Tragiczny koniec miłości greckiej judoczki

Ateńscy Romeo i Julia - mówią o nich poruszeni Grecy. Ona, Eleni Ioannou, miała wystartować pierwszego dnia igrzysk. Z miłości do chłopaka, którego wyciągnęła z narkotyków, rzuciła się w sobotę z trzeciego piętra. Dwa dni później on zrobił to samo. Oboje walczą o życie w szpitalu

Eleni, 20 letnia judoczka, która w sobotę, w pierwszy dzień igrzysk miała wystąpić w kategorii do 48 kg wraz z Polką, Anną Żemłą-Krajewską, tydzień przed startem i dzień przed przeprowadzką wraz z resztą greckich sportowców do Wioski Olimpijskiej, rzuciła się z balkonu mieszkania, które wynajmowała wspólnie z chłopakiem. Mieszkali ze sobą ponad rok. On, Michalis Chrisostomidis, który w młodym wieku stracił ojca, był wychowywany przez dziadków. Od 14 roku życia brał narkotyki, najpierw miękkie, potem co raz bardziej twarde. Odmieniło go spotkanie Eleni. To dla niej zgodził się na detoks.

Jak opisuje dziennik "Eleftheros Typos" świadomość, że ukochana wyprowadza się od niego, żeby zamieszkać w Wiosce Olimpijskiej zrodził w nim przekonanie, że utraci ją na zawsze. Blagał ją, żeby startowała na igrzyskach mieszkając tu gdzie zawsze. Między parą doszło do sprzeczki, podczas której on ją spoliczkował. Ona mu oddała. Poczym w panice pobiegła na balkon i wyskoczyła. Z licznymi urazami wewnętrznymi trafiła na oddział intensywnej terapii.

- Eleni przeszła morderczo ciężkie okres przygotowawczy do występu na igrzyskach, który odbił się na jej związku. Była wykończona psychicznie, podobnie jak jej przyjaciel. Stała się straszna tragedia i z tego co mówią lekarze to cud, że przeżyła. Wzywam wszystkich Greków, żeby modlili się za jej życie - oświadczył trener greckiej kadry judo Giorgos Boutakis.

Dziennik "Apogevmatini" cytuje kolegę Michalisa, według którego po wypadku Eleni świat chłopaka kompletnie się zawalił. - Był jak wrak. Cały czas obwiniał się za to co się stało. To go pchnęło do desperackiego kroku. W poniedziałek Michalis jadł obiad z babcią, kiedy nagle wstał i stwierdził, że "jedzie do Eleni". Okazało się, że pojechał do ich wspólnego mieszkania i rzucił się w dół tego samego balkonu. Teraz i on walczy o życie w tym samym szpitalu.

Tymczasem Ioannou zastąpiła w kadrze Eleni Patsiou. - W innych okolicznościach skakałabym w górę z radości, że wystąpię na igrzyskach. Eleni była moją przyjaciółką i nie umiem się cieszyć. - Zamiast na macie wolałabym być przy niej, zwłaszcza, że jej stan wcale się nie polepsza - powiedziała. Koleżankę z kadry odwiedziło w szpitalu wielu greckich sportowców. Wielu było gotowcyh oddać swoją krew, przyjęto ją jednak tylko od działaczy, bo tych nie czeka start. Oddał ją nawet szef Greckiego Komitetu Olimpijskiego Yiannis Papadoyiannakis.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.