Drobna blondynka rywalizację w kategorii 48 kg rozpoczęła wspaniale. W pierwszej walce pokonała wicemistrzynię olimpisjką z Sydney, Liubow Bruletową. Rosjanka wygrała trzy ostatnie wielkie turnieje judo, w tym dwa razy z Polką. Tym razem jednak to Żemła była górą, w dodatku w pięknym stylu rzuciła rywalkę na ippon, kończąc pojedynek przed czasem. - W judo każdy ma
plecy. I ona poleciała na swoje - zbyła krótko pytanie o to, jak to zrobiła.
Niespełna 30 minut później zawodniczka Koki Jastrzębie musiała stoczyć kolejną walkę, z Rumunką Aliną Dumitaru i tym razem to ona uległa przed czasem. Mistrzyni Europy skutecznie skontrowała akcję Polki już w pierwszej minucie. W repasażach Żemła wygrała z Kazachką Tatianą Szyszkiną. Niestety w walce o półfinał znów przed czasem uległa reprezentantce gospodarzy Marii Karagiannopoulu. - Greczynka wyprzedzała mnie, była szybsza. Ja się spóźniałam. Rzuciła mnie, choć chyba nie na ippon. Moim zdaniem to było wasari, ale jesteśmy w Grecji. Rzuciła mnie na soinagę albo sogę, nie pamiętam czy trzymała mnie za rękaw czy nie - opowiadała po walce z twarzą mokrą od łez.
- Zupełnie inaczej starałem się nastawić Ankę. Nie chciałem, żeby każdą walkę traktowała "albo ona rywalkę na ippon, albo rywalka ją". Tym
wynikiem zrobiła minimum tego co miała zrobić. Ja w głębi
serca liczyłem na więcej, zwłaszcza po tym jak w pierwszej walce pokonała wicemistrzynię z Sydney - mówił po wszystkim trener polskich judoczek Radosław Laskowski.
Judo wraca do domu
Być może wśród startujących w Atenach judoków każdy ma plecy, ale najmniejsze chyba Japończycy. Pierwsze złote medale na igrzyskach wywalczyli bowiem rodacy Jiguro Kano, wynalazcy dyscypliny, Ryoko Tani (48 kg) i Tadahiro Nomura (60 kg). Ona zdobyła swój drugi złoty medal olimpijski, on stał się pierwszym judoką w historii igrzysk, który wywalczył trzy złote medale. Za sprawą obojga Japonia zdobyła 100 medal w historii igrzysk olimpijskich.
Kibice japońscy, wymachujący na trybunach hali w Ano Liossia biało-czerwonymi wachlarzami i krzyczący w niebogłosy stworzyli atmosferę niemal jak na stadionie piłkarskim. - Judo wraca do domu - skandowali po dekoracji.
- Cieszą się, dopingują, bo wreszcie to znów my jesteśmy najsilniejsi. Najwyższy czas. Koniec dominacji Europy i innych kontynentów w naszej konkurencji. Z Sydney przywieźliśmy pięć medali. Z Aten chcemy przywieść dziesięć i może wszystkie złote. W Kanadzie aż się ze mnie śmiali. Mam tam klub, w którym uczymy judo. Niektórzy mówili mi, że musimy być dobrymi trenerami, skoro teraz cały świat potrafi walczyć lepiej od nas samych - opowiadał trener Tadao Omura, mieszkający w Toronto.