowym": - Ja się na skokach nie znam. Adam nie ma nic wspólnego z biegami narciarskimi, więc też niech nie gada. Co innego siedzieć kilka godzin na mrozie, a co innego skoczyć sobie w kilka sekund. Wszyscy biegacze powiedzą to samo: jest nam zimno!
Aleksander Wierietielny: Nie chcemy tego. Małysz zachował się nie fair wobec Justyny. Jestem tym oburzony, ale chcę, by to się wreszcie skończyło. Kurtki i samochody już nas nie interesują, choć w piątek rano mercedes nie chciał nam odpalić przy temperaturze minus 16 stopni. Chcemy skupić się na startach, o pierdołach nie chcę już gadać - wszystkie sprawy trzeba było załatwić latem.
- To prezes Tajner wszystko zaczął. Ogłosił na całą Polskę, że stworzył Justynie najlepsze warunki przygotowań na świecie. On chyba nie ma pojęcia, co się dzieje na świecie. Siedzi za biurkiem w gabinecie albo w domu i za bardzo na ten świat oczu nie otworzył. Gdyby zobaczył, co ma świat, a co mamy my, nie wypowiadałby się w tych kwestiach. To był początek awantury, my mu odpowiedzieliśmy - kurtki oferowane przez związek nie nadają się na mrozy, a samochody wybrano najtańszym kosztem.
- Kiedy był trenerem, zachowywał się jak normalny człowiek. Utarczki zaczęły się, odkąd został dyrektorem, a potem prezesem PZN. Nie jestem jego kolegą. A kto nie jest kolegą pana Tajnera, jest jego wrogiem. Konflikt trwa od dłuższego czasu. Kłóci się nie tylko ze mną, ale i z innymi trenerami, z którymi współpracował. Chciałbym wyciszyć to wszystko, ale nie zapomnieć, tylko wrócić do tego po igrzyskach.
- Prezes zapowiedział, że przyjedzie do nas w niedzielę. Na pewno się spotkamy i porozmawiamy. Znając prezesa, będzie bardzo miły i uśmiechnięty. Taki jest na co dzień. Wszystko po nim spływa jak po gęsi woda, a potem i tak zrobi swoje. Po cichu.
- A po co Małysz odezwał się w ten sposób? Powiedział, że zdobywał medale, mając w sztabie trzy osoby, a Justyna ma tych osób osiem. Niech popatrzy, jak i ile ona trenuje, a jak trenują skoczkowie. Jakie warunki na zawodach mają oni, a jakie my? Mówiłem, że w piątek auto nam nie odpaliło i nie mogliśmy włączyć ogrzewania. Staliśmy trzy godziny w 16-stopniowym mrozie. Ani się przebrać, ani nic. Niech skoczkowie nie pierdzielą głupot... A jak mu ciepło w tych kurtkach, to niech się w nie ubiera. Ciekawe, ile kosztował kontrakt, który podpisał z firmą produkującą te kurtki? Nie da się ukryć, że szef firmy jest jego kolegą, i dlatego skoczek jej broni. A ja powiem, że od trzech lat dostajemy g..., nie ubrania. Mamy w tym chodzić i się chwalić? Ja i Justysia dbamy o zdrowie i ubieramy się w co innego.
- Bardzo źle. Dostaje SMS-y i e-maile, że jest taka, owaka, że obraziła ikonę narodową. Jest roztrzęsiona, myśli o tym, a nie o startach. Ale to już koniec moich wypowiedzi w tej sprawie, od tej pory możemy rozmawiać tylko o sporcie.
- Jesteśmy tu pierwszy raz, ale miejscowość zauroczyła nas od pierwszego wejrzenia. Trasy są dobrze przygotowane, choć śniegu jest mało i wystające kamyki szlifują narty. Jesteśmy dobrej myśli. Traktujemy te zawody jako mocny trening. Do igrzysk mamy ponad 15 startów, w każdym zbieramy doświadczenie.
- Nie lubimy sprintów, bo są nerwowe. Ale dobrze że są, bo na igrzyskach też będą. I dobrze, że ten sobotni jest klasykiem, tak jak w Vancouver. W niedzielę biegniemy na 15 km klasykiem ze startu wspólnego. Justyna ma iść 10-12 km spokojnie, a potem - jeśli będą siły - powalczyć na finiszu. Jeśli sił nie będzie - niech dojedzie do mety.
- Nic się nie stało, dziewiąte miejsce jest dobre. Sprint się nie udał, bo nie dobraliśmy odpowiednich nart.
- No i właśnie nie udało nam się wypolerować. To nie takie łatwe. Narty były jedyną przyczyną słabszego startu w sprincie. W biegu na 10 km Justysia osłabła w połowie dystansu, musiała mocniej pracować, bo narty nie jechały.
Kowalczyk do Małysza: czytaLepiej się nie odzywaj ?