Polka, która w tym roku jako pokonała Kelly Holmes na mityngu w Zurychu, przeszła przez strefę mieszaną trzymając się za brzuch, ze łzami w oczach, podtrzymywana przez wolontariuszkę.
Bardzo szybki był półfinał, w którym biegła Chojecka (trzeci czas, 4:04.83). - Jeśli finał zostanie rozegrany w takim samym tempie to będzie bardzo, bardzo dobrze. Nie wszystkie rywalki je wytrzymają. Może tylko mistrzyni olimpijska z Aten na 800 m, Holmes i Marokanka Hasna Benhassi. Ja sama nie lubię prowadzić i dyktować tempa. Wole czaić się z tyłu na bezpiecznej pozycji - powiedziała Polka. - Pierwsza część planu wykonana. Jestem w finale, ale o tym co dalej, na razie ani słowa. Wiadomo, że chciałabym wypaść lepiej niż w Sydney - dodała. Piąta zawodniczka na ostatnich igrzyskach, rozmawiając z dziennikarzami znalazła na ziemi pięć centów. Podniosła, chuchnęła i schowała w pieści. - Na szczęście. Pobiegnę z tą monetą w finale. Zabieram ze sobą jeszcze na bieg słonika i motyla.
Ale i Jakubczak, która w swoim półfinale była druga, cieszyła się z wyniku. - Świetnie rozegrałam bieg taktycznie. Ale też czułam się o wiele lepiej niż w eliminacjach - powiedziała szósta zawodniczka igrzysk w Sydney, która dwa lata temu urodziła synka, Filipa, ale wróciła do startów. - Więcej przez te ostatnie dwa lata było wychowywania dziecka niż treningu, ale do występu w Atenach czuje się dobrze przygotowana. Jestem w finale, a że nie ma pewnych faworytek, medal leży na bieżni. Ja na pewno o niego powalczę - dodała.